Sztuka słuchania

Manfred Eicher, założyciel ECM: W świecie globalnym, z wszechobecnym internetem, wszyscy chcą brzmieć jak ktoś inny, zamiast brzmieć tak jak oni sami.

01.07.2013

Czyta się kilka minut

Manfred Eicher / Fot. MATERIAŁY PRASOWE – FESTIWAL FILMOWY W LOCARNO
Manfred Eicher / Fot. MATERIAŁY PRASOWE – FESTIWAL FILMOWY W LOCARNO

KAJETAN PROCHYRA: Od zawsze ECM kojarzono z przekraczaniem granic – artystycznych, kulturowych, geograficznych. Dziś staramy się te granice ukryć, wypierając ze świadomości np. tych, którzy nie mieszczą się w naszej normie – majątkowej, etnicznej czy światopoglądowej.
MANFRED EICHER:
Może politycy tak robią. Ja ze wszech miar starałem się być katalizatorem muzyki transkulturowej – od samego początku moim pragnieniem było łączyć ze sobą ludzi z różnych kultur, ale przy równoczesnym szacunku dla ich odmienności. Chciałem spotykać ludzi w ich krajach, poznawać ich. Starałem się zrozumieć ich kulturę, bez projektowania na nich własnej wiedzy czy własnych przesądów. Zrozumieć innego – to dla mnie jedyna droga komunikacji – wzajemny szacunek dla tego, skąd każdy z nas przychodzi, skąd się wywodzi – a potem starać się ze sobą spotkać i porozumieć. Ale nie starajmy się usuwać granic. Podróżowanie bez paszportu jest oczywiście w porządku, ale mamy takie idiotyczne słowo: Groß-Europa (wielka Europa) – to nic nie znaczy. Ja lubię słowo entgrenzung (pozbawienie, usunięcie granic): nie zapomnieć, skąd się pochodzi, dokąd się wkracza – by to szanować.
Jeśli przyjeżdżam do Polski, najbardziej chciałbym usłyszeć muzyków, którzy czerpią ze swojej słowiańskości. Siła języka Lutosławskiego czy – dla kontrastu – Tomasza Stańki, albo Pendereckiego, Szymborskiej, Wajdy, Kawalerowicza – płynie w ogromnej mierze z ich kraju. Chociaż przekraczają granice na wielu różnych płaszczyznach, wiedzą, skąd pochodzą.
Na tym też polega dla mnie muzyka. To, co słyszymy, jest tylko ekspresją tego, co tkwi wewnątrz, tego, co duchowe. To jest sedno. Na powierzchni zaś pozostają inspiracje z zewnątrz, wpływ innych ludzi. Liczy się oryginalność płynąca z wnętrza, a nie zręczność w łączeniu tego, co akurat jest na powierzchni. Tego mi dziś najbardziej brakuje. W świecie globalnym, z wszechobecnym internetem, wszyscy chcą brzmieć jak ktoś inny, zamiast brzmieć tak jak oni sami. Chcę w ECM pokazywać innym oryginalną muzykę. Tomasz Stańko jest tego doskonałym przykładem.
Jednym ze znaków rozpoznawczych ECM jest pietyzm i troska o każdy szczegół – tak w dźwięku, jak i obrazie. Każdy album jest całością. Dziś muzyka zdaje się rządzić zupełnie innymi prawami. Czy Pańskim zdaniem straciliśmy coś wraz z nastaniem epoki iPoda?
Naprawdę nie lubię plików mp3, iPodów, strea­mingu i tego typu nośników, ale widzę, że na wystawie „ECM: A Cultural Archaeology” ludzie są zafascynowani ścianą taśm, na której można zobaczyć oryginalne, studyjne nagrania zrealizowane przez Manfreda Eichera. Dzięki nim można zrozumieć, albo choć spróbować zrozumieć, co znaczyły one dla nas w czasach, gdy je nagrywaliśmy.
Dziś młodzi inżynierowie dźwięku i młodzi muzycy przychodzą z iPodami albo swoimi przenośnymi komputerami i wszystko, co mają ze sobą, mieści się na małej karcie pamięci. Ale ktoś, kto robi 27 miksów nagranego materiału, wydaje mi się niepoważny. Decyduje się na jedną wersję, ale dzień potem woli już inną. W czasach analogowych trzeba było ciąć materiał, każde cięcie musiało być głęboko przemyślane. Kiedy pracowałem z Jeanem-Lukiem Godardem, on wciąż używał analogowego, wielośladowego rejestratora. Zanim dokonał jakiegokolwiek cięcia – a więc uszczerbku na taśmie matce – musiał mieć pewność, że jest to umotywowane i usprawiedliwione.
Spośród wielu fantastycznych zdjęć, jakie powstały przez te lata na Pańskie zamówienie, na plakat wystawy trafił portret Dona Cherry’ego, autorstwa Gérarda Amsellema. Dlaczego?
To piękny i wzruszający przykład: portret mężczyzny, który słucha muzyki. Jednocześnie trzyma w ręku swoją małą trąbkę – wcale nie jest tu jasne, czy przed chwilą skończył grać swoje solo, czy dopiero za chwilę zacznie. A może po prostu słucha teraz gry swoich kolegów, czekając tylko na moment, by włączyć się do gry. To piękne zdjęcie – jak płótno Georgesa de La Toura. Widać, że człowiek przedstawiony na fotografii jest pogodzony z muzyką, bo ma w sobie jej wizję i wie, jak uczestniczyć – przez sztukę słuchania.
Nie ma Pan wrażenia, że dziś mało kto potrafi rzeczywiście słuchać? Słuchamy, czytając książkę, biegając, jadąc samochodem. Mało kto traktuje słuchanie jako czynność samą w sobie.
Najpiękniejszym doświadczeniem jest dla mnie skonfrontowanie pracy z muzykami w studio i – potem – na koncercie. Najpierw nagrywasz muzykę, a potem razem słuchacie rezultatu waszej pracy. Ziszcza się sen, utopia staje się rzeczywistością.
Te chwile stanowią najintensywniejsze wspomnienia w życiu producenta: połączyć ze sobą ludzi, a potem dzielić się wspólnie owocami naszej pracy.
Za kilkanaście minut rozpocznie się koncert Charlesa Lloyda i Jasona Morana...
Przepraszam, że mam dla ciebie tak niewiele czasu, nikt mnie nie uprzedził. Jesteś z Polski, a przecież Polska jest dla mnie bardzo ważna. Wiele razy, jeszcze w czasach komunistycznych, przyjeżdżałem do Polski, do Warszawy. Pamiętam jeden z festiwali Jazz Jamboree w Sali Kongresowej – razem z Dieterem Rehmem, który jest teraz dziekanem Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, przywieźliśmy na festiwal wystawę okładek płyt ECM. Po przerwie wszystkie okładki zniknęły, publiczność zdjęła je ze ścian! Byłem po prostu szczęśliwy! Ściany były gołe, ale ja zrozumiałem, że te prace były na tyle ważne dla ludzi, że chcieli mieć je w domu. Niedawno wspominaliśmy to z Dieterem. Na zewnątrz było już ciemno, padał śnieg, była gęsta mgła. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, powiedzieliśmy do siebie: Co za fantastyczne doświadczenie! Nasza praca ma sens!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2013