Uwiedzenie

Celem zaproszenia do Krakowa teatrów z RPA czy Iranu było wyjście poza krąg naszych przyzwyczajeń. Jednak odległość geograficzna nie zawsze oznacza różnicę myślową czy estetyczną...

16.12.2008

Czyta się kilka minut

Zaskoczenia nie było: Grand Prix konkursu, który odbywał się w ramach festiwalu Boska Komedia, otrzymał spektakl "Factory 2" Krystiana Lupy. Międzynarodowe jury, złożone z dyrektorów festiwali i krytyków teatralnych z różnych stron świata (od Chile po Koreę), wyróżniło także dwójkę aktorów "zbiorowej fantazji": Iwonę Bielską i Piotra Skibę. Pola "Fabryce" dotrzymała wrocławska "Sprawa Dantona"; nagrodę za najlepszą reżyserię otrzymał Jan Klata, za scenografię - Mirek Kaczmarek. I tu werdykt nie był zaskakujący: błyskotliwy, uniwersalny w przesłaniu i odważny intelektualnie spektakl był wymieniany jednym tchem obok "Factory" jako faworyt festiwalu.

Oczywiście, można spekulować, jaką szansę miały spektakle ściśle wpisane w kontekst polski (jak "Wesele" Anny Augustynowicz lub "Odpoczywanie" Pawła Passiniego), czy nie odpadły w przedbiegach, ile straciły w tłumaczeniu... Mimo takich wątpliwości nie do przecenienia jest pomysł dyrektora artystycznego festiwalu, aby spektakle oceniali znawcy z zagranicy, i szansa, jaką otworzyła przed polskimi produkcjami wizyta międzynarodowych gości: dziewięć spektakli dostało zaproszenia na zagraniczne pokazy. Wreszcie specjalna nagroda jury dla "Wesela" Augustynowicz, oglądanego przez jurorów bez tłumaczenia, nie wydawała się jedynie kurtuazyjnym gestem. Nagrodę dla najlepszego kompozytora otrzymał Piotra Nazaruk z teatru Wierszalin za twórczą aranżację liturgicznych pieśni. Nie konkurs był jednak najważniejszy; gala wręczenia nagród była tylko wisienką na torcie ośmiodniowej, obfitującej w wydarzenia Boskiej Komedii.

Celem przyświecającym zaproszeniu zagranicznych produkcji było wyjście poza krąg utartych przyzwyczajeń, hermetyczne i środowiskowe hierarchie oraz otwarcie publiczności na szerszą perspektywę kulturową. Jak się okazało, odległość geograficzna nie zawsze oznacza odległość myślową czy estetyczną: spektakle z RPA, Kolumbii i Iranu, zarówno w zakresie podejmowanej tematyki, jak i estetyki teatralnej, nie różniły się znacznie od tego, co można zobaczyć na polskich scenach, choć z racji pochodzenia niewątpliwie stanowiły ciekawostkę.

Projektowi "Interracial" z RPA, w zamierzeniu prowokacyjnemu wobec białych, siłę rażenia odebrała męcząca i niezbyt odkrywcza gra z formą: metateatralność, trzy poziomy szkatułkowo wpisanych narracji zogniskowane wokół problemu wykluczenia, odrzucenia i możliwości wybaczenia doznanych krzywd, przetykane gęsto cytatami i aluzjami kulturowymi... To wszystko świadczyć mogło raczej o wyjałowieniu pewnego dyskursu niż o sile oskarżenia lub wadze problemu. Wybuchowa mieszanka miała kulminację w finale przedstawienia - reżyser wykrzyczał "Fuck the whites", biała publiczność grzecznie biła brawo, nic się nie wydarzyło.

Na koncepcie formalnym opierała się także idea przedstawienia irańskiego ("Kwartet - Podróż na północ"): rozbita na cztery odrębne głosy opowieść o dwóch mordercach to po prostu kameralny, oszczędny inscenizacyjnie i dobrze zagrany spektakl. Dużo ciekawszy był krótki, brawurowy występ pantomimiczny lalkarza Yasera Khaseba "Tajemniczy dar" (także z Iranu). Kolumbijskie przedstawienie ("Tęsknię za Alpami") - rozpoetyzowana, nastrojona na najwyższe tony opowieść-wariacja na temat relacji natury i kultury oraz śmierci, zbudowana z szeregu statycznych, wyestetyzowanych obrazów - wydało się nachalnie symboliczne i pretensjonalne.

Natomiast prawdziwie odrębne i szturmujące granice teatralności było przedstawienie indyjskie "Uwiedzenie". Artyści dali piękny koncert śpiewu i gry na egzotycznych instrumentach, dowcipnie i ironicznie posługując się teatralną aranżacją. Na scenie postawiono wysoką konstrukcję składającą się z trzydziestu sześciu "okienek" zasłoniętych czerwonymi kurtynkami, za którymi siedzieli muzycy i śpiewacy, pokazując się kolejno widzom. Wszystkim dyrygował mistrz ceremonii, uruchamiający nie tylko machinę muzyczną i świetlną, ale i sprawnie wciągający w rytm muzyki publiczność. Tak właśnie dokonywało się tytułowe uwiedzenie: muzycy i śpiewacy, w swoich pokoikach nie bez przyczyny nawiązujących estetyką do przybytków prostytutek, uwiedli publiczność, bez reszty pochłoniętą przez ich muzykę, gesty, ruchy.

Zdecydowanie warte docenienia jest to, że Boska Komedia wyraźnie odpowiedziała na konkretne zapotrzebowanie publiczności, zapełniając lukę w dotychczasowym krakowskim życiu teatralnym. Sale były pełne, wydarzeniom towarzyszyło duże zainteresowanie, nie tylko ze strony "środowiska". Może to jest jakaś odpowiedź na wątpliwości dotyczące formuły festiwalu: wydała mi się rozchwiana, nietworząca konkretnej propozycji, a raczej swoisty montaż (czasem wątpliwych) atrakcji. Powstał rodzaj bardzo krakowskiego z ducha festiwalu festiwali, mieszającego różne wątki, niekoniecznie współgrające ze sobą: nurt poważny, filozoficzny i duchowy, otwierany przez tytułową metaforę (podparty seminarium Jeana-Luca Mariona), konkurs "najlepszych z najlepszych", pokaz widowisk spoza naszego kręgu kulturowego i przegląd krakowskich scen.

Można żałować, że festiwal nie kontynuował linii zarysowanej w obiecującym początku: "Boskie akcje" studentów PWST, rodzaj wariacji na utwór Dantego, performance rozgrywany w różnych miejscach Krakowa i we wspólnym wędrowaniu po mieście, przy wtórze wygłaszanych przez megafon wersów Dantego, stanowił odważne, symboliczne wtargnięcie nowego festiwalu w przestrzeń miejską. Także produkcje festiwalowe - "Wszystkie rodzaje śmierci" Pawła Passiniego oraz "ID" Marcina Libera - obracały się w kręgu pytań o duchowość i tożsamość, wyznaczając zagubioną w różnorodności oś festiwalu.

***

Jeśli pewne rozbicie formuły festiwalowej i niedogodności organizacyjne zrzucić na karb zamieszania związanego z pierwszą edycją festiwalu i potraktować tegoroczną Boską Komedię jako otwarcie pola poszukiwań, to można już z nadzieją oczekiwać edycji następnej...

Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Boska Komedia", 5-12 grudnia 2008. O Jeanie-Lucu Marionie, specjalnym gościu festiwalu, pisał Artur Grabowski w "TP" nr 49, wkrótce też opublikujemy rozmowę z filozofem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2008