Słowa jak leki

Czy należy mówić chorym prawdę? I jaka to powinna być prawda? Gdzie leży granica między prawdą a dobrem chorego? To pytania, na które szuka odpowiedzi każdy lekarz.

07.08.2012

Czyta się kilka minut

Magdalena Burdzyńska, „Smutek”, 2010 r. /
Magdalena Burdzyńska, „Smutek”, 2010 r. /

Ponad 20 tys. pacjentów: tylu spotkałem na swojej drodze lekarskiej. Ale tylko raz widziałem chorą na raka, która ze spokojem i racjonalnie przygotowywała się do śmierci. Byłem świadkiem wielu załamań psychicznych i kilku samobójstw. Zetknąłem się z ludźmi w zaawansowanym stadium raka. Przeszli przez piekło wątpliwości i rozpaczy, zanim podjęli świadomą walkę i wyzdrowieli. Ciągle mam szereg wątpliwości: jak postępować? Kiedy prawda jest nadzieją, a kiedy ją niweczy? – mówi prof. Bogusław Maciejewski, wybitny onkolog, szef gliwickiego Centrum Onkologii.

Amerykańskich kolegów profesora ustawa zobowiązuje, by poinformować pacjenta o stanie zdrowia i zbliżającej się śmierci. I tylko chory decyduje, czy o wszystkim ma się dowiedzieć rodzina. Chodzi tu także o ekonomię. Często dolar wyprzedza wrażliwość: bywa, że przed śmiercią chory chce się rozliczyć finansowo z rodziną.

W Europie ponad pojęciem „po pierwsze nie szkodzić” („primum non nocere”) stawiane jest „oczekiwanie najwyższego dobra” („summum bonum”). Jednak czy najwyższym dobrem jest mówienie prawdy, czy stwarzanie nadziei?

ROZTERKI

W Polsce relacje między lekarzem a pacjentem określają przepisy kodeksu etyki zawodowej.

Lekarz powinien – w zrozumiały sposób – udzielić informacji o chorobie, rozpoznaniu, przeprowadzonych badaniach diagnostycznych, metodach leczenia, alternatywach, skutkach ubocznych i następstwach zaniechania leczenia. Wszystko ma być sformułowane w trybie zalecenia, a nie nakazu.

Zmarły niedawno prof. Andrzej Szczeklik wyznał w wywiadzie książkowym: „Lekarz może się pogodzić ze śmiercią, ale nie może się na nią uodpornić. Jeśli chory ma złośliwy nowotwór i zostały mu tygodnie, to nie można go okłamywać”.

Tylko jak to zrobić, by nie zabić słowem?

– Czasami jedno nierozważne słowo może zniweczyć wysiłek pacjenta i lekarza. Nie wiemy, co medycyna zaoferuje naszym chorym za dzień, za rok. Pojęcie nieuleczalności zmienia się bardzo dynamicznie – twierdzi prof. Marian Zembala, kardiochirurg ze Śląskiego Centrum Chorób Serca. – Nadzieja daje mobilizację rezerw wewnątrzustrojowych w walce z chorobą, nie pozwala na załamanie somatyczne. Rozmowa z bliskim lub lekarzem to niestety wciąż niedoceniana terapia.

Profesor wspomina pacjenta, który przez trzy lata żył w dobrej kondycji dzięki sztucznym komorom, czekając na przeszczep. Gdy zabrakło wspomagania dobrym słowem zmęczonej sytuacją rodziny, zaczął gasnąć.

Obie postawy – europejska i amerykańska – niosą wiele rozterek i wątpliwości.

Z badań przeprowadzonych w 59 krajach świata wynika, że 41 proc. lekarzy uważa, iż pacjent powinien znać diagnozę; 18 proc. rozmawia bezpośrednio z pacjentem, przekazując mu informację o chorobie; 33 proc. uzależnia informowanie od wykształcenia pacjenta, cech psychicznych, stosunku do religii i zaawansowania choroby; 7 proc. lekarzy nigdy nie informuje pacjentów o rozpoznaniu. Lekarze europejscy, w tym polscy, są bardziej skłonni do wcześniejszego i pełniejszego informowania rodziny.

Relacja lekarz–pacjent jest ważnym elementem procesu leczenia. Rozmowa jest jej istotą. Tymczasem dziś porozumiewamy się e-mailami, sms-ami. Współczesny świat to nie świat rozmowy, ale krótkich komunikatów. Żyjemy szybko.

SKUTKI WYROKU

Dr Joanny Jendrysik z katowickiej poradni rodzinnej nie widać zza sterty kart pacjentów. Codziennie przyjmuje ich ok. pięćdziesięciu. 5-10 minut na wizytę, w zależności od tego, ile papierów trzeba wyprodukować. A jest ich coraz więcej. Dr Jendrysik martwi się, że na dobre słowo i gest jest coraz mniej czasu. – Staję się maszyną do wypisywania recept i skierowań – mówi. – Nie tak myślałam na studiach o zawodzie lekarza.

Ma jednak nadzieję, że na kolejnym etapie leczenia z jej pacjentem porozmawia specjalista.

Taka rozmowa to nie tylko gest dobrej woli lekarza. To jego obowiązek. Czasem chory umiera po kilku miesiącach, ale istotne jest, jak przeżył ten okres: czy w rozpaczy i depresji, czy, na ile to możliwe, pogodnie.

Pacjenci dzielą się na poszukujących informacji, żeby zmniejszyć swój lęk, oraz na takich, którzy z tego samego powodu unikają informacji. Ważne jest, aby rozpoznać i uszanować ich wybór. Jeśli jednak chory zadaje pytania o swój stan zdrowia oraz rokowania, trzeba z nim otwarcie rozmawiać.

Z badań wynika, że 80 proc. pacjentów chorych na nowotwór chce znać diagnozę, a 97 proc. chce pełnej informacji o planowanym leczeniu. Prawda przynosi ulgę połowie pacjentów.

Część lekarzy wątpi w prawdziwość tych badań. Chory, gdy pyta lekarza o diagnozę, mówiąc, że jest silny i dużo zniesie, często oczekuje nie potwierdzenia, lecz zaprzeczenia swoich obaw. – Jak lekarz ma zważyć uczciwość wobec chorego, który mu ufa i z nadzieją wsłuchuje się w każde słowo, i nieprzewidziane skutki bezlitosnego wyroku? – zastanawia się prof. Maciejewski. – Kłamstwo jest zawsze postępkiem nieetycznym, ale jak traktować „optymistyczne kłamstwo” czy niedomówienie dla dobra chorego?

Pytanie, według jakich kryteriów lekarz ma rozstrzygać, co jest lepsze dla drugiego człowieka? Jak powinien się zachować wobec nieuleczalnie chorego? I jak przygotować go do śmierci?

– Powinniśmy rozmawiać o śmierci – twierdzi dr Monika Bąk-Sosnowska, kierownik Zakładu Psychologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. – Taka rozmowa zmniejsza lęk, kończy niepewność, rozładowuje napięcia emocjonalne. Chory otrzymuje wiarygodne informacje, wzmacnia się zaufanie do lekarza.

Często ucieczka przed świadomością śmierci jest obawą o cierpienie fizyczne. Wielu szuka pociechy w pomocy religijnej. Innym księdza zastępuje psycholog.

PRAWDA OSTATECZNA

Kiedyś przy łóżku chorego był lekarz prowadzący. Dzisiejsze standardy leczenia zmieniają i to. Współczesna medycyna jest dzieckiem rewolucji naukowo-technicznej. Instrumentalizacja badań, komputeryzacja informacji prowadzi do ograniczenia kontaktu lekarza z pacjentem. W nowoczesnych ośrodkach onkologicznych pacjent wędruje od gabinetu do ultranowoczesnej pracowni z wydrukami komputerowymi w ręku. W końcu o leczeniu raka decyduje zespół.

Tzw. zespoły wielonarządowe to wybitni lekarze specjaliści, którzy przedstawiają pacjentowi optymalną strategię walki z nowotworem. W takim zespole trudno wskazać, który z jego członków powinien z pacjentem rozmawiać.

Prof. Maciejewski twierdzi, że problem mówienia prawdy należy rozpatrywać także w aspekcie sytuacji stanu badań nad rakiem. – Zaawansowanie badań kosmicznych czy fizyki nuklearnej jest ogromne, niewystarczające jednak, by dziś rozwiązać zagadnienie zapobiegania i leczenia tej choroby – zauważa. – Rak występuje pod wieloma postaciami, których natura wciąż jeszcze nie jest dokładnie znana. Cały czas zaskakuje badaczy swoim sprytem.

Postęp jest widoczny. Naukowcy twierdzą, że znacznie dziś przewyższa możliwości praktycznego wykorzystania. W efekcie jednak trudno perspektywicznie określić osiągnięcie sukcesu. A co za tym idzie – trudno komunikować choremu prawdę ostateczną.

Wreszcie, na dylematy i asekurację lekarzy w Polsce mają też wpływ zaniedbania w dziedzinie profilaktyki i niedostateczna wiedza Polaków o raku. Amerykanie wiedzą więcej od nas, inna jest zatem płaszczyzna porozumienia lekarz–pacjent. Łatwiej się rozmawia.

Wiedza i postęp w medycynie nie zmieniają jednego: pacjent chce czuć zainteresowanie i szczególną troskę lekarza.

Zaczęliśmy już studentów medycyny uczyć psychologii. Godzin jest niestety niewiele. W Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach szkolone są położne, pielęgniarki i lekarze. – Lekarze mają 30 godzin w czasie całych studiów. Najmniej. To tylko 15 spotkań. 90 minut możemy poświęcić tematowi rozmowy o diagnozie śmierci – przyznaje dr Bąk-Sosnowska. – Staramy się jednak uwrażliwiać i na innych zajęciach.

Epoka dehumanizacji stawia przed lekarzem szczególne wyzwania. Problem mówienia prawdy, jej zatajenia, zawsze warunkowany jest dobrem chorego. Koniec końców – pozostaje do rozstrzygnięcia tylko w sumieniu lekarza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2012