Odbudowa człowieka

Język wzięty z uda? Nos z ucha i przedramienia? To nie fantastyka naukowa, lecz pionierskie operacje prowadzone w Gliwicach.

28.05.2012

Czyta się kilka minut

Prof. Adam Maciejewski podczas przygotowań do operacji rekonstrukcji krtani, marzec 2011 r. /
Prof. Adam Maciejewski podczas przygotowań do operacji rekonstrukcji krtani, marzec 2011 r. /

Jeśli Pan Bóg stworzył człowieka i dał mu dwie nogi, to na tych dwóch nogach powinien pójść do nieba” – ta prosta prawda była dla pani Eli bezdyskusyjna. Diagnoza toruńskich lekarzy – mięsak kości i amputacja w okolicy uda – brzmiała jak wyrok śmierci. Tak radykalny i jedyny pomysł na walkę z bardzo złośliwym nowotworem powtórzono w Centrum Onkologii w Warszawie. Nie zmieniło to jednak jej decyzji. „Taką mnie powołałeś na ten świat, taką mnie zabierzesz” – postanowiła.

Ale nie znaczyło to wcale, że poddała się wyrokowi. W sieci znalazła informacje o podobnym do swojego przypadku. W lipcu 2006 r. w Instytucie Onkologii w Gliwicach 21-letni pacjent przeszedł pierwszą w Europie i jedną z niewielu w świecie rekonstrukcję kości udowej. Mężczyzna chorował na to, co ona. Rak zaatakował kość i otaczające ją mięśnie. Do ratowania nogi wykorzystano kość strzałki z drugiej kończyny. Zastosowano też tytanową płytę stabilizującą zrekonstruowane udo.

Elżbieta znalazła dla siebie ratunek i teraz, gdy stoi w swoim sklepie, a koleżanki narzekają, że bolą nogi, ona myśli sobie, że to jednak miłe uczucie. Bardzo miłe.

CZĘŚCI ZAMIENNE

O pomyśle dyrekcji gliwickiego Instytutu, by rozwijać chirurgię rekonstrukcyjną, która pomogła sklepowej z Torunia i setkom innych chorych, zadecydowały potrzeby pacjentów i przeświadczenie, że to jeden z ważnych kierunków na froncie wojny z nowotworami – epidemią XXI wieku.

11 lat temu w Instytucie Onkologii w Gliwicach przeprowadzono pierwszą operację mikrochirurgiczną, a od sześciu lat działa tam jedyny w Polsce Zespół Chirurgii Rekonstrukcyjnej. Zespół powstał dzięki współpracy gliwickiej placówki z Centrum Raka M.D. Andersona w Houston w Teksasie. Wielu polskich lekarzy kształciło się tam pod kierunkiem wybitnego radioterapeuty prof. Gilberta Fletchera.

Niezwykłą częścią działalności Centrum Raka jest właśnie chirurgia rekonstrukcyjna. Amerykanie wykonują nieprawdopodobne operacje u chorych na nowotwory twarzy. Polscy chirurdzy wyjechali do USA, by się uczyć nowych technik operacyjnych. Wrócili pełni entuzjazmu, wiedzy i chęci. W Houston zabiegi rekonstrukcji wykonują trzy zespoły chirurgów. Polaków początkowo kształciło się czterech.

Dziś jest ich dziesięciu. Mają specjalnie wyposażone sale operacyjne z wysokospecjalistycznym sprzętem – mikroskopem nawigacyjnym i okularami, przy użyciu których zszywa się mikronaczynia nićmi niewidocznymi gołym okiem.

U pacjentów, u których nowotwór zaatakował rejon twarzoczaszki, leczenie wiąże się z drastycznym okaleczeniem. Rekonstrukcje pozwalają na normalne życie. Zabiegi są trudne, bo zanim się do nich przystąpi, trzeba się pozbyć raka. Operacja trwa zwykle kilkanaście godzin. Najpierw robi się resekcję tkanki zajętej nowotworem, a potem wykonuje badania histopatologiczne. To one dają gwarancję, że pozbyto się komórek rakowych.

Spełnienie tych warunków pozwala na wykonanie kolejnego kroku: rekonstrukcji języka, nosa, a także krtani i nagłośni.

– Na ciele człowieka mamy kilkaset miejsc, z których można pobrać materiał do rekonstrukcji, ale w codziennej praktyce wykorzystujemy 20. Każdy przypadek traktowany jest inaczej. Mamy sporo zbędnych organów – mówi prof. Adam Maciejewski, który kieruje zespołem chirurgów rekonstrukcyjnych. – Powierzchnia skórna uda, niektóre mięśnie, nerwy skórne, część małżowiny usznej, fragmenty mięśni grzbietu, talerz kości biodrowej, łopatki. Chodzi o to, by wybrać ich fragmenty bez szkody dla naszego funkcjonowania.

Tłumaczy na przykład, że podudzie to dwie kości: strzałka i piszczel. Strzałkę z fragmentem skóry i mięśni można bezkarnie pobrać. – To nie ma wpływu na chodzenie – zapewnia. – Ze strzałki można odbudować inną kość, żuchwę, część twarzy.

By zdobyć biegłość i precyzję, prof. Maciejewski wraz z kolegami chirurgami wykonał dziesiątki zabiegów na zwłokach. To niezbędny etap, który później, podczas zabiegu w sali operacyjnej, daje pewność ruchów i decyzji.

W gliwickim Instytucie, który w Polsce jest liderem w dziedzinie chirurgii rekonstrukcyjnej, od 2001 r. przeprowadzono już tysiące takich zabiegów. W tym ponad tysiąc najtrudniejszych: z wykorzystaniem technik mikronaczyniowych, wymagających pracochłonnego łączenia żył i tętnic.

GRANICE SIĘ PRZESUWAJĄ

W latach 80. przeżycie chorych z zaawansowanymi nowotworami regionu głowy i szyi było bliskie zeru. Pacjent skazany był na leczenie objawów i powolne umieranie. Przy raku języka czy dna jamy ustnej operacja była wykluczona. Trudno żyć bez połowy twarzy: jeść, pić, oddychać, patrzeć w lustro, nie mówiąc o wyjściu z domu. Dziś pacjent ma 80 procent szans na przeżycie i odzyskuje narządy.

Na przykład tkanki, z których odtwarza się język, po kilku tygodniach nabywają cech i funkcji śluzówki. Język się rusza, odczuwa ból i temperaturę. Nie odczuwa tylko smaku, bo przecież na udzie czy przedramieniu, z których się go robi, nie ma kubków smakowych. Jednak dla samopoczucia chorego niezwykle istotne jest odtworzenie samego narządu. Tak dzieje się np. w przypadku rekonstrukcji prącia.

– Chirurgia rekonstrukcyjna wiąże się z koniecznością indywidualnego planowania leczenia i sposobu operowania. To najtrudniejszy etap – mówi prof. Maciejewski. – Trzeba wziąć pod uwagę wielkość nowotworu, jego lokalizację, ustalić, gdzie nacieka i jakie struktury niszczy. Potem zdecydować, skąd się pobierze tkanki. Sprawdzić, jaką mają anatomię, czy wcześniej były jakieś złamania, stłuczenia, czy pacjent choruje np. na cukrzycę, miażdżycę, nadciśnienie.

Chirurgia rekonstrukcyjna różni się od klasycznej – tkanki przenoszone są z własnymi naczyniami i łączone z innymi tak, by odtwarzany fragment miał swój dopływ i odpływ krwi. Technika mikronaczyniowa pozwala na uzupełnianie ubytków tkankami przenoszonymi z innych rejonów ciała. Płaty do przeszczepów pobierane są pod specjalnymi lupami z kilkukrotnym powiększeniem. Czasem naczynia mają poniżej jednego milimetra i łączone są pod mikroskopem. Kość zastępuje kość, mięsień – mięsień. Pacjent sam dla siebie jest dawcą. Dobrze zespolona tkanka zaczyna żyć z całym organizmem. Nie ma ryzyka odrzutu, jak w przypadku obcych narządów.

Rocznie zespół kliniki wykonuje ok. 200 operacji z wykorzystaniem technik mikronaczyniowych. Gliwiccy chirurdzy są dumni z rekonstrukcji środkowych okolic twarzy. To przede wszystkim bardzo potrzebne pacjentom operacje odtworzenia nosa. W tym wypadku wykorzystuje się płaty małżowin usznych i przedramion. Taki zabieg pozwala na powrót nosowego oddychania, w bardzo dużym stopniu odtwarza się wygląd zewnętrzny, osiąga się też dobry efekt estetyczny.

W Klinice Chirurgii Onkologicznej i Rekonstrukcyjnej przeprowadzono także ponad sto udanych zabiegów rekonstrukcji żuchwy przy pomocy fragmentów kości pobranych z podudzia lub biodra. Tym chorym wszczepiono także tytanowe implanty zębowe. To już pełna rekonstrukcja po resekcji rozległych nowotworów dolnej części twarzy.

Do zabiegów kwalifikowani są pacjenci w różnym wieku – jedynym kryterium jest rozległość zmian, ale i tu granice się przesuwają. To, co było niemożliwe dziesięć lat temu, staje się codzienną praktyką.

Operacja rekonstrukcji krtani wykonana ponad rok temu zakończyła się pełnym sukcesem. Chory zaskoczył lekarzy zaraz po operacji: po wyjęciu czasowo założonej rurki miał uczyć się na nowo mówić. Mówił od razu. Dziś w badaniu endoskopowym trudno odróżnić część „wyrzeźbioną” przez chirurgów od zdrowej. Jedynym zmartwieniem pana Kazimierza jest to, czy może się napić łyczek piwka, bo o papierosach tylko od czasu do czasu myśli. Zanim dostał w Gliwicach szansę, był prawie pogodzony, że po operacji raka krtani będzie oddychał przez rurkę tracheotomijną, a jedzenie nie będzie już przyjemnością.

– Pan profesor powiedział, że ta operacja będzie pierwszą w Europie, i że zrobi mi część krtani z policzka, skroni i żebra – wspomina.

Ostatnie przełomowe wydarzenie, choć nie ostatnie słowo gliwickich chirurgów, to rekonstrukcja nagłośni. Pierwsza na świecie. Zwykle choremu usuwa się całą krtań. Po operacji pacjent może się porozumiewać z otoczeniem dzięki elektronicznemu urządzeniu imitującemu głos. Tym razem jednak, dzięki współpracy Kliniki Otolaryngologii UJ i Instytutu Onkologii w Gliwicach, pan Marian z Przeworska ma nagłośnię z kawałka chrząstki własnego ucha. W innych ośrodkach próbowano tego typu zabiegów, ale bez powodzenia. Nagłośnia ma 3-3,5 mm, oddziela układ pokarmowy od oddechowego. Bez niej chory zachłystuje się pokarmem.

Teraz wszyscy trzymają kciuki, żeby nie wdała się martwica – wróg chirurgów rekonstrukcyjnych.

***

Koszt zabiegu rekonstrukcyjnego wynosi średnio 50 tys. zł. Dla porównania, w USA operacja wyceniana jest na 200 tys. dolarów. Należy jednak pamiętać, że gdyby nie te zabiegi, pacjent najprawdopodobniej nie miałby szans na wyleczenie, a NFZ musiałby finansować leczenie najdroższego, bo przewlekle chorego pacjenta.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2012