W sprawie głupiej sprawy

Autor "Po Zagładzie" przedstawił autorski pomysł, jak pisać o stosunkach polsko-żydowskich i nie lękać się politycznej poprawności. Próby karcenia go za to, co powinno być esencją postawy badacza, są zaskakujące.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Od kilku tygodni trwa w mediach dyskusja dotycząca czasów instalowania się w Polsce władzy komunistycznej. Wśród wielu tematów związanych z latami 1944-47 dominuje jednak tylko jeden, wywołany lekturą "Strachu" Jana T. Grossa. Stosunki polsko-żydowskie po wojnie to obszar nie do końca przebadany. Wywołuje emocje.

Głos w dyskusji zabrał także IPN, nie tylko polemikami na temat "Strachu" autorstwa Piotra Gontarczyka, Bogdana Musiała czy niżej podpisanego, ale przede wszystkim kilkoma ważnymi książkami. Na przełomie roku ukazały się "Atlas polskiego podziemia niepodległościowego w latach 1944-1956", praca Bożeny Szaynok "Z historią i Moskwą w tle. Polska a Izrael 1944-68" oraz "Po Zagładzie" Marka J. Chodakiewicza. Ta ostatnia pozycja, w dużej mierze dzięki jednostronności "Strachu", stała się hitem miesiąca, ale wywołała też polemiki. Krytyka, poczynając od Pawła Machcewicza w "Gazecie Wyborczej" i Grzegorza Motyki w "Newsweeku", a kończąc na Bożenie Szaynok i Dariuszu Libionce w "Tygodniku Powszechnym" ("Głupia sprawa", nr 5/08), spotyka zarówno autora, jak i IPN, który - według recenzentów "TP" - nie powinien wydawać tak słabych pozycji naukowych.

Chodakiewicz zapewne obroni się najlepiej, o ile uzna, że jego głos w tej debacie jest jeszcze wskazany (w USA utarł się zwyczaj, że autor milczy po oddaniu pracy pod osąd krytyków). Ja stwierdzę jedynie, iż zarzut, że IPN wydaje książki historyka manifestującego niechęć do dorobku tej instytucji, jest kuriozalny. Kto go zresztą formułuje? Dariusz Libionka jeszcze do niedawna był pracownikiem IPN i nikt go stąd nie wyrzucał, a Bożena Szaynok właśnie wydała w Instytucie swoją książkę. Z ich wywodu wynika, że polityka wydawnicza IPN powinna być podporządkowana światopoglądowi kierownictwa. Władze Instytutu tymczasem zamierzają wydawać książki, które uznają za dobre i ważne, także wtedy, gdy nie utożsamiają się z tezami i poglądami autorów. W imię zasad fundamentalnych: wolności badań i tolerancji wobec niechcianych i nielubianych poglądów. Uważamy bowiem, że ważną rolą IPN jest dbanie nie tylko o poziom prac, ale także o pluralizm funkcjonujących de facto, a zatem mających prawo do publicznego istnienia, poglądów.

Słabość czy siła

Zarzuty merytoryczne wobec Chodakiewicza podzieliłbym na dwie kategorie. Te słuszne, to np. źle rozwiązany skrót CKŻP (za co winę ponosi, oczywiście, redaktor wydania polskiego), czy też nie zawsze trafne przypisywanie żydowskiego pochodzenia postaciom komunistycznego establishmentu. Zgadzam się także, że Chodakiewicz - mając ambicje całościowego zbadania tematu - zapomniał o roli Kościoła po wojnie. Wydaje mi się, że po prostu się na tym nie zna. Na marginesie uwaga faktograficzna: wielu publicystów i historyków - oprócz Pawła Machcewicza w recenzji ze "Strachu" na łamach "TP" i w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej"- powtarza nieścisłe wynurzenia Jana T. Grossa, że spośród hierarchów jedynie bp Teodor Kubina zareagował stosownym komunikatem po pogromie kieleckim, za co został skarcony przez Episkopat. Zachęcam do lektury mojego artykułu na ten temat, zamieszczonego w tomie "Wokół pogromu kieleckiego", gdzie dowodzę, że apel biskupa częstochowskiego został zmanipulowany przez komunistów i wpisany w kontekst prowadzonej przez nich propagandy antyniepodległościowej. Niestety tak się zdarzało w latach powojennych, że słowa biskupów dotyczące stosunków polsko-żydowskich - w tym słowa prymasa Hlonda - były fałszowane przez ich rozmówców. Episkopat nie widział powodu, by niszczyć wrażliwość polską, wspierając bezwiednie kłamliwe enuncjacje prasowe.

Do drugiej kategorii zaliczam te mankamenty "Po Zagładzie", do których przyznaje się sam autor, "obtaczając" swoje twierdzenia miękkim "prawdopodobnie", "najprawdopodobniej pośrednio" itd. To, co jest siłą tej książki, Szaynok i Libionka traktują jako jej wadę. Chodakiewicz próbował ująć temat w sposób syntetyczny, opatrując go ważnymi pytaniami badawczymi oraz prawdopodobnymi odpowiedziami. Był w tym zamyśle pionierem, co siłą rzeczy skutkuje trafieniami różnej jakości. Za każdym razem jego tezy są jednak oparte na badaniach historycznych, często autorstwa regionalistów.

Pytania Chodakiewicza miały charakter rzeczowy, a nie ideologiczny, a zatem dotyczyły także faktów mówiących np. o okrutnej zemście stosowanej przez komunistów żydowskiego pochodzenia, bezkarnie torturujących w kazamatach UB przedwojennych "antysemitów" - jak np. Edwarda Kemnitza, obdarzonego po latach medalem "Sprawiedliwy wśród narodów świata", którego dwukrotnie wsadzano po wojnie do więzienia, w latach 1957-65 zaś nie wypuszczano do Kanady, uzależniając zgodę na wydanie paszportu od złożenia aktu upokorzenia. W Ameryce czekała na niego ukochana.

Chodakiewicz pisze, że po wojnie zdarzały się postawy antysemickie, które nie zawsze owocowały zbrodniami, a nie każda zbrodnia miała podłoże antysemickie. Szczególnie, że równocześnie przelewała się fala innych patologii: bandytyzmu i braku szacunku do cudzego mienia. Być może bandyci kierowali się czasem przesłankami rasistowskimi, choć wiadomo, że ofiarami mordów kryminalnych padali także Polacy. Rozstrzygnięcie wątpliwości, nie tylko w tym przypadku, autor "Po Zagładzie" zostawił kolejnym badaczom. Recenzenci nie potrafią tego zrobić.

Ta książka jest dziełem naukowym, co nie oznacza, że idealnym i zamykającym temat. Wręcz odwrotnie: Chodakiewicz przedstawił autorski pomysł, jak pisać o stosunkach polsko-żydowskich po wojnie i nie lękać się autocenzorskiej politycznej poprawności. Próby karcenia go za to, co winno być esencją postawy badacza, są zaskakujące.

Na straży pluralizmu

Zadaniem Instytutu Pamięci Narodowej jest m.in. tworzenie warunków debaty wokół spraw nurtujących opinię publiczną. W styczniu tego roku, na skutek wydania "Strachu", jednym z ważniejszych problemów stały się stosunki polsko-żydowskie. Jan T. Gross stawia tezę o współodpowiedzialności Polaków za Zagładę i mordy na Żydach po Holokauście.

Motorem popychającym do zbrodni miał stawać się - według niego - tradycyjny katolicyzm, połączony z praktyczną "nauką" pobraną podczas wojny od Niemców (o jednostronności Grossa świadczą recenzje historyków, w tym wątpliwości samej Bożeny Szaynok, która zdecydowała się jednak wystąpić w roli konsultanta naukowego "Strachu").

Tezy te zawierała już angielska wersja książki, wydana w 2006 r. Kierownictwo IPN uznało zatem, zgodnie z ustawowymi zobowiązaniami, że społeczeństwo powinno otrzymać możliwość skonfrontowania ustaleń Grossa z alternatywnym wykładem poświęconym tej samej tematyce. Warunki te spełniała jedynie praca Marka J. Chodakiewicza, opublikowana pierwotnie również w USA, w 2003 r. W odróżnieniu od "Strachu", której polska wersja została poddana daleko idącym zmianom merytorycznym, pracę Chodakiewicza poddano jedynie lekkiej obróbce redakcyjnej: chcieliśmy zapoznać polskiego czytelnika z tą samą pracą, którą czytały ważne z punktu widzenia dialogu polsko-żydowskiego środowiska w Ameryce.

Wprawdzie w 2006 r. IPN wydał pierwszy tom opracowania zbiorowego "Wokół pogromu kieleckiego", a drugi tom tej pracy ukaże się w lipcu br., jednak ze względu na ściśle naukowy charakter tych pozycji nie mają one szans na wywołanie tak szerokiej dyskusji jak książka Chodakiewicza. IPN został zaskoczony dużym powodzeniem "Po Zagładzie" i musiał podjąć decyzję o dodruku. W odróżnieniu od atmosfery towarzyszącej "Sąsiadom", tym razem opinia publiczna była lepiej przygotowana do reakcji (afirmatywnej lub nie) na tezy Grossa.

IPN spełnił rolę moderatora dyskusji opartej na dostępie do różnych tez i ujęć. Wydaje się, że dzięki temu nie tylko obronił obywateli III RP przed jednostronnym przekazem medialnym, ale także dał szansę na wyrobienie sobie suwerennej, rzeczowej opinii na temat relacji polsko-żydowskich w latach 1944-47. To dlatego zadziwia zarzut dotyczący samego faktu wydania książki Marka J. Chodakiewicza. Polemizować z tezami autora wolno i trzeba, nakłaniać IPN, by pozostawiał czytelnika bezbronnym wobec "Strachu" - naprawdę nie wypada.

JAN ŻARYN (ur. 1958) jest doktorem habilitowanym historii, dyrektorem Biura Edukacji Publicznej IPN.

W odpowiedzi doktorowi Żarynowi

Wskazywanie na pozanaukowe przyczyny zajęcia się przez nas książką Chodakiewicza świadczy o kompletnym niezrozumieniu naszych intencji, ale nie widzimy potrzeby powtarzania naszych argumentów raz jeszcze. Nie nawoływaliśmy do przywrócenia cenzury. Oprócz wykazania słabości "Po Zagładzie" chcieliśmy zwrócić uwagę na kwestię traktowania przez poważną instytucję państwową takich czy innych "autorskich pomysłów" niespełniających naukowych standardów. Uważamy, że wydanie przez IPN tej książki wprowadziło w błąd opinię publiczną i miało niekorzystny wpływ na przebieg dalszej debaty.

I jeszcze jedno: twierdzenie Jana Żaryna, że "jedynym, alternatywnym wobec książki Grossa wykładem poświęconym tej samej tematyce była praca Marka J. Chodakiewicza", nie jest prawdziwe. Prostsze i tańsze dla podatnika byłoby opublikowanie tekstów Jerzego Roberta Nowaka, który z Grossem "polemizuje" od lat na łamach "Naszego Dziennika". A może należało po prostu podjąć konkretną i rzeczową polemikę ze stanowiskiem autora "Strachu"?

Bożena Szaynok, Dariusz Libionka

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2008