Z wolnością w przepaść

Jestem wolny, kiedy wyrażam swą wolę, mówiąc: „Bądź wola twoja”, a nie kiedy mówię: „Niech będzie wola moja”.

16.08.2014

Czyta się kilka minut

Nie było cię i nie będzie cię, ale teraz jesteś. Jeszcze jesteś. Jeśli tedy świadomie rozporządzić masz swym życiem, musisz wiedzieć, czym jest owo „teraz”, w którym przypadło ci wziąć udział. I co to za czasy, których momentem jest to twoje, jak i moje „teraz”?

Żyjemy w czasach kultu wolności. Od kilku już stuleci ludzkość „zachodnia” kroczy za swą awangardą, dumnie dzierżąc sztandary głoszące wolność ponad wszystko. Nasze „teraz” na tej drodze to zbłądzenie. Idziemy wiedzeni fałszywym pojęciem wolności.

Jak do tego doszło?

Zgodnie z miłością

„Na początku” była prawda. Nie tyle chodziło bowiem o wolność, ile o prawdę. Prawda była wartością niekwestionowalną. Prawda ta pojęta została jako zgodność. To, z czym wszystko pretendujące do bycia prawdą miało „być zgodne”, stanowiło miarę, do której należało się stosować. Również wtedy na pytanie: „jak rozporządzić swym życiem?”, „jak żyć?”, odpowiadano, że „zgodnie z …”. I choć różnie tę miarę pojmowano, to jednak była to miara. W starożytności, i nie tylko, uczono życia zgodnego z ideą człowieczeństwa, z istotą człowieka czy ze swoistą jego funkcją, a nade wszystko zgodnego z naturą. Chrześcijaństwo uczyło życia zgodnego z wolą Boga, co oznaczało życie zgodne z przykazaniami Bożymi, które streścić można było w jednym – w przykazaniu miłości.

Jednakże wyzwolona przez chrześcijaństwo wolność, choć pierwotnie pojęta trafnie, rozpoznała później prawdę i jej miarę jako przeszkodę na drodze wolności. Wszelka zadana człowiekowi predeterminacja uznana została za ograniczenie, za krępujące człowieka więzy. Jego zadaniem stało się wyzwalanie, pojęte jako zrywanie tych więzów. W rezultacie „na początku” już nie był logos, lecz nieokreślenie i wolność nadania sobie dowolnego określenia. Na początku był czyn, ale nie czyn miłości, lecz czyn wolności. Wszelkie miary zostały odrzucone. Wybór stawał się trafny przez to, że był moim wyborem.

Wyzwolenie jednak to nie wolność, to pół wolności, które nadal jest niewolą. Wyzwolenie to ledwie wstęp do wolności, który wzięto za wolność samą. Towarzyszące mu podniecenie egzystencjalne zwodzi. Owa „wolność od”, wolność negatywna, to pułapka na drodze wolności.

I rób, co chcesz

Tymczasem już św. Paweł dobrze rozumiał, iż rzeczywiście „wszystko mi wolno”, ale „nie wszystko buduje” i „niczemu nie oddam się w niewolę” (por. 1 Kor 6, 12 i 10, 23). Również św. Augustyn uczył, by robić, co się chce, ale to „robienie, co się chce” nie było czymś samym dla siebie, lecz związane było miłością. Chrześcijaństwo grecki rozum wraz z jego zadaniem poznawania zastąpiło sercem i przykazaniem miłości. Zatem już nie: „poznawaj i rób, co chcesz”, jak powiedzieć mógłby Sokrates, lecz „kochaj i rób, co chcesz”. Nawet jeszcze Immanuel Kant doskonale rozumiał, iż „wolność od”, wolność niczym nie związana, nie jest wolnością, wolność bowiem możliwa jest dzięki prawu moralnemu i tylko związanie swego życia prawem moralnym czyni człowieka wolnym. Owszem, powinienem się wyzwolić ze wszelkich interesownych pobudek, ale nie po to, by tak „wyzwolonym” pozostać, lecz by związać się prawem moralnym.

Wolność to rozwiązanie w celu zawiązania, to zerwanie więzów, by więzy zadzierzgnąć. Poprzestawanie na rozwiązaniu, bez związania, prowadzi do rozwiązłości.

Człowiek nie-związany sądzi, iż jego wola jest wolną wolą. Jednakże taka wola, jeśli jest sama, staje się samowolą. Samowola nie jest wolnością. „Wolny jest człowiek, który chce bez samowoli” – uczył Martin Buber, który dobrze rozumiał, iż wyzwolenie od więzów jest „wyzwoleniem do odpowiedzialności”. Samowola, natrafiając na opór, musi okazać się gwałtem, który ostatecznie zawsze kończy się porażką. Wolność, moja wolność, jest w pełni wolnością, kiedy wchodzi w dialog z wolnością mego „naprzeciw”. Jeśli bowiem to „miejsce” nie jest wolne, a chciałbym je zająć, to albo rozpocznę z tobą, który to miejsce zajmujesz, wojnę, albo rozpocznę z tobą dialog.

Pierwotnym bowiem podmiotem wolności nie jest moje ja, moja pojedyncza wola, lecz wola twoja i moja. Człowiek nie jest wolny sam w sobie, lecz staje się wolny w relacji z innym, w przyjęciu i podjęciu wiążącej go więzi. Jestem wolny, kiedy wyrażam swą wolę, mówiąc: „Bądź wola twoja”, a nie kiedy mówię: „Niech będzie wola moja”.

Źródłowa odpowiedzialność

Kto wytłumaczy zachodzącemu człowiekowi Zachodu, iż – uwiedziony fałszywą gwiazdą – wiedziony jest w przepaść? Kto wytłumaczy, iż owo: „Stawaj się sobą i rób, co chcesz” jest egzystencjalną pseudomoralnością, jednostronnością, w której pół prawdy utknęło i przemieniło się w nieprawdę? Filozofowie dialogu, którzy trafnie rozpoznali ducha europejskiego jako „ducha Ja”, czy wręcz jako „satanizm Ja”, słabo są dziś słyszalni.

Tymczasem już pod koniec lat 20., na 10 lat przed II wojną światową, Dietrich Bonhoeffer, jeden z bohaterów etycznych XX w., przekonywał, iż stać się wolnym znaczy: „stać się wolnym od siebie samego, od swego kłamstwa, jakobym był tu tylko ja sam, (…) stać się wolnym od siebie samego dla innego” (Werke, Bd. 11, München 1994, s. 461). Tak pojęta wolność nie jest „jakimś indywidualnym uprawnieniem, lecz jest odpowiedzialnością” (por. tamże, Bd. 16, München 1996, s. 540). Odpowiedzialność ta nie jest jednak ową tak dobrze znaną odpowiedzialnością negatywną, która występuje „po czynie”, będąc dopiero jego konsekwencją. Wedle jej nowego rozumienia nie patrzy ona wstecz i nie ma na myśli jakiegoś uczynionego przez ciebie zła.

Odpowiedzialność ta jest na wskroś pozytywna, patrzy w przód i ma na uwadze zdane na ciebie dobro. Ona cię wiąże i do czynu dopiero motywuje. Występując „przed czynem”, jest od niego niezależna. To ona jest „na początku”. I jeśli stajesz się nieodpowiedzialny, to możliwe jest to tylko dlatego, że właśnie jesteś odpowiedzialny. Twoje nabywanie kwalifikacji odpowiedzialnego bądź nieodpowiedzialnego jest czymś przygodnym, natomiast twoja źródłowa odpowiedzialność wiąże cię w sposób istotowy, będąc niezależną od twoich wyborów.

Tak tedy nie owo: „stawaj się sobą i rób, co chcesz”, lecz: „bądź odpowiedzialny i rób, co chcesz”. I tylko wtedy możesz zarazem stawać się sobą. Odpowiedzialność, twoja odpowiedzialność, decyduje bowiem o twojej niedającej się niczym podmienić indywidualności.


JACEK FILEK jest filozofem, publicystą i tłumaczem. Wykłada etykę i filozofię człowieka na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz historię filozofii w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera. W ubiegłym roku, nakładem wydawnictwa HOMINI, ukazała się jego książka pt. „Etyka. Reinterpretacje”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2014