"Wylęgarnia geniuszów"

Lekturę tej książki radzę zacząć od strony 314, gdzie narysowano drzewo genealogiczne tytułowego rodu. Jego przestudiowanie ułatwi orientację w gąszczu postaci i anegdot biograficznych wypełniających tom, który, choć w zasadniczym zrębie jest dziełem Janiny Kumanieckiej, wykorzystuje też teksty innych autorów, przez co chronologia opowieści bywa nieco meandryczna.
 /
/

U korzeni tego drzewa (obróconego koroną w dół) znajduje się Abraham Jakub Stern (1762-1842), jedna ze sztandarowych postaci haskali, czyli Oświecenia żydowskiego, matematyk i wynalazca, inicjator założenia warszawskiej Szkoły Rabinów. Stanisław Staszic, który sprowadził go z Hrubieszowa do Warszawy, rekomendując jego kandydaturę Towarzystwu Przyjaciół Nauk pisał: “Stern, znany dobrze Towarzystwu, ma nadzwyczajną biegłość w mechanice. Wynalazca machiny arytmetycznej czterech działań z ułomkami. Podaję go na przybranego" (już po śmierci swego protektora został członkiem czynnym TPN, jako pierwszy i jedyny Żyd). Namalowany przez Jana Antoniego Blanka portret Sterna z jego maszyną rachunkową znalazł się w wiele lat później na słynnej wystawie “Polaków portret własny".

Pokolenie następne reprezentują córka Sterna Sara i jej mąż Chaim Zelig Słonimski (1810-1904), kontynuator naukowych pasji teścia i podobnie jak on działacz haskali, astronom i wynalazca, autor wielu książek i wydawca hebrajskiego tygodnika “Hacfira". “Przepłynął przez ocean ogromny - wiek cały. / Zrozumiał gwiazd koleje i czasu rachunek. / Znad ksiąg starych do nieba podnosił wzrok śmiały" - tak sportretował go wnuk Antoni w nostalgicznym poemacie “Popiół i wiatr", pisanym w wojennym Londynie.

Chaim Zelig Słonimski był propagatorem umiarkowanej asymilacji, połączonej z zachowaniem tradycji religijnej. Dwaj z trzech jego synów dokonali jednak innego wyboru. Ludwik-Leonid (1850-1918), ekonomista i współpracownik “Russkoj Mysli", a potem “Wiestnika Jewropy", osiadłszy w Petersburgu ożenił się z Fainą Wengierową, pochodzącą również z rodziny o żydowskich korzeniach, identyfikującą się jednak całkowicie z kulturą rosyjską, i oboje w rok po ślubie przeszli na prawosławie. Stanisław (1853-1916), znany warszawski lekarz, znajomy Bolesława Prusa i wedle niektórych pierwowzór doktora Szumana z “Lalki" (choć Antoni Słonimski nie znajdował cech wspólnych między ojcem a bohaterem wymyślonym przez Prusa), przyjął chrzest w Kościele rzymskokatolickim. Czytamy w “Popiele i wietrze": “Piękny profil miał młody pan doktor Słonimski, / Może mniej katolicki - ale bardziej rzymski"...

Drzewo staje się teraz bardziej rozłożyste. Spośród przedstawicieli jego rosyjskiej gałęzi wymieńmy dwóch z pięciorga potomków Leonida i Fainy (zwanej przez Antoniego ciocią Fanny): osiadłego w Ameryce Nicolasa Slonimsky’ego (1894-1995), pianistę, dyrygenta, autora leksykonów muzycznych i barwnych wspomnień wydanych także w Polsce (“Słuch absolutny"), oraz pozostałego w Rosji Michaiła (1897-1972), prozaika, w latach 20. członka petersburskiej grupy “Bracia Serafiońscy", później piszącego powieści podporządkowane kanonom socrealizmu. Wspomnijmy też syna Michaiła, pianistę, muzykologa i kompozytora Siergieja (ur. 1933), za rządów sowieckich gromionego za formalizm, autora oper “Wiryneja", “Mistrz i Małgorzata" i “Hamlet".

Gałąź polską reprezentują potomkowie Stanisława Słonimskiego i Eugenii z Poznańskich: Piotr Wacław (1893-1944), biolog i lekarz poległy wraz z żoną Janiną w Powstaniu Warszawskim; ich syn, również Piotr (ur. 1922), podczas wojny żołnierz AK, dziś sławny genetyk mieszkający od końca lat 40. we Francji; i oczywiście Antoni Słonimski (1895-1976), poeta z kręgu Skamandra, felietonista, krytyk teatralny, jedna z najważniejszych postaci literatury polskiej XX wieku, a w ostatnich dwóch dekadach życia niemal instytucja życia publicznego w PRL.

***

To właśnie chęć przypomnienia postaci Antoniego Słonimskiego i złożenia mu hołdu przyświecała pomysłodawcy tej książki. Adam Michnik, bo o nim mowa, w przedrukowanym na początku tomu eseju “Któż to ma czelność zwać mnie odszczepieńcem" wspomina, jak wiosną 1972 roku został sekretarzem osobistym Słonimskiego. Zwolniony z więzienia jesienią 1969 roku, po przepracowaniu dwóch lat w fabryce lamp elektronowych im. Róży Luksemburg czekał od kilku miesięcy, by władze wydały mu zgodę na wznowienie studiów. “Czułem się zepchnięty na margines życia, niepotrzebny nikomu". I nagle tego samego dnia przyszła zgoda na podjęcie zaocznych studiów na Uniwersytecie Poznańskim - oraz zaproszenie do współpracy ze znakomitym pisarzem, który stał się już wówczas symbolem oporu zbuntowanych elit intelektualnych wobec władzy komunistycznej, a od kilkunastu miesięcy był stałym felietonistą katolickiego “Tygodnika Powszechnego" - on, nieodrodny dziedzic tradycji lewicowo-liberalnych, laickich i antyklerykalnych, spadkobierca formacji ukształtowanej przez pozytywizm warszawski.

“Jego droga od przedwojennych »Wiadomości Literackich« i sojuszu z Boyem do »Tygodnika Powszechnego« i sojuszu z Turowiczem była długa i trudna - pisze Michnik. - Nie stał się konwertytą. Nie zatracił swej tożsamości laickiego racjonalisty, ale obdarzał Kościół wielkim szacunkiem i w pełni rozumiał jego doniosłą rolę w Polsce... Obecność na łamach »Tygodnika Powszechnego« dawała mu komfort psychiczny, a krakowscy redaktorzy - pełną wolność".

Portret Antoniego Słonimskiego nakreślony przez Adama Michnika stał się teraz częścią znacznie rozleglejszej i dość zróżnicowanej całości. Znalazły się w niej trzy inne teksty publikowane wcześniej na łamach “Gazety Wyborczej": “Sto jeden lat burzliwego życia Nicolasa Slonimsky’ego" pióra Lawrence’a Wechslera, rozmowa z Piotrem Słonimskim przeprowadzona przez Annę Bikont i Sławomira Zagórskiego oraz reportaż Anny Żebrowskiej o Siergieju Słonimskim. Połączono je rozbudowaną narracyjną ramą; jej autorka, Janina Szymańska-Kumaniecka, jest córką Ireny Szymańskiej, edytorki o wielkich zasługach, należącej po wojnie do kręgu przyjaciół Słonimskiego. Nie zabrakło więc dyskretnie wplecionej w narrację osobistej anegdoty. Pisząc o niepowodzeniach szkolnych Słonimskiego (pasja satyryczna, której dał upust w szkolnym pisemku, sprawiła, że wylano go z piątej klasy), Kumaniecka wspomina: “Jakieś pół wieku później, kiedy, świeżo upieczona maturzystka, zajechałam z matką przed pełniący w tym czasie funkcję Domu Pracy Twórczej pałac Radziwiłłów w Nieborowie, u podjazdu stał Antoni Słonimski i powitał mnie słowami: »Gratuluję! Dokonała pani tego, co mnie nigdy się nie udało«"...

Wyliczając postacie pojawiające się na kartach tej książki, wiele z nich pominąłem: choćby Józefa Słonimskiego, trzeciego z synów Chaima Zeliga i Sary, genialnego lingwistę i życiowego nieudacznika, opętanego ideą stworzenia języka międzynarodowego, albo Aleksandra Słonimskiego, syna Leonida i Fainy, puszkinologa, którego żona była w prostej linii potomkinią Olgi Puszkiny, siostry poety. Tematów zaś, o które się tu zahacza, starczyłoby na kilka tomów. Dylematy asymilujących się Żydów, nie tylko polskich, ale i rosyjskich (“Matka tworzyła mity i legendy, by zakamuflować żydowskie pochodzenie rodziny - pisze o Fainie Nicolas. »Ja jestem Ukrainką! - krzyknęła kiedyś zdenerwowana - a twój ojciec Polakiem z Rosji!«"). Świat polskiej inteligencji pozytywistycznego chowu, której przedstawicielem był doktor Stanisław Słonimski. Powojenne wybory polityczne czołowych Skamandrytów. I tak dalej, i tak dalej... Czytając z wielkim zajęciem tę opowieść o “kuźni" czy też “wylęgarni geniuszów", a przynajmniej ludzi wybitnych i nietuzinkowych, myślę, że wciąż czeka na napisanie obszerna monografia Antoniego Słonimskiego, obejmująca zarówno jego życiorys, jak i jego twórczość. (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2003, s. 332. Na końcu bibliografia oraz indeks osób. Książka - jak wszystkie pozycje z biograficznej serii Iskier - wydana bardzo ładnie, z mnóstwem ilustracji w tekście; opracowanie graficzne Andrzeja Bareckiego.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2004