Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W artykule „Dwie wsie, dwa symbole” Eliza Leszczyńska-Pieniak opisuje straszne polsko-ukraińskie tragedie, które miały miejsce na ziemi hrubieszowskiej i zamojskiej. W artykule świadek Marian Ogonowski wspomina żołnierza (jego nazwiska nie zna), który nie wrzucił granatu do schronu, gdzie znajdowali się Ukraińcy (m.in. Jan Palenga, który ocalał).
Tym żołnierzem był mój najstarszy brat, Edward Dziadosz, uczeń Akademii Zamojskiej. Z opowieści wiem, że w tym samym schronie znajdowała się też matka z sześciorgiem dzieci. Kiedy dowódca zarzucił mu niewykonanie rozkazu, mój brat odpowiedział: „Zostawiłem w domu matkę z rodzeństwem i nie wykonam rozkazu”.
Było nas ośmioro. Mój brat postąpił dobrze – są granice, których sumienie nie pozwala przekraczać. Dalsze losy brata potoczyły się tragicznie. Aby uniknąć prawdopodobnego wyroku, opuścił oddział AK, zorganizował kolegów i przeszli do oddziału BCh w Puszczy Solskiej, gdzie razem z partyzantką radziecką Kowpaka wysadzali niemieckie pociągi podążające na front „wschodni”. Po powrocie z partyzantki, a więc po „wyzwoleniu”, próbował zorganizować kolegów i pójść na odsiecz powstańcom Warszawy. Niestety, został aresztowany przez NKWD i 17 listopada 1944 r. wywieziony na teren ZSRR, gdzie 19 maja 1945 r. umarł. Został pochowany w jednej mogile razem z żołnierzami Wehrmachtu w Borowikach niedaleko miejscowości Baranowicze.