W duchu europejskim

Mikołaj Dowgielewicz: Po siedmiu latach obecności we Wspólnocie rozumiemy i szanujemy to, że poszczególne kraje członkowskie mają własne priorytety i Unia nie może zmuszać ich do podjęcia niektórych decyzji. Rozmawiał Marcin Żyła

01.07.2011

Czyta się kilka minut

Marcin Żyła: Mamy teraz dobry czas dla Polski w Europie. Poparcie dla członkostwa w Unii utrzymuje się na wysokim poziomie, a w Brukseli postrzega się nas jako partnera, któremu można ufać. Chyba przyjemnie jest w takich warunkach być ministrem "od Europy"?

Mikołaj Dowgielewicz: Najbardziej cieszy mnie poparcie Polaków dla idei europejskiej. To, co przez siedem lat członkostwa osiągnęliśmy w Unii, jest naszym największym sukcesem. Prawie każdy w Polsce odczuwa pozytywne zmiany, zarówno w skali całej wspólnoty, jak i indywidualnie - w życiu prywatnym, w pracy zawodowej. Nie ukrywajmy jednak tego, że Europa jest teraz w trudnym momencie. Czeka nas poważna dyskusja o przyszłości euro, o tym, jak zapewnić Unii szanse na szybszy wzrost gospodarczy, a także o wydarzeniach w regionach sąsiadujących z Europą. Wszystko to musimy uwzględnić podczas planowania działań w czasie naszej prezydencji.

Jednym z priorytetów polskiej prezydencji jest wzrost gospodarczy. Jaki jest polski pomysł na model wzrostu po kryzysie?

Mamy do zaoferowania całościowe spojrzenie na wzrost gospodarczy - są przecież różne czynniki, które w poszczególnych krajach wpływają na zwiększanie szans wzrostu. Chcemy umocnić wizerunek Polski jako jedynego kraju w Europie, który przeszedł przez kryzys bez recesji. Polityczną dyskusję o gospodarce skoncentrujemy na trzech sprawach. Po pierwsze, na pakiecie kilkudziesięciu propozycji pod nazwą Single Market Act, które Komisja Europejska będzie przedstawiać krajom członkowskim w czasie naszej prezydencji. Dotyczą one liberalizacji usług, rozciągnięcia zasad wolnego rynku na handel elektroniczny, wzmocnienia dostępu małych i średnich przedsiębiorstw do kapitału zagranicznego oraz ułatwień dla firm w funkcjonowaniu na rynku europejskim.

Po drugie, zależy nam na tym, aby budżet unijny, którego negocjowanie rozpoczniemy w czasie polskiej prezydencji, był budżetem rozwoju, a nie zwijania się europejskiego modelu gospodarczego, aby pozwolił Unii realizować ambitne cele, a w krajach naszego regionu przyniósł dodatkowy impuls rozwojowy. Mam tu również na myśli odpowiednie rozwiązania dotyczące polityki spójności. O kwestiach finansowych Unia będzie decydować dopiero w przyszłym roku, już po nowej prezydencji.

Trzecim filarem naszej dyskusji o wzroście ekonomicznym jest kapitał społeczny i intelektualny, uznanie, że w obliczu globalnych wyzwań Europa musi w większym stopniu postawić na rozwój i unowocześnienie nauki oraz ośrodków akademickich. Nie może być tak, że dbamy o naukę wyłącznie w zachodniej części kontynentu, że nie próbujemy zmniejszać różnic w dostępie do wiedzy między Zachodem a Wschodem.

Jakie cele strategiczne na najbliższe kilka lat stawia Polska Unii Europejskiej?

W Polsce wyraźnie widać, jakie korzyści przynosi wspólny rynek: w tej chwili 70 procent naszego eksportu kierujemy do państw Unii - i ta proporcja wciąż się zwiększa. Chcielibyśmy usunąć ostatnie bariery na rynku wewnętrznym, np. te, które sprawiają, że Polacy mają problemy z korzystaniem z niektórych serwisów internetowych, które nie akceptują transakcji dokonywanych z terytorium naszego kraju. Pomimo tego, że w ramach wspólnego rynku przeprowadzono już liberalizację usług finansowych i utworzono jeden system nadzoru, wciąż są duże problemy z dostępem do kapitału w innych krajach członkowskich. Właścicielom małych firm w Polsce nie jest łatwo uzyskać kredyt w Niemczech czy w Belgii. Są więc sprawy, w których możemy zrobić wiele, aby rynek wewnętrzny był bardziej dynamiczny i szybciej się rozwijał.

Zależy nam również na zmianach w dziedzinie polityki energetycznej. Polska chce, aby Unia brała udział w finansowaniu wspólnych europejskich inwestycji w tej dziedzinie. Musimy tak zintegrować sieć gazową oraz sieć przesyłu ropy, aby wolny rynek nie funkcjonował tu jedynie z nazwy. Polska już od pewnego czasu uczestniczy w pracach specjalnej grupy, która pod patronatem Komisji Europejskiej zajmuje się rozwojem infrastruktury na osi Północ--Południe - od Estonii po Chorwację.

Kolejnym celem, który zamierzamy postawić przed krajami członkowskimi, jest wzmocnienie obecności Unii na scenie światowej. Unia nie tylko powinna dysponować strukturami, które umożliwią jej skuteczne działanie w świecie, ale przede wszystkim musi mieć jedno przesłanie. Będziemy starali się tchnąć nowego ducha we współpracę w sprawach zagranicznych. Polska jest przecież jednym z najbardziej zaangażowanych krajów, jeśli chodzi o tworzenie europejskiej polityki sąsiedztwa, zarówno na Południu, jak i na Wschodzie.

Unia potrzebuje więcej solidarności, także finansowej, bo czekają nas trudne czasy w strefie euro. Musimy mieć poczucie, że wszyscy płyniemy jedną łodzią i negocjacje wieloletniego budżetu nie mogą stać się okazją do tworzenia między nami nowych podziałów.

Czy Polska - wciąż jedno z biedniejszych państw Unii - będzie wiarygodna podczas rozmów o finansach z bogatszymi krajami członkowskimi?

Taka jest nasza rola. Nie wybraliśmy sobie terminu rozpoczęcia negocjacji nowego budżetu, wynikł on z ustalonego wcześniej kalendarza politycznego. Polska poprowadzi te rozmowy w duchu europejskim. Będziemy starać się pokazywać krajom członkowskim różne scenariusze i zasady, które w nowym budżecie mogłyby obowiązywać. Rozpoczniemy negocjacje, wykonamy dużo pożytecznej "pracy politycznej", która leży w interesie całej Unii.

Polscy politycy solidarnie krytykowali kontrole na granicy z Włochami, wprowadzone kilka tygodni temu przez Francuzów w związku z dużą liczbą uchodźców z północnej Afryki. Przywiązaliśmy się do strefy Schengen: czy polska prezydencja ma plan, jak ją wzmocnić?

Postaramy się wzmocnić zasady swobodnego przepływu osób w Unii Europejskiej, mając jednocześnie przygotowany plan działania na wypadek, gdyby ponownie doszło do sytuacji kryzysowej. Faktem jest bowiem, że zasady Schengen nie przewidywały jak dotąd rozwiązań, które czasem mogą się okazać potrzebne. Presja migracyjna na Południu będzie coraz bardziej obecna i polska prezydencja nie ma zamiaru unikać rozmów na ten temat. Chcemy jednak dyskutować w duchu wspólnych zasad. Reforma Schengen powinna być oparta na założeniu, że przeprowadzamy ją razem, w całej Unii Europejskiej. Dyskusja o ewentualnych zmianach nie toczy się pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami otwartych granic, lecz jest inicjowana przez państwa, które uważają, że nowe zagrożenia są na tyle duże, że system Schengen potrzebuje nowych mechanizmów bezpieczeństwa. Wypracowanie w tej kwestii kompromisu będzie ważnym zadaniem dla polskiej prezydencji. Nie sądzę jednak, aby ktokolwiek chciał teraz deklarować jednostronne zawieszenie Schengen.

Problem migracji jest obecny w polityce wewnętrznej wielu krajów członkowskich. Było to ostatnio widać w czasie kampanii wyborczych w niektórych państwach północnej Europy oraz w samych głosowaniach, w których dobre wyniki uzyskały partie radykalne. Z naszego punktu widzenia ważne jest, aby dyskusja o Schengen przebiegała w duchu europejskim. Nie może być tak, że będziemy rozmawiać tylko o tym, co wynika z tzw. logiki wyborczej. Musimy realnie zdefiniować problemy, a potem przygotować odpowiednie rozwiązania legislacyjne.

Naturalnym obszarem aktywności polskiej dyplomacji jest Wschód. Tymczasem proces integracji europejskiej jest dziś najbadziej zaawansowany na zachodnich Bałkanach. Czy Polska ma strategię działania w tym regionie?

Niedawne wizyty premiera i ministra spraw zagranicznych na Bałkanach dały nam dobre rozeznanie co do europejskich aspiracji i potrzeb krajów tej części kontynentu. Jest szansa, że w czasie naszej prezydencji zostanie podpisany traktat akcesyjny z Chorwacją. Wszystko zależy od tego, czy w czasie prezydencji węgierskiej uda się zakończyć negocjacje z tym krajem. Co do innych państw regionu, zwłaszcza Czarnogóry, Macedonii i Serbii, ich europejska przyszłość zależy w dużej mierze od zapowiadanej na październik okresowej oceny Komisji Europejskiej. Polska będzie się starać ułatwiać tym krajom drogę do Unii, ale oczywiste jest, że czeka je jeszcze dużo pracy. Deklarujemy jednak dużą życzliwość dla europejskich aspiracji całego regionu. Otwartość jest jedną z najmocniejszych stron Unii Europejskiej.

Na mocy traktatu lizbońskiego trzy bezpośrednio następujące po sobie prezydencje tworzą coś w rodzaju grupy wsparcia, koordynując wzajemnie swoje działania. Polska rozpocznie drugie trio - nasi partnerzy to Dania oraz Cypr, które po nas będą przewodniczyć Unii. Czy pomysł na tria sprawdza się w praktyce?

Im dłużej przygotowuję Polskę do prezydencji, tym bardziej rozumiem sens tego rozwiązania. Przy współpracy z Komisją Europejską i Służbą Działań Zewnętrznych uzgadnia się z partnerami cele strategiczne, czyli to, co jest istotne dla Unii w czasie najbliższych 18 miesięcy, a następnie rozpisuje się zadania na poszczególne prezydencje narodowe. To znacznie ułatwia planowanie działań legislacyjnych. Chodzi również o wzajemną solidarność i wspieranie się nawzajem w ramach trio. Polska współpracuje tu z Danią, która jest bardzo doświadczonym krajem członkowskim - w styczniu 2012 obejmie prezydencję już po raz siódmy. Tamtejsza administracja pomogła zaplanować niektóre działania. My z kolei będziemy po zakończonej prezydencji wspierać naszych partnerów, wykorzystując nasze dotychczasowe doświadczenia. Planujemy m.in. wspólne seminarium dotyczące stosunków z Parlamentem Europejskim - to istotne o tyle, że kraj pełniący prezydencję reprezentuje na jego forum interesy wszystkich krajów członkowskich.

Czy to nie paradoks, że wiele zmian w funkcjonowaniu Unii, które wprowadził traktat lizboński - a które miały służyć wzmocnieniu jej skuteczności - pozostanie przez jakiś czas na papierze? Jeszcze przez ponad trzy lata będzie obowiązywać stary system głosowania, potem wejdzie w życie tzw. mechanizm z Joaniny, pozwalający na odwlekanie decyzji "przez rozsądny czas"...

Proszę pamiętać, że Unia Europejska to skomplikowana maszyneria, wszystkie instytucje muszą działać wspólnie, w poczuciu kolektywnej odpowiedzialności. Czasami tego brakuje. Z drugiej jednak strony myślę, że Europa bez Unii byłaby dla nas wszystkich miejscem o wiele gorszym. Po siedmiu latach obecności we wspólnocie rozumiemy i szanujemy to, że poszczególne kraje członkowskie mają własne priorytety i Unia nie może zmuszać ich do podjęcia niektórych decyzji. Są sprawy, w których nie wypada przegłosowywać innych, lecz należy pracować nad kompromisem możliwym do zaakceptowania przez wszystkich - tak w praktyce działa Unia.

Tak było wówczas, kiedy premier Tusk wynegocjował dla Polski wyjątki w sprawie pakietu klimatycznego. Uzgodniono je jednomyślnie, choć formalnie inne kraje UE mogły Polskę próbować przegłosować. Zatem system głosowania nie oddaje całej prawdy o Unii. Obecnie istotniejsze jest pytanie, czy w ciągu najbliższych lat Unia będzie w stanie pokazać się na forum globalnym jako silny i sprawny uczestnik dyskusji o sprawach najważniejszych - czy też nadal będziemy tkwić w marazmie, nawzajem przerzucając się odpowiedzialnością za niepowodzenia. To jest dla nas wszystkich prawdziwe wyzwanie.

MIKOŁAJ DOWGIELEWICZ jest sekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych oraz pełnomocnikiem rządu RP ds. przygotowania organów polskiej administracji do sprawowania prezydencji w Radzie Unii Europejskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Polska prezydencja (26/2011)