Sen, który budzę do życia

Tomas Tranströmer, laureat Nagrody Nobla: Kiedy piszę, czuję się jak instrument. Wiersz mnie odnajduje i żąda, by zaistnieć za moją sprawą. Rozmawiała Magdalena Wasilewska-Chmura

11.10.2011

Czyta się kilka minut

Mieszkanie Tomasa i Moniki Tranströmerów w Sztokholmie, wrzesień 2008 r. Poeta od wielu lat jest dotknięty afazją - mówi pojedynczymi słowami, jako odpowiedzi wyszukuje wiersze i wskazuje odpowiednie fragmenty, pisze daty odnoszące się do wydarzeń, które pragnie przywołać. Jego żona Monica łączy te strzępy informacji i ostrożnie formułuje odpowiedź. Przy każdym słowie obserwujemy reakcje Tomasa - kiedy trop jest właściwy, rozpromienia się i mówi z przekonaniem "Bardzo dobrze"; wtedy można uznać, że została ujęta istota rzeczy. Na podłodze leżą pudła z częścią archiwum poety, więc w razie potrzeby Monica wydobywa jego dzienniki, notatki i listy...

Magdalena Wasilewska-Chmura: Niełatwo zadawać pytania poecie, który przecież wybrał inny - poetycki - sposób komunikacji. Jednak czytelnicy na ogół chcą wiedzieć, z czego rodzi się poezja...

Tomas Tranströmer: Wszystko, co piszę, bierze początek w bardzo konkretnej rzeczywistości. To na ogół silne, choć ulotne wrażenie zmysłowe, po czym następuje etap, który określiłbym jako "katapultowanie", kiedy człowiek zostaje niejako wrzucony w głąb samego siebie. Prawda i rzeczywistość to miejsce, w którym świat zewnętrzny wstępuje do wnętrza; tam rodzi się wiersz. Kiedy piszę, czuję się jak - szczęśliwy lub udręczony - instrument. Wiersz mnie odnajduje i żąda, by zaistnieć za moją sprawą. To wymaga czasu. Dlatego wiele moich szkiców długo dojrzewa, zanim staną się wierszem. Wracam do nich, zmieniam szczegóły - raczej nie skreślam, tylko piszę nowe wersje; niektóre fragmenty stają się zaczątkiem nowych utworów. Są moją pamięcią.

Jeden z krytyków powiedział: "Tranströmer nie tworzy własnego imaginacyjnego świata, lecz »zapisuje« ten świat, w którym żyje". Ale ten świat to u Pana coś więcej niż świat materialny.

Często odwołuję się do snów, które są dla mnie czymś tajemniczym i rzeczywistym. Sen i wiersz mają źródło w tej samej sferze osobowości człowieka i oba podlegają tym samym prawom. Dla mnie wiersz jest snem, który budzę do życia.

Wśród swoich mistrzów wymieniał Pan takich poetów jak Whitman, Eliot, Pasternak, Éluard, Dylan Thomas oraz szwedzcy moderniści Ragnar Thoursie i Gunnar Ekelöf. Ale podobno nauczył się Pan czytać na "Cudownej podróży" Selmy Lagerlöf. Czy jest możliwe, by ta lektura wpłynęła na Pana poetyckie widzenie, gdzie piszący jest w drodze "jako kret i orzeł zarazem"?

Nigdy tak o tym nie myślałem, ale może coś w tym jest... Ponadto za sprawą tej książki narodziło się we mnie pragnienie podróży i poznawania świata, które realizuję przez całe życie.

Podróże wiążą się z popularnością Pana poezji w świecie. Świadczą o tym nagrody literackie, przekłady na blisko 50 języków, zaproszenia na festiwale poezji i spotkania autorskie...

Jestem w zasadzie introwertykiem, ale w swoim życiu zwracam się nieustannie ku światu. Toteż zawsze byłem blisko czytelników. Może to kwestia mojego zawodu - pracowałem jako psycholog przez 40 lat i uważam, że najważniejszą formą kontaktu jest rozmowa. Ja mówię swoimi wierszami, a na spotkaniach autorskich najważniejsza jest dla mnie ta część, kiedy czytelnicy mogą się wypowiedzieć.

Co sprawia, że ludzie odmiennych kultur i wyznań identyfikują się z Pana poezją, choć często jest ona osadzona w typowo szwedzkim krajobrazie i realiach?

W swoich wierszach pragnę uchwycić zagadkę, jaką jest dla mnie życie. Niektórzy określają to jako mistycyzm, ale nie wiąże się on z żadnym wyznaniem. Przyroda jest jednym z czynników, które umożliwiają takie doświadczenie; również sztuka. Napisałem kiedyś, że "jestem w tym miejscu, gdzie całe stworzenie nad sobą pracuje" - to znaczy odnajduję sens w fakcie, że w ogóle istniejemy, przeżywamy rzeczywistość i próbujemy ją zrozumieć. Podobnie widzę swoje zadanie poety - jako misję w służbie czegoś większego. Brzmi to, rzecz jasna, pretensjonalnie i właśnie dlatego poruszając te tematy przybieram nieco żartobliwy ton: "A oto ja, niewidzialny człowiek, zatrudniony może / przez jakąś wielką Pamięć by żyć właśnie teraz" (tłum. L. Neuger).

Dlaczego więc nie poświęcił się Pan całkowicie temu zadaniu?

Praca zawodowa zapewniała zdrową równowagę między poezją a życiem. W chwili debiutu, w roku 1954, byłem bardzo młodym człowiekiem, ale czułem intuicyjnie, że nie należy czynić poezji swoim zawodem. Może to mieszczańskie wychowanie kazało mi się odciąć od roli poety, którą uważałem za trochę żenującą, i zarabiać na życie w bardziej przewidywalny sposób. W ten sposób wizerunek poety - często trochę wykreowany - nie koliduje z poezją, która pozostaje domeną wolności.

Ma Pan rozliczne kontakty z pisarzami i poetami. Jakie miejsce zajmuje na tej literackiej mapie Polska?

Wielu poetów spotkałem na różnych festiwalach poezji, np. Różewicza, Herberta, Miłosza, Zagajewskiego. W latach 70. nie były jeszcze dostępne przekłady poezji Miłosza, ale czytałem już wtedy "Zniewolony umysł" i byłem pod wielkim wrażeniem. Potem widywaliśmy się w USA, Szwecji, Polsce. Wisławę Szymborską poznałem dzięki Leonardowi Neugerowi jeszcze przed Noblem - wtedy Wisława sama z siebie na prywatnym spotkaniu przeczytała jeden z moich wierszy po polsku. Odwiedziła nas potem w Väster?s mimo nawału obowiązków związanych z przyznaniem Nagrody Nobla. Była przerażona tym, że także my chcieliśmy uczcić jej sukces szampanem, i poprosiła o coś do jedzenia. Zjedliśmy więc zupę.

Polski literaturoznawca prof. Stanisław Balbus określił twórczość Szymborskiej aforystyczną formułą: "Tak mało wierszy, tak wiele poezji". Ciekawe, że te słowa równie trafnie ujmują Pana dorobek poetycki. Czy czuje Pan jakieś pokrewieństwo w doświadczaniu świata przez Pana i Noblistkę z Krakowa?

Najsilniej łączy nas chyba humor, który w moich wierszach jest jednak nieco bardziej stonowany. Z poezji Wisławy przebija bystry intelekt, który podziwiam. Jej metodą jest drobiazgowa analiza, podczas gdy ja ujmuję rzeczywistość bardziej intuicyjnie. Myślenie abstrakcyjne nie jest moją mocną cechą, a to dlatego, że od razu mam skojarzenia wzrokowe. Widzę barwy i struktury tam, gdzie powinienem widzieć liczby. To przeszkadza w filozofowaniu. Dlatego moją metodą jest obraz poetycki - miejsce utrwalenia doznań i zagęszczenia języka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2011