Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O Andrzeju Pawłowskim (19251986) Tadeusz Kantor powiedział, że „posiada absolutny słuch nowoczesności”. Pawłowski wykładał jako profesor krakowskiej ASP na Wydziale Form Przemysłowych. Był członkiem i założycielem Grupy Krakowskiej i współzałożycielem Stowarzyszenia Projektantów Form Przemysłowych. Liczne były dziedziny jego artystycznej penetracji. Projektował na potrzeby przemysłu, uprawiał fotografię, aranżował wystawy czasowe i stałe ekspozycje (np. w krakowskim Muzeum Narodowym i Muzeum Historycznym), malował i rzeźbił, filmował, parał się teatrem (eksperymenty z teatrem kukiełkowym mieszczącym się w walizce), sam występował jako aktor (wuj w „Mątwie” według Witkacego w teatrze Cricot).
Wystawa w „Bunkrze Sztuki” (pl. Szczepański 3a) to ponad 100 prac, które obrazują twórczą drogę Andrzeja Pawłowskiego. Najbardziej znane to „ki-neformy” - ruchome obrazy świetlne. J.Garztecki opisuje taki świetlny spektakl: „Na małym ekranie pojawiały się formy bajeczne, zjawiskowe, nie do opisania, podpływające z mglistej głębi, przychodzące i odchodzące, barwne i czarno-białe, przepiękne. Nie przedstawiały niczego i kojarzyły się ze wszystkim, zupełnie abstrakcyjne, w niewytłumaczalny i potężny sposób żywe, biologiczne, rodzące się i umierające najprawdziwszą śmiercią, dramatyczne aż do utraty oddechu”. Sfilmowane kine-formy otrzymały nagrodę na festiwalu w Brukseli w 1958 r.
Ogrodnicze wykształcenie i przyrodnicze doświadczenie Pawłowskiego stało się inspiracją do stworzenia przez niego idei formy naturalnie ukształtowanej. Według niej kształty powstają w wyniku działania praw przyrody (np. wzrost roślin), ale mogą też w podobny sposób zostać zainicjowane sztucznie przez artystę. Swoje intelektualne koncepcje Pawłowski zrealizował w cyklach fotograficznych: „Luxogramy, „Heliogramy”, „Genesis”, „Discovery”; malarskich: „Formy naturalnie ukształtowane”, „Powierzchnie naturalnie ukształtowane”; rzeźbiarskich: „Manekiny”, „Sarkofagi”.
Warto przyjrzeć się zastosowaniu idei formy naturalnie ukształtowanej na przykładzie pokazanych na wystawie „Sarkofagów”. Kształt rzeźb powstał przy niewielkiej ingerencji autora. Zastygający gips wlany w płócienne worki tężał zgodnie ze swoimi własnościami. Ostateczny kształt determinowały możliwości i ograniczenia użytych materiałów rzeźbiarskich, ich rozlewność, sztywnienie, spływanie, reagowanie na różny rodzaj sił. O „Sarkofagach”, w których krytycy zauważali odwołania do grobowców królewskich w wawelskiej katedrze pisał Mieczysław Porębski: „Sarkofagi królewskie: Ja, Ty, On, Ona, Ono. »Ja« kalekie, ustawione wciąż pionowo, ciasno opięte kombinezonem (...). Właściwie sam tylko kombinezon. Tyle pozostało z Ikara po jego upadku. Inne sarkofagi to poziome już płyty z czerwonymi opuchłymi szczątkami. Figury trwającego dialogu...”.
Cyklem fotografii, który wzbudził największe uznanie, nawet zachwyt wśród zwolenników sztuki zarówno tradycyjnej, jak i nowoczesnej jest „Genesis” (1967-77). Mieczysław Porębski uważał, że jest to „cykl wielki, wielkością otwierającej się w nim wszechobejmującej metafory. Oglądane z bliska, przerażaj ąco z bliska - spojrzeniem już nie samego oka, ale i bezwzględnej w swych ostrościach i deformacjach kamery - dłonie i dalekie niebo, ożywione ulotnymi obłokami, wystarczają tu, by dać początek nieogarnionemu krajobrazowi tworzenia - życia przestrzeni i światła”. Podjęte w tym dziele zagadnienie stosunku sztuki wobec sacrum pozostaje poruszające i dzisiaj.
Wystawa czynna do 19 stycznia 2003.
Portrety Okińczyca
Wystawę portretów Andrzeja Okińczyca otwarto w poznańskim Muzeum Sztuk Użytkowych na Górze Przemysła I (czynna do 22 stycznia 2003). Andrzej Okińczyc kontynuuje tradycję sztuki portretowej. Wynikiem obserwacji, dogłębnego studiowania modela są portrety, w których malarzowi udało się zarejestrować chwilę osobistego kontaktu z portretowanym. „Portret wymaga wielkiej sprawności i koncentracji. Aby pokazać nie tylko podobieństwo, ale i duszę, trzeba wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Wydaje mi się, że jesy to inna odpowiedzialność od tej, która łączy się z tzw. czystą twórczością. Każdy portret jest innym wyzwaniem, gdyż ludzie są inni. Wymaga innego podejścia, użycia innych środków” (Andrzej Okińczyc).