Żeby było jasne...

Mimo krytycznego poglądu Krzysztofa Burnetki na temat zachowania mediów wobec sprawy Andrzeja S., wyrażonego w tekście “Domniemywanie niewinności" (“TP" nr 29/04), autor kilka razy formułuje uwagi, które krytycyzm jakby biorą w nawias, usprawiedliwiając zachowanie dziennikarzy. Po pierwsze, fakt, że jakiś policjant wypaplał mediom sensacyjne informacje o osobie publicznej rzuca cień na policję, ale bynajmniej nie wydobywa z cienia dziennikarzy, którzy te informacje przekazali dalej. Po drugie, fałszywe jest zdanie, że “zważywszy na popularność Andrzeja S. sprawa i tak stałaby się głośna". Bez dziennikarzy nic nie staje się głośne. Wiadomość pewnie dotarłaby do środowiska warszawskich terapeutów czy stołecznego środowiska ludzi kultury, ale czy dowiedziałby się o sprawie np. mieszkaniec Bytomia? Burnetkę zdaje się bardziej denerwować obłuda mediów, wyrażająca się w sposobie informowania, niż samo postępowanie tj. fakt informowania, na co wskazuje jego uwaga, że podanie pełnego nazwiska podejrzanego “może byłoby w sumie uczciwsze". Tymczasem kwestia sposobu informowania jest drugorzędna. Godziwiej jest więzić niewinnego człowieka o chlebie i wodzie niż tylko o wodzie, ale sam fakt więzienia niewinnego jest na tyle paskudny, że zatrzymywanie się nad takimi szczegółami wygląda niedorzecznie.

Burnetko pisze: “Smutne tylko, że gdyby do wiadomości publicznej nie przedostała się wiadomość, iż pedofilem jest jeden z najsławniejszych polskich psychoterapeutów, dyskusja nad kondycją tego zawodu mogłaby w ogóle nie wybuchnąć". Prawdą jest, że impulsem większości ludzkich zachowań, m.in. dyskusji publicznych, są emocje, których pobudzaniu sprzyja konkret. Informacja pozbawiona konkretnych danych demaskujących podejrzanego psychoterapeutę nie wywołałaby tak żywej reakcji. Ale, po pierwsze, nie można poświęcać czyjegoś dobra tylko po to, by ludzie mogli sobie podyskutować. Po drugie, warto się zastanowić, do jakiej dyskusji prowokują takie demaskacje. Do wywołania dyskusji nad kondycją zawodu psychologa z pewnością wystarczyłoby ujawnienie, że znany terapeuta jest podejrzany o pedofilię.

Krzysztof Burnetko stwierdza na koniec, że jeśli dziennikarze będą pisać o podejrzanych nie “X popełnił przestępstwo", lecz “X jest podejrzany o popełnienie przestępstwa" (...) “taki standard zaspokoi i wymogi wymiaru sprawiedliwości, i prawo opinii publicznej do informacji". Czy na pewno? Rzecz chyba nie w braku słowa “podejrzany", ale w dookreślaniu X-a. Są przypadki, kiedy wina oskarżonego właściwie nie podlega dyskusji, jak to bywa w przypadku tyranów albo znanych gangsterów. W przypadku Andrzeja S. taka sytuacja nie miała miejsca. Dziennikarze (i policjanci) doprowadzili do śmierci cywilnej człowieka, o którego winie nie mogli być wówczas przekonani. To, że dziś wiemy o sprawie więcej, nie zmienia faktu, że dziennikarze postąpili jednak niegodziwie.

TOMASZ DZWONEK (Kraków)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2004