Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rozmowa ma kilka poziomów. Medialną uwagę najbardziej przykuwa strona psychologiczno-towarzyska: jak się odbywa zwolnienie szefa poważnej agencji, kto kogo i gdzie popiera, kto komu i dlaczego o tym opowiada, kto i po co to nagrywa, wreszcie: kto i jak to publikuje. Zaglądanie za kulisy ma długą tradycję, lecz zwykle traktuje się je co najwyżej jako ciekawostkę towarzyską – by wspomnieć tylko rozmowę Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym.
W nagraniu jest też jednak wiele informacji znacznie poważniejszych – takich, które najuważniej powinni czytać prokuratorzy. Szczegółowe opisy „słupów” i „wytransferowania” milionów złotych – to wszystko podpada pod konkretne paragrafy. Są tam też opisy sytuacji, którymi już dziś interesują się organy ścigania.
Największej uwagi ze strony opinii publicznej wymagałoby jednak coś innego. Były szef państwowej agencji opisuje, jak z instytucji, nad którą sprawuje nadzór właścicielski, wyprowadza się pieniądze. Lista sposobów na uzyskiwanie nieuczciwych profitów jest długa i traktowana jako oczywistość – także przez słuchającego. Brak reakcji na takie zjawiska ma w rozmowie swoje uzasadnienie: „Ale dobra, to tam ja taki upierdliwy nie byłem”. Uderzające jest samozadowolenie osoby, która wszystkie opisywane przez siebie zjawiska wyciąga na jaw tylko dlatego, że spotkało go „chamstwo” w postaci odwołania ze stanowiska. To dobre samopoczucie najwyraźniej bierze się z przekonania, że jego następcy są jeszcze gorsi. On zaś przecież postrzegał niektóre zachowania przełożonych i podwładnych jako przesadzone lub nieadekwatne... Tak właśnie krok za krokiem sfera publiczna stacza się w kompletną degrengoladę. Tak dużą, że politycy sami dostarczają dowodów na swoją demoralizację, uważając ją za coś zupełnie normalnego. Już nie czują, jaki się za nimi ciągnie „smród”.