A w to miejsce...pustka?

Odnaleźć można uBergmana lęk przed złem itęsknotę za dobrem, obecność diabła inieodżałowaną, opłakiwaną nieobecność Boga.

12.08.2007

Czyta się kilka minut

Choć "Siódma pieczęć" (1956) oraz "Tam, gdzie rosną poziomki" (1957) znalazły się na opublikowanej w 1995 r. przez Papieską Radę ds. Komunikacji Społecznej "Liście 45 znaczących filmów", to szczególne znaczenie dla zrozumienia religijnej postawy szwedzkiego reżysera ma trylogia, na którą składają się "Jak w zwierciadle" (1960), "Goście Wieczerzy Pańskiej" (1962) i "Milczenie" (1963).

Pierwszy z filmów - o tytule zaczerpniętym z Hymnu o miłości św. Pawła - odsłania myślenie Bergmana o patriarchalnym Bogu, ingerującym bezwzględnie w ludzkie życie, destrukcyjnym dla psychiki: jawi się chorej Karin jako monstrualny pająk, który chce wpełznąć do jej łona. Tadeusz Szczepański podkreśla, że w zakończeniu filmu reżyser "przywołuje z trudem zdobywane i tracone chrześcijańskie credo z »Siódmej pieczęci«", tu wciąż jeszcze "Bóg jest miłością", także ludzka miłość posiada sakralny wymiar.

Inaczej miłość i Bóg prezentują się w środkowej części trylogii. Bohaterem "Gości Wieczerzy Pańskiej", kameralnego dramatu rozgrywającego się w ciągu kilku godzin chłodnej listopadowej niedzieli, jest Tomas Ericsson, pastor odprawiający nabożeństwo dla paru osób, udzielający pięciorgu z nich komunii. Spotkania z uczestnikami Wieczerzy Pańskiej, do których kolejno dojdzie, znaczą drogę ich duchowego i ludzkiego cierpienia. Podobnie jak w innych filmach, i tu dochodzą do głosu wątki biograficzne: w nazwisku księdza rozbrzmiewa imię ojca reżysera, surowego luterańskiego pastora, a imię Tomas przywodzi na myśl wątpiącego apostoła. W zakrystii odbywają się trzy rozmowy, obnażające kryzys pastora. Pierwsza, z zakrystianinem, Algotem Frövikiem, zostaje odłożona na czas popołudniowego nabożeństwa w Frostnäs, za trzy godziny. Po nim pojawia się para: rybak Jonas Persson (grany przez Maksa von Sydowa) z ciężarną żoną Karin. Jonasa przenika obawa przed nuklearną zagładą, zatruwają myśli samobójcze. Wątpiący, zagubiony pastor nie potrafi mu pomóc. Słowa "Musimy zaufać Bogu", skierowane do rybaka, ale i do siebie, mają sens wtedy, gdy się w Niego wierzy. I ta rozmowa zostaje odłożona - Jonas wróci po odwiezieniu do domu żony. Wtedy zjawia się Märta Lundberg, wiejska nauczycielka, i próbuje pocieszyć udręczonego Tomasa. Jego cierpienie nie wynika z przeziębienia i chłodu: prawdziwym powodem udręki jest to, że "Bóg milczy". Niewierząca Märta chce wiedzieć, czy Tomas przeczytał list; on po jej wyjściu spogląda na fotografię zmarłej kilka lat wcześniej żony i nareszcie czyta list, w którym zakochana w pastorze kobieta wyrzuca mu neurotyczną wiarę i obojętność wobec Jezusa. Ona, wolna od religijnych obciążeń, widzi sens życia w miłości, której doznawała we własnej rodzinie. Gdy powraca zdesperowany Jonas, pastor odsłania swój dramat: "A jeśli Boga nie ma? To co wtedy?". Z zimną konsekwencją przedstawia etapy kryzysu - ojcowski, kochający Bóg był coraz straszniejszy. Dopiero negacja zdaje się przynieść ukojenie: "Nie ma żadnego Stwórcy, żadnego Wszechmocnego, żadnego Absolutu". Jeśli Bóg nie istnieje, to nie trzeba wyjaśniać cierpienia, ani samotności, ani okrucieństwa. Jonas wychodzi - chwilę później odbierze sobie życie, zaś osamotniony pastor wyszeptuje słowa Ukrzyżowanego "Boże, czemuś mnie opuścił?".

I choć wraca Märta, obejmująca Tomasa niczym w scenie Piety, to pastor nie odnajduje pociechy w jej miłości. Utracił wiarę, potrafi kochać jedynie cień, idealizowane wspomnienia zmarłej żony. Märta, odrzucana, towarzyszy pastorowi w drodze do Frostnäs, na kolejnych etapach jego drogi krzyżowej. Wreszcie w kościółku Algot opowiada o swoim rozumieniu Chrystusowej Męki: gorsze od cierpień fizycznych musiało być osamotnienie i zwątpienie. "Być samemu, kiedy naprawdę trzeba kogoś, na kim można się oprzeć. To straszne cierpienie". Przeżywane przez Chrystusa na krzyżu milczenie Boga, o którym mówi zakrystianin, powraca w doświadczeniu pastora. Lecz przywołanie krzyża prowadzi dalej, otwierając na pamięć o Zmartwychwstaniu. Oprócz niewierzącej, a mimo to próbującej modlić się Märty, w kościele nie ma nikogo: to dla niej Tomas, dzięki miłości, zaczyna odprawiać nabożeństwo, słowa Sanctus kończą film.

Ćwierć wieku później w "Dekalogu, osiem" Kieślowski - uznający Bergmana za najlepszego reżysera (zaś Bergman w 1995 r. nazwał "Dekalog" jednym z pięciu filmów, których "obejrzenie przyniosło mu największy pożytek") - wyrazi w rozmowie Zofii i Elżbiety podobne kwestie:

"- Ja nie chodzę do kościoła, nie używam słowa "Bóg", ale można nie wątpić, nie używając słów. Człowiek jest wolny. Może wybierać. Jeśli chce, może zostawić Boga poza sobą.

- A w to miejsce?

- Samotność tutaj, a tam... No, spróbuj pomyśleć do końca. Jeśli jest pustka, jeśli wtedy naprawdę jest pustka... to w takim razie...".

W przeciwieństwie do Bergmana, Kieślowski nie odrzucił Boga, który, choć pozornie milczący, uobecniał się w doświadczeniach bohaterów "Dekalogu" i "Trzech kolorów". Czyż finalnym spoiwem "Niebieskiego" nie stał się Hymn o miłości, a na ostateczne ocalenie zasłużyli kochający bohaterowie tryptyku?

Trylogię zamyka "Milczenie": mroczny film o braku porozumienia, rozgrywający się w obcym mieście, wśród ludzi mówiących niezrozumiałym językiem. Film, w którym reżyser wraca do dzieciństwa, przedstawia świat, w którym nie ma już miejsca dla Boga. Bergman wyraził to w jednym z wywiadów: w Szwecji, "pośrodku tej pełni życia mamy wielką pustkę, utraconą iluzję Boga". Wspomnienia będą wracać aż do ostatniego kinowego filmu, "Fanny i Aleksander" (1982), lecz rozliczenie z Bogiem i odrzucenie Go w początku lat 60. wydaje się ostateczne, i w jakiś sposób przewidywalne. Wcześniej, na dwa lata przed premierą "Jak w zwierciadle", ks. Amédé Ayfre, prekursor teologii filmu, pisał: "Odnaleźć można u Bergmana lęk przed złem i tęsknotę za dobrem, obecność diabła i nieodżałowaną, opłakiwaną nieobecność Boga".

Dramat samotności, choć nie z taką intensywnością, przeżywają po śmierci swoich żon dwaj pastorzy we "Włoskim dla początkujących" (reż. Lone Scherfig, 2000). Starszy stracił wtedy wiarę: "Bóg zabrał mi ją, ona zabrała mi Boga". Tadeusz Sobolewski nazwał pastora z "Jak w niebie" (reż. Kay Pollak, 2004), "nieszczęśliwego, skrępowanego psychozą grzechu sługę iluzorycznego Boga", parodią postaci bergmanowskich. Zagubienie i świadomość braku wracające w kinie nabierają głębokiego znaczenia religijnego: są świadectwem egzystencjalnego bólu po utracie czy odrzuceniu Boga, który był naprawdę ważny. Stanowią równocześnie wyzwanie dla tych, którzy od Boga odchodzą bez bólu: może Go nigdy nie spotkali?

Ks. Marek Lis jest teologiem-filmoznawcą. Opublikował m.in. "Światową encyklopedię filmu religijnego" (red. wraz z Adamem Garbiczem) oraz "Figury Chrystusa w »Dekalogu« Krzysztofa Kieślowskiego".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2007