W poszukiwaniu Saamów

Kim są Saamowie, zwani u nas Lapończykami, a przez Rosjan - Łoparami? Najstarszy być może lud Europy, wyparty na jej północne rubieże, żyje dziś w rozproszeniu w czterech krajach: Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji. Języki Saamów zalicza się do grupy ugrofińskiej, ale przechowało się w nich starsze słownictwo o nieznanym pochodzeniu. Wśród Saamów przetrwały też relikty przedchrześcijańskich, animistycznych wierzeń i obrzędów.

Mariusz Wilk, od siedemnastu lat mieszkający na północy Rosji, najpierw na Wyspach Sołowieckich, potem nad jeziorem Oniego, kolejny etap swojej wędrówki i swojego "Dziennika północnego" poświęcił właśnie Saamom z Półwyspu Kola. Przez lata rządów sowieckich odcięci byli od pobratymców z krajów skandynawskich, a ich kraj stał się z przyczyn strategicznych - bazy wojskowe i pokłady cennych kruszców - zoną zamkniętą. Czy z ich tradycji cokolwiek ocalało? Kim są dzisiaj?

By się o tym przekonać, Wilk zamieszkał w miejscowości Łowoziero, stolicy kolskich Saamów. I tu pierwszy paradoks: chcąc zbliżyć się do koczowniczego niegdyś ludu, pisarz-wędrowiec musiał osiąść w bloku z silikatowej cegły. Śladów archaicznej kultury trzeba szukać w postsowieckim śmietnisku, które staje się teraz domeną wszystkożernej turystyki i kapitalistycznych zakusów. Czy podejmowane przez współczesnych Saamów próby reanimowania własnego dziedzictwa mogą się powieść? "Dzisiaj prawdziwych Saamów już nie ma - mówi jeden z rozmówców autora - krew się wymieszała, geny wyrodziły", a odprawianie szamańskich rytuałów w Centrum Kultury Saamskiej przypomina odprawianie mszy dla turystów w klubie kultury. Może chodzi już tylko o puste formy, które mają przyciągnąć przybyszów złaknionych egzotyki?

Na okładce widzimy piękną fotografię: stado renów za bladobłękitną zasłoną mgły. Ren to zwierzę, z którym Saamowie byli złączeni więzią nie tylko użytkową, ale wręcz religijną, bo stanowiło podstawę ich bytu. "Las rogów - pisze autor - tworzy na zdjęciu przedziwną tropę w powietrzu... Na pierwszym planie jeszcze wyraźne łby i oczy reniferów, a dalej już tylko kłęby, karki i rogi, rogi - tropa rogów. Lecz przecież wystarczyłby okrzyk (wystrzał!), żeby to stado w panice się rozpierzchło, sama zaś tropa znikła. Jak sen, z którego nas znienacka wyrwano. Metafora mojej książki? Czyż nie tak samo zaczynałem tę wyprawę, pełen otuchy, że spotkam prawdziwych Saamów? Początkowo tropiłem szczegóły, szukając potwierdzenia dla tego, o czym wcześniej przeczytałem - wykoncypowanych tez, konstrukcji myślowych, Bóg wie czego. A w miarę upływu czasu dociera do mnie, że to tropa w powietrzu".

Partie książki, w których autor zdaje sprawę ze swoich lektur, opowiada o rodzeństwie Charuzinów, rosyjskich etnografach, którzy przed rewolucją wyprawili się na Półwysep Kola i pozostawili bezcenną relację, o językoznawcach próbujących rozwikłać zagadkę języka Saamów, o archeologach badających ryty naskalne - czyta się z zapartym tchem. Ale "Tropami rena" to nie jest tylko reportaż z mocną podbudową historyczną, to przede wszystkim rzecz o nomadyzmie jako formie egzystencji i o pisarzach-nomadach takich jak Kenneth White, Bruce Chatwin, Nicolas Bouvier. Do tej kategorii autor zalicza również Claudia Magrisa, Sandora Maráiego i - tak, tak! - Miłosza ("największy Szaman, z jakim zetknęło mnie życie" - pisze Wilk).

Przypadek Saamów staje się znakiem porzuconej przez cywilizację europejską drogi, przedchrześcijańskiej jeszcze bliskości z naturą. Autor pokpiwa przy tym z entuzjastów New Age'u, którzy w pogoni za szamańskimi wtajemniczeniami spożywają halucynogenne muchomory - bo na drogę, o którą mu chodzi, nie można wejść z doskoku, bez wewnętrznej dojrzałości. On sam zwraca się coraz częściej w stronę Dalekiego Wschodu; jeden z rozdziałów poświęca chińskiemu poecie Li Bo.

Podróż na Półwysep Kola warta była zachodu, choć na wiele pytań nie dała odpowiedzi. No i nie ma tu mitycznej Hyperborei, której pozostałością miał być masyw Łowozierskich Tundr - choć niedawne ekspedycje poszukiwawcze objął patronatem miesięcznik "Nauka i Religia"... "Bez wątpienia wyjadę stąd inny, niż tu przyjechałem - pisze Wilk. - To znaczy z inną perspektywą, bardziej cofniętą w czasie. O ile kiedyś krąg mego świata oświetlało słowo pisane, o tyle teraz jąłem dostrzegać także to, co ukrywa się w milczeniu". (Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2007, ss. 186. Poprzednie książki Mariusza Wilka to "Wilczy notes", "Wołoka" i "Dom nad Oniego".)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2007