Witkacy i Zielona Sowa

Sygnały o dyskusji wokół opublikowania przez Zieloną Sowę "622 upadków Bunga" Witkacego, rozpoczętej artykułem pana prof. Janusza Deglera ("Edytorzy i piraci", "TP" nr 2/06), dotarły do mnie ze znacznym opóźnieniem. Ponieważ dwukrotnie zostało przywołane moje nazwisko, nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać głos w tej sprawie, choć odnoszę wrażenie, że stałem się jej mimowolnym bohaterem z przypadku.

Na zlecenie wydawnictwa napisałem posłowie, które od początku pojmowałem w kategoriach nie tyle opracowania naukowego, co eseju, wyrażającego perspektywę czytelnika. Z uwagi na skromną objętość myślałem przede wszystkim o samym Witkacym, jego dorobku prozatorskim, hierarchizacji występujących na płaszczyźnie powieści zabiegów formalnych i personalnych charakterystyk. Gdybym przygotowywał tekst na kształt wstępów Biblioteki Narodowej, kwestia opracowania edytorskiego na pewno znalazłaby tam miejsce.

Oczywiście, w żadnym stopniu nie usprawiedliwia to pominięcia pracy śp. Anny Micińskiej (którą zawsze podziwiałem). Brak informacji o tym, jak i dzięki komu młodzieńcza powieść Witkacego trafiła do czytelnika, jest poważnym błędem. Nie było w tym jednak żadnej perfidnej intencji. Za moje niedopatrzenie spotkała mnie zresztą zasłużona kara, gdyż tak traktuję umieszczenie mojej osoby w negatywnym kontekście na łamach "Tygodnika". Moje nazwisko zapewne równie negatywnie utrwali się w pamięci zasłużonych, wybitnych i niezmiernie szanowanych przeze mnie witkacologów. Przyjmuję pokutę z pokorą, mając nadzieję, że sprawa mimo wszystko znajdzie konstruktywne rozwiązanie.

Mimo że nie posiadam upoważnień do wypowiadania się w imieniu wydawnictwa, dla którego pracuję jedynie na umowy zlecenia, chciałbym na koniec powiedzieć coś jeszcze. Otóż Zielona Sowa w tych trudnych czasach jest miejscem, gdzie humaniści mają szansę pracować w swojej profesji, przygotowując niezwykle zróżnicowany repertuar wydawniczy, zaczynając od podręczników i słowników, a skończywszy na młodej polskiej poezji i prozie. Bogactwo oferty oraz wyważona polityka cenowa stwarzają dużej grupie czytelników atrakcyjną możliwość łatwo dostępnej lektury. Szkoda, że przy okazji, jak odnoszę wrażenie, nieporozumienia, mianem piratów obdarza się wydawnictwo, które odgrywa przecież jakąś rolę kulturotwórczą.

Na koniec chciałbym raz jeszcze wyrazić szacunek dla witkacologów, których dokonania są ważną częścią mojej edukacji intelektualnej, i przeprosić, jeśli moja praca uraziła kogokolwiek pod względem merytorycznym. Mam nadzieję, że może kiedyś nazwisko moje będzie mogło znaleźć się na łamach "Tygodnika" w bardziej nobilitującym kontekście.

Łukasz Badula

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2006