Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Choć "Siódma pieczęć" (1956) oraz "Tam, gdzie rosną poziomki" (1957) znalazły się na opublikowanej w 1995 r. przez Papieską Radę ds. Komunikacji Społecznej "Liście 45 znaczących filmów", to szczególne znaczenie dla zrozumienia religijnej postawy szwedzkiego reżysera ma trylogia, na którą składają się "Jak w zwierciadle" (1960), "Goście Wieczerzy Pańskiej" (1962) i "Milczenie" (1963).
Pierwszy z filmów - o tytule zaczerpniętym z Hymnu o miłości św. Pawła - odsłania myślenie Bergmana o patriarchalnym Bogu, ingerującym bezwzględnie w ludzkie życie, destrukcyjnym dla psychiki: jawi się chorej Karin jako monstrualny pająk, który chce wpełznąć do jej łona. Tadeusz Szczepański podkreśla, że w zakończeniu filmu reżyser "przywołuje z trudem zdobywane i tracone chrześcijańskie credo z »Siódmej pieczęci«", tu wciąż jeszcze "Bóg jest miłością", także ludzka miłość posiada sakralny wymiar.
Inaczej miłość i Bóg prezentują się w środkowej części trylogii. Bohaterem "Gości Wieczerzy Pańskiej", kameralnego dramatu rozgrywającego się w ciągu kilku godzin chłodnej listopadowej niedzieli, jest Tomas Ericsson, pastor odprawiający nabożeństwo dla paru osób, udzielający pięciorgu z nich komunii. Spotkania z uczestnikami Wieczerzy Pańskiej, do których kolejno dojdzie, znaczą drogę ich duchowego i ludzkiego cierpienia. Podobnie jak w innych filmach, i tu dochodzą do głosu wątki biograficzne: w nazwisku księdza rozbrzmiewa imię ojca reżysera, surowego luterańskiego pastora, a imię Tomas przywodzi na myśl wątpiącego apostoła. W zakrystii odbywają się trzy rozmowy, obnażające kryzys pastora. Pierwsza, z zakrystianinem, Algotem Frövikiem, zostaje odłożona na czas popołudniowego nabożeństwa w Frostnäs, za trzy godziny. Po nim pojawia się para: rybak Jonas Persson (grany przez Maksa von Sydowa) z ciężarną żoną Karin. Jonasa przenika obawa przed nuklearną zagładą, zatruwają myśli samobójcze. Wątpiący, zagubiony pastor nie potrafi mu pomóc. Słowa "Musimy zaufać Bogu", skierowane do rybaka, ale i do siebie, mają sens wtedy, gdy się w Niego wierzy. I ta rozmowa zostaje odłożona - Jonas wróci po odwiezieniu do domu żony. Wtedy zjawia się Märta Lundberg, wiejska nauczycielka, i próbuje pocieszyć udręczonego Tomasa. Jego cierpienie nie wynika z przeziębienia i chłodu: prawdziwym powodem udręki jest to, że "Bóg milczy". Niewierząca Märta chce wiedzieć, czy Tomas przeczytał list; on po jej wyjściu spogląda na fotografię zmarłej kilka lat wcześniej żony i nareszcie czyta list, w którym zakochana w pastorze kobieta wyrzuca mu neurotyczną wiarę i obojętność wobec Jezusa. Ona, wolna od religijnych obciążeń, widzi sens życia w miłości, której doznawała we własnej rodzinie. Gdy powraca zdesperowany Jonas, pastor odsłania swój dramat: "A jeśli Boga nie ma? To co wtedy?". Z zimną konsekwencją przedstawia etapy kryzysu - ojcowski, kochający Bóg był coraz straszniejszy. Dopiero negacja zdaje się przynieść ukojenie: "Nie ma żadnego Stwórcy, żadnego Wszechmocnego, żadnego Absolutu". Jeśli Bóg nie istnieje, to nie trzeba wyjaśniać cierpienia, ani samotności, ani okrucieństwa. Jonas wychodzi - chwilę później odbierze sobie życie, zaś osamotniony pastor wyszeptuje słowa Ukrzyżowanego "Boże, czemuś mnie opuścił?".
I choć wraca Märta, obejmująca Tomasa niczym w scenie Piety, to pastor nie odnajduje pociechy w jej miłości. Utracił wiarę, potrafi kochać jedynie cień, idealizowane wspomnienia zmarłej żony. Märta, odrzucana, towarzyszy pastorowi w drodze do Frostnäs, na kolejnych etapach jego drogi krzyżowej. Wreszcie w kościółku Algot opowiada o swoim rozumieniu Chrystusowej Męki: gorsze od cierpień fizycznych musiało być osamotnienie i zwątpienie. "Być samemu, kiedy naprawdę trzeba kogoś, na kim można się oprzeć. To straszne cierpienie". Przeżywane przez Chrystusa na krzyżu milczenie Boga, o którym mówi zakrystianin, powraca w doświadczeniu pastora. Lecz przywołanie krzyża prowadzi dalej, otwierając na pamięć o Zmartwychwstaniu. Oprócz niewierzącej, a mimo to próbującej modlić się Märty, w kościele nie ma nikogo: to dla niej Tomas, dzięki miłości, zaczyna odprawiać nabożeństwo, słowa Sanctus kończą film.
Ćwierć wieku później w "Dekalogu, osiem" Kieślowski - uznający Bergmana za najlepszego reżysera (zaś Bergman w 1995 r. nazwał "Dekalog" jednym z pięciu filmów, których "obejrzenie przyniosło mu największy pożytek") - wyrazi w rozmowie Zofii i Elżbiety podobne kwestie:
"- Ja nie chodzę do kościoła, nie używam słowa "Bóg", ale można nie wątpić, nie używając słów. Człowiek jest wolny. Może wybierać. Jeśli chce, może zostawić Boga poza sobą.
- A w to miejsce?
- Samotność tutaj, a tam... No, spróbuj pomyśleć do końca. Jeśli jest pustka, jeśli wtedy naprawdę jest pustka... to w takim razie...".
W przeciwieństwie do Bergmana, Kieślowski nie odrzucił Boga, który, choć pozornie milczący, uobecniał się w doświadczeniach bohaterów "Dekalogu" i "Trzech kolorów". Czyż finalnym spoiwem "Niebieskiego" nie stał się Hymn o miłości, a na ostateczne ocalenie zasłużyli kochający bohaterowie tryptyku?
Trylogię zamyka "Milczenie": mroczny film o braku porozumienia, rozgrywający się w obcym mieście, wśród ludzi mówiących niezrozumiałym językiem. Film, w którym reżyser wraca do dzieciństwa, przedstawia świat, w którym nie ma już miejsca dla Boga. Bergman wyraził to w jednym z wywiadów: w Szwecji, "pośrodku tej pełni życia mamy wielką pustkę, utraconą iluzję Boga". Wspomnienia będą wracać aż do ostatniego kinowego filmu, "Fanny i Aleksander" (1982), lecz rozliczenie z Bogiem i odrzucenie Go w początku lat 60. wydaje się ostateczne, i w jakiś sposób przewidywalne. Wcześniej, na dwa lata przed premierą "Jak w zwierciadle", ks. Amédé Ayfre, prekursor teologii filmu, pisał: "Odnaleźć można u Bergmana lęk przed złem i tęsknotę za dobrem, obecność diabła i nieodżałowaną, opłakiwaną nieobecność Boga".
Dramat samotności, choć nie z taką intensywnością, przeżywają po śmierci swoich żon dwaj pastorzy we "Włoskim dla początkujących" (reż. Lone Scherfig, 2000). Starszy stracił wtedy wiarę: "Bóg zabrał mi ją, ona zabrała mi Boga". Tadeusz Sobolewski nazwał pastora z "Jak w niebie" (reż. Kay Pollak, 2004), "nieszczęśliwego, skrępowanego psychozą grzechu sługę iluzorycznego Boga", parodią postaci bergmanowskich. Zagubienie i świadomość braku wracające w kinie nabierają głębokiego znaczenia religijnego: są świadectwem egzystencjalnego bólu po utracie czy odrzuceniu Boga, który był naprawdę ważny. Stanowią równocześnie wyzwanie dla tych, którzy od Boga odchodzą bez bólu: może Go nigdy nie spotkali?
Ks. Marek Lis jest teologiem-filmoznawcą. Opublikował m.in. "Światową encyklopedię filmu religijnego" (red. wraz z Adamem Garbiczem) oraz "Figury Chrystusa w »Dekalogu« Krzysztofa Kieślowskiego".