Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wśród dostojników kościelnych wszelkich wyznań niewiele jest postaci tak barwnych i charyzmatycznych, jak zmarły 28 stycznia, w wieku 69 lat, abp Christodulos, głowa greckiego Kościoła prawosławnego. Był jego przywódcą nie tylko z urzędu. Nie przypadkiem 60 proc. Greków uważało, że nawet przykuty do łóżka, w zaawansowanym stadium raka wątroby, powinien pozostać na czele Kościoła.
Arcybiskup Aten i całej Grecji Christodulos (Christos Paraskevaidis) urodził się w 1939 r. w Ksanti w Grecji. W 1962 r. ukończył wydział prawa Uniwersytetu w Atenach, a w 1967 r. wydział teologii tej samej uczelni, otrzymując tytuł doktora teologii. Jeszcze podczas studiów, w 1961 r., w monasterze
św. Barlaama na Meteorach złożył śluby mnisze i otrzymał święcenia diakońskie, a cztery lata później kapłańskie. W 1974 r. przyjął święcenia biskupie. W 1998 r. został wybrany arcybiskupem Aten i całej Grecji. Był autorem wielu prac teologicznych, szczególnie o tematyce moralnej. Słynął z oryginalnych, dynamicznych i interesujących kazań, umiejętności pracy z dziećmi i młodzieżą oraz wykorzystywania środków masowego przekazu do głoszenia Słowa Bożego.
Gdyby nie Christodulos, nie doszłoby pewnie do pamiętnej wizyty Jana Pawła II w Atenach wiosną 2001 roku. To on przekonał Święty Synod, wrogi wizycie papieża. Sam dwukrotnie odwiedził Watykan - przybył na pogrzeb Jana Pawła II, a pod koniec 2006 r. złożył wizytę Benedyktowi XVI. W Kościele greckim były to decyzje przełomowe.
W pamięci Greków Christodulos zapisze się z pewnością jako wielki obrońca hellenizmu i miejsca religii w życiu Grecji. Na obu polach inicjował potężne akcje protestu - przeciwko planowanemu usunięciu z dowodów osobistych informacji o wyznaniu czy przeciw używaniu greckiej nazwy "Macedonia" przez post-jugosłowiańską republikę. Starał się ukrócić skandale korupcyjne i obyczajowe wśród duchownych. A Turków irytował, bo nazywał ich "barbarzyńcami", dla których nie ma miejsca w UE.
TS