Snopek na wietrze

JAROSŁAW MAKOWSKI: - Nasz Bóg jest Bogiem zazdrosnym, czytamy w Biblii. Jednocześnie wiemy, że zazdrość to jeden z grzechów głównych. Czy zatem Bóg jest grzesznikiem?

O. WACŁAW OSZAJCA: - Lubię biblijne metafory, które zazwyczaj są przewrotne i prowokujące. Taki jest też ich cel: otrzeźwiać, wytrącać z duchowej drzemki.

Szybko, niestety, zapominamy, że dla Boga każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny. Jest jedynym stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego. Jest to zatem ostrzeżenie, byśmy nie traktowali siebie instrumentalnie, ale też byśmy pamiętali, że nie jesteśmy bogami.

Czy Pan Bóg jest grzesznikiem? Tak, jest. Syn Boży był uważany za bezbożnika, heretyka, pijaka i żarłoka... Za człowieka wypranego do cna z miłości do własnego kraju. Paweł Apostoł powie o Jezusie, że Bóg dla nas uczynił Go grzechem.

- Czy z uczuciem zazdrości powinniśmy walczyć?

- Życie religijne wymaga, by człowiek z dystansem podchodził do zwalczania swoich wad, w tym także zazdrości. Trzeba pamiętać, że kiedy człek zaczyna zbyt radykalnie zwalczać swe słabości, staje się podobny do chłopa, który chce przenieść snopek słomy w czasie silnego wiatru. Wiatr miota chłopem i snopkiem na wszystkie strony, a on nie przestaje, bo się uparł, choć jest na przegranej pozycji. Idzie więc o to, aby energię człowieka, także tę, która wywołuje zazdrość, rozumnie wykorzystać.

Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że zazdrość jest zjawiskiem wtórnym. Potrzebuje gleby. A podłożem, na którym zazdrość wyrasta, jest inny grzech, czyli lenistwo.

  • Nie jesteśmy aniołami

- Kiedy człowieka ogarnia zazdrość, zaczyna dostrzegać, że inni różne rzeczy potrafią lepiej robić. Student zatem dostrzega, że można się lepiej uczyć, proboszcz - lepiej kierować parafią, rodzice - lepiej wychowywać dzieci. Może więc zazdrość sprawia, że człowiek mobilizuje się do działań, których w innym przypadku by nie podjął? Może zazdrość działa na lenia jak płachta na byka...

- Rzeczywiście, zazdrość objawia się najczęściej wtedy, gdy człowiek chce mieć coś lub być kimś, ale nie bardzo chce mu się to zdobywać.

Jeśli natomiast człowiek chce się ustrzec zazdrości, która w gruncie rzeczy jest jednak jałowym uczuciem, powinien pozwolić oczarować się Bogu. “Uwiodłeś mnie, Jahwe, a ja pozwoliłem się uwieść" - mówi prorok Jeremiasz. Oczywiście, to nie następuje natychmiast, ale trzeba zrobić pierwszy krok, otworzyć się na wezwanie Boga, dać się porwać do robienia rzeczy niemożliwych, jak choćby do dania wiary temu, że Jezus zmartwychwstał. Wtedy także rosną nasze aspiracje. Pragniemy stawać się lepsi, pracować nad swoimi wadami czy ułomnościami. Owa tęsknota do bycia lepszym nie bierze się stąd, że porównujemy się z ludźmi, którzy tych wad nie mają, ale rodzi się w naszym sercu - jest wynikiem naszego nastawienia do świata.

Ciekawe, że człowiek może zazdrościć Panu Bogu. Zazdrościmy Mu przede wszystkim wszechmocy, dobroci, piękna... Ta zazdrość ma źródło w odbiblijnieniu obrazu Boga, który - wedle tego przeświadczenia - nie cierpi, nie obchodzą go ludzkie nieszczęścia ani dramaty. Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba został wtłoczony w filozofię i teologię, która odarła Go, jeśli mogę tak powiedzieć, z ciała i krwi.

- Najczęstszą przyczyną zazdrości są jednak pieniądze, sława i władza.

- Jasne! Ale to jeszcze nie znaczy, że człowiek wierzący ma się wyrzec zdobywania pieniędzy, władzy czy sławy. Sedno nie w tym, czy się ma pieniądze, ale w tym, co się z nimi robi. Kłopotem nie jest władza, ale do jakich celów zostaje użyta. Problemem nie jest, że ktoś jest sławny, ale jak wykorzystuje tę sławę.

Czasami mam wrażenie, że z chrześcijan chce się zrobić nieudaczników. Często to owoc kiepskiego kaznodziejstwa czy brak wyczucia sytuacji, w jakiej głosi się Dobrą Nowinę. Kiedy słyszę, jak w naszych kościołach mówi się o Europie Zachodniej: że jest przeżarta konsumpcjonizmem, materialistyczna i pozbawiona zasad moralnych, nie mogę się nadziwić. Czyż nie powinniśmy raczej głosić, że musimy nadrobić stracony czas ukradziony przez komunizm, czy pod wieloma względami nie powinniśmy zazdrościć chrześcijanom z Zachodu, którzy mają dostęp do sprawniejszej służby zdrowia, uczciwszych urzędów?

Dziś musimy sprawić, by Polacy potrafili skutecznie działać w jednoczącym się świecie. By potrafili zarabiać pieniądze, prowadzić międzynarodowe firmy, zabiegać o promowanie wartości, które głoszą i w które wierzą. Czas, w którym jako Kościół się znaleźliśmy, to czas budowania - jakby powiedział Kohelet.

Czasem można odnieść wrażenie, że rodzimi kaznodzieje zachęcają nas tylko do angelizmu. A przecież wiemy, że aniołami to my nie jesteśmy. Ponadto ten sam kaznodzieja, który pomstuje na konsumpcjonizm, kończy homilię i zaczyna zbierać na tacę. Nie możemy zapominać, że obfitość pszenicy i oliwy jest efektem Bożego błogosławieństwa, ale i pracy rąk ludzkich.

- Prócz zazdrości o władzę i pieniądze istnieje też zazdrość o człowieka. Małżonkowie winni być o siebie zazdrośni?

- Mam blade pojęcie o małżeńskiej zazdrości. Ale skoro jestem nagabywany, mogę poteoretyzować, choćby tylko na zasadzie porównania. Bo wyznam, że w życiu wspólnot zakonnych zazdrość nie jest rzadkim gościem.

Boska zazdrość, o której już trochę mówiliśmy, nie bierze się z braku, ale z nadmiaru miłości. Podobną sytuację mamy w relacjach międzyludzkich. Dla ojca i matki dziecko jest kimś niepowtarzalnym i jedynym, dlatego rodzice będą o nie zazdrośni, gdy zacznie dorastać i powie, że woli spędzać czas z przyjaciółmi niż z rodziną. Jest to chyba wynik przeświadczenia o niepowtarzalności istoty ludzkiej, którą powinniśmy pielęgnować i chronić. Zazdrość bierze się przecież z miłości, do której powołany jest tylko człowiek. Podkreślam - tylko człowiek. Twierdzenie, że pies potrafi kochać, jest, jak na mój gust, mydleniem oczu i krzywdzeniem biednego czworonoga. Stawia się mu niemożliwe wymagania.

W większości wypadków zazdrość rodzi się jednak nie z miłości, lecz z egoizmu, chęci posiadania drugiego człowieka na własność. Wtedy ogranicza się wolność drugiego człowieka, zmusza się go tylko do takich zachowań, jakie pasują do naszych oczekiwań. Taka postawa niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem, z Jezusowym “jeśli chcesz...".

  • Zawistny jak proboszcz

- Zazdrość to rzecz ludzka. Czasami można odnieść wrażenie, że szczególnie dotyka duchownych. Liczne ataki ze strony kapłanów pod adresem ks. Tischnera dyktowane były chyba właśnie takim uczuciem. Oto pojawił się ksiądz, który proszony o komentowanie życia religijnego i kościelnego, robił to z przenikliwością i wzbudzał podziw słuchaczy.

- Oczywiście, zazdrość, ta podła i dyktowana niskimi pobudkami, może stać się sposobem na życie. Dzięki Bogu, jednak wcale nie musi tak być.

Trzeba pamiętać, że Kościół jest instytucją hierarchiczną o mocnych zależnościach. Jego struktury mogą prowadzić do powstawania zazdrości: dlaczego nie zostałem proboszczem, dlaczego ktoś inny dostał sakrę biskupią, skoro należała się mnie, itd.

Każda struktura hierarchiczna może rodzić patologiczne zjawiska, nie tylko zazdrość, ale także oportunizm, donosicielstwo, kłamstwo bądź podejrzliwość. Człowiek wchodzący w struktury władzy najpierw się oburza i gorszy, a gdy już się dochrapie stanowiska, sam zaczyna stosować podobne metody.

Takich zachowań nie powinno się tolerować. Dlatego gdy je odkryjemy w parafii czy diecezji, powinniśmy bić na alarm. Od demaskowania takich zjawisk są wierni, ale i dziennikarze, także - czy przede wszystkim - katoliccy. Obowiązkiem dziennikarza jest wiedzieć i informować, społeczeństwo zaś ma prawo do informacji, również tych gorzkich dla Kościoła. Ks. Tischner kochał Kościół, nie mógł więc milczeć.

- "Kto kocha Kościół, ten go nie krytykuje. Bo matki się nie krytykuje" - to formuła, która ma zamykać usta krytykom. Po co informować ludzi, że proboszcz ma problemy z alkoholem, skoro tylu księży pracuje z poświęceniem...

- W ten sposób przymykamy oko na zło! Chrześcijaństwo odróżnia grzech od osoby, która go popełniła. Dobrze, kiedy zło daje się szybko i dyskretnie naprawić. Ale to rzadko się udaje. Dlatego nie można chować głowy w piasek i udawać, że problem nie istnieje. Takie uniki zazwyczaj źle się kończą. Proboszcz, który pije, potrzebuje pomocy. Na nic zdadzą się zabiegi polegające na zmianie parafii. Biskup powinien mu pomóc, zapewnić leczenie i powrót do normalnej pracy. Ludziom zaś trzeba powiedzieć prawdę i prosić ich o modlitwę.

Szacunek, o którym tyle mówi chrześcijaństwo, wymaga odwagi mówienia całej prawdy. Mam więc nie tyle prawo, ile obowiązek powiedzieć np. przełożonemu, że postępuje niesłusznie, że sprzeniewierza się swemu powołaniu. Kościół powinien być wzorem, jak postępować z ludźmi, którzy grzeszą. Powinien pokazywać, jak zapobiec grzechowi, ratując jednocześnie człowieka, który grzeszy. To jednak wymaga dużej dojrzałości. I to nie tylko duchownych, ale także świeckich katolików.

- Czy źródłem zazdrości nie jest również brak poczucia własnej wartości? Poczucia, że jest się człowiekiem, który - mówiąc trochę kolokwialnie - do niczego się nie nadaje, niewiele potrafi...

- Gdyby zazdrość nie była opłacalna, nikt by temu uczuciu nie ulegał.

- Na czym ta opłacalność polega?

- Podam przykład: gdy młody wikary zaczyna zdobywać autorytet wśród parafian, dobrze pracuje z młodzieżą, automatycznie staje się zagrożeniem dla proboszcza. Proboszcz, miast dać mu się rozwijać, wspierać i pomagać, może rzucać kłody pod nogi. Taka zazdrość nie tylko niszczy wspólnotę parafialną, ale staje się sposobem życia proboszcza. No i mamy piekło na ziemi. Sęk w tym, że niewinnymi ofiarami stają się parafianie, ale proboszcz jest górą.

  • To nie na konfesjonał

- To może winny jest Bóg, który jednych stworzył mądrzejszymi i piękniejszymi...

- To nie wina Stwórcy, ale nas, ludzi. Jezus z Nazaretu był najzwyklejszym człowiekiem pod słońcem, a mimo to i dzięki temu jest również Zbawicielem.

Pańskie pytanie wiąże się z pełnionymi godnościami i tytułomanią w Kościele. Mamy przewielebnych proboszczów, kanoników czy infułatów, mamy ekscelencje i eminencje. Nie chcę powiedzieć, że przełożonym nie należy się szacunek. Jednak dużo ważniejsze od tytułów i stanowisk w Kościele są więzi łączące tych, którzy wyznają wiarę w Boga. A jeśli tak, to nie można mówić, że jedno powołanie jest bardziej szlachetne.

Wiele jednak zmieniło się pod tym względem w Kościele. Nawet w zakonach żeńskich, które raczej są odporne na wszelkie zmiany, zlikwidowano dwa chóry. Przeciwko takiej chorej hierarchizacji buntowała się już św. Faustyna, która pisała, że w zgromadzeniu, które ma zamiar założyć, nie powinno być mateczek, siostrzyczek ani nawet uciążliwych i niewygodnych habitów. Przełożeni są po to, wedle św. Faustyny, by dawać dobry przykład, a nie gadulstwem dręczyć podwładnych. Innymi słowy: wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z godnościami czy urzędami, zawsze będzie istniała pokusa zazdrości. Ci, którzy nie mają władzy, będą zazdrościć tym, którzy ją mają. Z kolei ci, którzy już władzę posiadają, będą jej zazdrośnie strzegli. Będą pilnować, by nie wyrósł obok nich ktoś, kto by ich owych pozycji chciał pozbawić.

- Czy Księdza penitenci spowiadają się z grzechu zazdrości?

- Rozmowa o zazdrości nie jest rozmową do prowadzenia w konfesjonale. W takich razach trzeba dłuższej pogawędki, zbadania, co tę zazdrość rodzi. Być może trzeba pokazać zazdrośnikowi inną perspektywę, ukazać, że może oglądany i upragniony przez niego świat, do którego czasami idzie po trupach, jest fałszywy. Ale jak mówię, tu trzeba szczerej, długiej rozmowy...

Jeśli natomiast człowiek jest ogarnięty chorobliwą zazdrością, to potrzebuje nie tyle księdza, ile psychologa. Taka zazdrość często bierze się z podejrzliwości, a jej ofiarą padają najczęściej współmałżonkowie.

- Czego ks. Oszajca zazdrości Bogu?

- Dzięki Bogu, znam moje możliwości i staram się nie porywać z motyką na słońce. Wierzę, że nie na wojowaniu polega żywot człowieka, ale na realnej ocenie, co mogę zrobić, a co jest kompletnie poza moim zasięgiem. Tak więc znam swoje miejsce w szeregu. Chociaż, czy ja wiem...

Rozmowa jest fragmentem książki "Trochę zostawić Bogu", która ukaże się wkrótce nakładem wydawnictwa Znak. Krakowian zapraszamy do udziału w rekolekcjach wielkopostnych “Msza w kolorze tęczy", które o. Oszajca wygłosi w kościele św. Katarzyny, przy ul. Augustiańskiej 7, w dniach 7-10 marca o godz. 18.00.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2004