Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Warto porównać nakłady na B+R w Polsce z krajami o zbliżonym dochodzie narodowym na osobę. W zestawieniu, opracowanym na podstawie danych Human Development Report, pierwsza liczba to PKB danego kraju na osobę (w dolarach USA), druga zaś jest jego częścią przeznaczaną na naukę (w procentach): Meksyk: 6.320 - 0.4; Chorwacja: 5.025 - 1.0; Polska: 4.894 - 0.7; Estonia: 4.792 - 0.7; Słowacja: 4.403 - 0.6; Costa Rica: 4.71 - 0.2; Panama: 4.182 - 0.4; Chile: 4.115 - 0.5; Litwa: 3.977 - 0.6; Malezja: 3.905 - 0.4; Wenezuela: 3.760 - 0.4; Mauritius: 3.740 - 0.3; Urugwaj: 3.609 - 0.2.
WITOLD GUTKOWSKI, członek PAN i Europejskiej Akademii Nauk (Warszawa)
***
Zgadza się: Malezja przez ostatnie cztery lata zwiększyła wydatki na badania naukowe o 60 proc., ale do poziomu przeznaczania na ten cel 3 proc. PKB ma dojść dopiero w najbliższych latach. Podobny wskaźnik osiąga już jednak Japonia, a Korea Południowa doszła do 4.5 proc. Błędnie podana liczba nie zmienia w żadnym stopniu tezy naszego artykułu: w porównaniu z innymi krajami regionu i państwami aspirującymi do dobrobytu, Polska wydaje kompromitująco mało na badania i rozwój. Ponadto, w odróżnieniu od krajów naprawdę rozwijających się, wydatki te ciągle zmniejsza.
Według danych Banku Światowego i Amerykańskiej Narodowej Fundacji Naukowej (NSF), w kategorii liczby publikacji naukowych na głowę mieszkańca wśród krajów rozwijających się prowadzą Czechy (241,4), na drugim miejscu są Węgrzy (233.6), na czwartym - Polska (139.9), na 13 zaś Meksyk (31.8), tuż za Tunezją (31.9). Jeśli zaniechamy koniecznych reform w organizacji i finansowaniu polskiej nauki, zepchniemy nasz kraj do kategorii właśnie takich krajów, jak Tunezja czy Meksyk, które rzeczywiście przeznaczają na naukę porównywalną z nami część PKB. W artykule napisaliśmy też jednak, że nie żyjemy w atrakcyjnym klimacie. Tak więc to raczej Polacy będą jeździć do Meksyku i Tunezji niż odwrotnie.
W tekście “Nim dostaniemy Nobla" popełniliśmy błąd w adresie internetowym witryny uniwersytetu w Szanghaju, na której znaleźć można wyniki rankingu. Oto poprawny: Od czasu napisania tekstu pojawiły się na niej nowe wyniki, opracowane na podstawie danych za rok 2003. Jak poprzednio, w rankingu klasyfikowano łącznie uniwersytety, politechniki i uczelnie medyczne. Metodologię nieznacznie wzbogacono (np. uwzględniono medale Fieldsa, które dla matematyków mają znaczenie Nagrody Nobla). Wyniki nie różnią się znacznie od ubiegłorocznych: prowadzi Harvard przed Stanfordem i Cambridge; pierwszą dziesiątkę tworzy osiem uniwersytetów amerykańskich i dwa brytyjskie; w pierwszej dziesiątce uniwersytetów europejskich jest pięć uczelni z Wielkiej Brytanii oraz po jednej z Francji, Holandii, Niemiec, Szwajcarii i Szwecji. W pierwszej pięćsetce uniwersytetów świata pozostały już tylko dwa polskie: Jagielloński i Warszawski, oba w czwartej setce. Nie ma więc podstaw do zmiany dość surowej oceny stanu polskiej nauki, którą przedstawiliśmy w tekście. Zasadniczą tezą pozostaje stwierdzenie: istotne zmiany systemu uprawiania nauki w Polsce są niezbędne; należy więcej wymagać i więcej płacić.
ALEKSANDER WITTLIN, KAROL ŻYCZKOWSKI