Pierwszy płomień na świeczce

Otwiera się nareszcie szansa, by wydobyć się z uzależnienia energetycznego od innych krajów, uzależnienia, które jest sprawą nas wszystkich. Ciągła groźba przykręcenia kurka może już wkrótce odejdzie w niepamięć - mówi główny geolog kraju.

11.10.2011

Czyta się kilka minut

Michał Olszewski: Przyjmijmy, że Polska ma potężne i dostępne złoża gazu łupkowego. Czy jesteśmy przygotowani na taką sytuację?

Henryk Jacek Jezierski: Do etapu poszukiwań jak najbardziej, zarówno od strony prawnej, jak i technicznej. Do wydobycia jeszcze nie, głównie z tej przyczyny, że wymaga ono dużych przygotowań logistycznych, choćby budowy systemu gazociągów, które w Polsce powstają bardzo wolno. Jeśli okaże się, że gaz jest, trzeba będzie ich budowę znacznie przyspieszyć.

Mówi Pan o przygotowaniu do poszukiwań. Ale jeszcze zanim rozpoczęły się odwierty, pojawiły się zarzuty, że wyprzedajemy polskie dobro narodowe za bezcen, że oddajemy gaz obcym koncernom.

Tak, słyszałem nawet, że firmy, które prowadzą poszukiwania, nie powinny mieć szczególnych uprawnień przy ubieganiu się o koncesję na wydobycie. Przyznam, że trudno mi traktować te zarzuty racjonalnie. Proszę sobie wyobrazić, że firma zgodnie z prawem otrzymuje koncesję na poszukiwania złóż, a następnie przystępuje do pracy. Wydaje setki milionów dolarów, zatrudnia ludzi, negocjuje z samorządem i lokalną społecznością. Znajduje gaz. I co dalej? Powinna w tym momencie podziękować i ustąpić pola?

W Norwegii państwo płaci za koszty poszukiwań.

To prawda, ale nas na to nie stać. Ciekawe zresztą, jak zareagowałaby opinia publiczna na konieczność wydawania potężnych kwot na prace, które nie kończą się sukcesem.

Wykonanie jednego otworu wiertniczego i badań dla potwierdzenia występowania gazu może kosztować kilkadziesiąt mln złotych. Aby udokumentować złoże, a potem go eksploatować, otworów takich należy wykonać setki. Czy zaakceptowalibyśmy jako społeczeństwo wydatkowanie tak ogromnych kwot przy bardzo wysokim ryzyku? U nas system skonstruowano tak jak w większości krajów, w których znajdują się kopaliny: firma bierze na siebie ryzyko poszukiwań, ale jeśli zakończą się one sukcesem, otrzymuje pierwszeństwo w ubieganiu się o koncesję na wydobycie. To uczciwe postawienie sprawy.

Jaki więc zysk ma z tego społeczeństwo? Oczywisty jest tańszy gaz, bo pojawia się więcej surowca na rynku. Coś jeszcze?

Oczywiście. Gmina otrzymuje opłatę eksploatacyjną, identyczną jak ta, którą płaci kopalnia węgla brunatnego gminie Kleszczów, podobno najbogatszej w kraju. Jej zamożność zbudowana jest właśnie na kopalni. Gdy będzie gaz, będą dochody dla gmin.

Ale ta zamożność ma swoją cenę.

O ile wiem, nie wymyślono jeszcze sposobu pozyskiwania energii absolutnie obojętnego dla środowiska. Na szczęście gazu łupkowego nie pozyskuje się metodą odkrywkową, więc skala ingerencji w środowisko jest znacznie mniejsza. To nie jest metoda inwazyjna.

Do tego za chwilę wrócimy. Pomówmy jeszcze o zyskach.

Jeśli, cały czas podkreślam to słowo, wydobycie gazu w Polsce będzie opłacalne, stanie się to dźwignią gospodarczą i technologiczną dla całego kraju. Choćby to, że w całej Europie znajduje się w tej chwili 80 specjalistycznych urządzeń do wykonywania odwiertów gazu łupkowego. W Stanach jest ich 1600. Takich urządzeń będziemy potrzebować. Ktoś je zaprojektuje, ktoś zbuduje, ufam, że będzie to polska myśl techniczna. Dalej: szacuje się, że jeden czynny odwiert daje zatrudnienie ok. 100 osobom. Toruńska firma Geofizyka zatrudniła już 700 osób do prac poszukiwawczych, a to dopiero początek. O zyskach geoekonomicznych nawet nie wspominam. Otwiera się nareszcie szansa, by wydobyć się z uzależnienia energetycznego od innych krajów, uzależnienia, które jest sprawą nas wszystkich. Ciągła groźba przykręcenia kurka może już wkrótce odejdzie w niepamięć.

A cena gazu? Dla Kowalskiego będzie to najbardziej wymierny efekt wydobycia.

Nie sposób jej oszacować teraz. W Stanach spadła z 14 do 4 dolarów za tzw. jednostkę termiczną. Jak będzie u nas, jeszcze nie wiadomo. Może okazać się, że wydobycie nie będzie się opłacać - takie jest ryzyko tej gry.

Przejdźmy do kosztów wydobycia. Oglądał Pan słynny dokument "Gasland", płonącą wodę w kranach, zanieczyszczenia środowiska spowodowane eksploatacją?

Widziałem tę scenę, czytałem też opinie specjalistów i na tej podstawie z pełnym przekonaniem twierdzę, że autor manipuluje opinią publiczną lub nieświadomie rozpuszcza nieprawdziwe informacje.

Jakie?

Ta scena z płonącą wodą w kranie nie ma nic wspólnego z gazem łupkowym. Najbliższy odwiert znajdował się kilkadziesiąt mil dalej, a metan, który zmienił właściwości wody, wziął się z pokładów węgla kamiennego, przez które zostało przebite ujęcie wody. Również zanieczyszczenie jednej z rzek pokazane w filmie związane jest z węglem kamiennym, a nie gazem łupkowym. To nie są rzetelne argumenty. A już szczytem manipulacji jest film, jaki obejrzeli europarlamentarzyści. Na początku widać speleologa francuskiego, który wrzuca do menażki jakieś kamienie, w domyśle łupki, zalewa wodą, a potem podpala. Obejrzałem to ujęcie wiele razy i jestem pewien, że w menażce znajduje się karbid. Karbid nie ma nic wspólnego z gazem łupkowym. Wszystkie sposoby, nawet manipulacja jest używana, aby przestraszyć społeczeństwo i zniechęcić do zagospodarowania gazu łupkowego.

Nie wszystkie argumenty da się sprowadzić do rangi manipulacji. Na przykład zużycie wody. Na czas eksploatacji jednego odwiertu do zabiegu szczelinowania potrzebujemy nawet 14 tys. m3, czyli tyle, ile zużywa w ciągu doby ok. 40 tys. Polaków. To dużo.

Tu zgoda, woda jest problemem. Ale trwają prace nad innymi technologiami, np. wtłaczaniem pod ziemię dwutlenku węgla. Proszę też wziąć pod uwagę, że mamy w Polsce dużo wód podziemnych niewykorzystywanych, o bardzo złej jakości, na przykład zasolonych. One również nadają się do wykorzystania przy zabiegach szczelinowania podczas eksploatacji gazu.

A jeśli złoża będą znajdowały się pod terenami chronionymi? Pod rezerwatem, parkiem narodowym, terenem Natura 2000?

Wiercenia szczelinowe prowadzone są poziomo, więc na przykład nie trzeba niszczyć cennego obszaru, można się do tych złóż dostać z boku, spoza obszarów chronionych.

Kolejna kwestia, która budzi niepokój: gaz szczelinujemy wodą wymieszaną z chemikaliami. Dlaczego Ministerstwo Środowiska nie podaje pełnego zestawu tych substancji, tłumacząc, że objęte są one tajemnicą handlową?

Pełen zestaw tych substancji można znaleźć w internecie. Są wśród nich guma guar czy kwasek cytrynowy...

Ale też trujące benzen i ksylen. Nie lepiej ujawnić te informacje? Internet to nie to samo, co oficjalny komunikat Ministerstwa Środowiska.

Jeśli wymieniamy podczas tej rozmowy nazwy, to oznacza, że tajemnicy nie ma. Natomiast nikt nie może zmusić firmy do ujawnienia proporcji stosowanych substancji. Stworzenie płynu do szczelinowania jest kosztowne, więc z jakiej racji Chevron czy Texaco mają ułatwiać życie swoim konkurentom? Wiemy, z czego składa się coca-cola, ale proporcji nie zna nikt. Namawiam, żeby zaufać odpowiednim służbom, które mają za zadanie monitorowanie działalności firm wydobywczych. Przecież nikomu nie zależy na tym, by zatruć środowisko i ludzi. Dla firm, a także dla nas, urzędników odpowiedzialnych za gaz łupkowy, byłby to potężny cios.

To prawda, po katastrofie w Zatoce Meksykańskiej BP nie podniesie się przez długie lata. Przeczytałem wyniki badań naukowców z Duke University, którzy badali blisko 70 studni położonych w pobliżu odwiertów. Chemikaliów w wodzie nie znaleziono, ale stężenie metanu rzeczywiście było tym wyższe, im bliżej miały do siebie ujęcia wody i odwierty.

Nie znam tych konkretnych badań, o których pan wspomina. Natomiast dobrze orientuję się w praktyce prac wydobywczych. To są technologie naprawdę nowoczesne i nie powinny budzić obaw, tym bardziej że pozostawać będą pod nieustanną kontrolą. Oczywiście, błąd ludzki zawsze może się zdarzyć. Ale na tej samej zasadzie powinniśmy zakazać przewożenia paliwa cysternami. Jeden nieodpowiedni ruch kierownicą i paliwo może skazić wodę. Przy okazji dodam, że metan w studniach znajdował się zawsze, taka jego natura, nawet wtedy, gdy nikt nie wiedział o gazie łupkowym.

Obawia się Pan protestów przeciwko eksploatacji gazu łupkowego w Polsce?

Pierwsze działania, czyli poszukiwanie surowca, mogą być dla lokalnej społeczności uciążliwe, wiążą się bowiem ze wzmożonym ruchem samochodowym, hałasem itd. Ale w momencie, kiedy przechodzimy do normalnej eksploatacji, odwiert staje się praktycznie niezauważalny. Pierwsze reakcje Polaków raczej dają powody do optymizmu. Wierzę, że na poziomie lokalnym koncerny porozumieją się z władzami samorządowymi i mieszkańcami. Nie podzielam też na razie obaw co do postawy polskich ekologów: większość z nich spokojnie czeka na wyniki poszukiwań i badań naukowych. Daleki jestem od tego, by nazywać ich agentami takiego czy innego mocarstwa.

Mocarstwa staną nam na przeszkodzie w drodze do łupkowego raju?

Rząd nie ulega emocjom, choć bywa to trudne. Film z karbidem zamiast łupka obejrzeli europarlamentarzyści. Fatalny dla gazu łupkowego raport przygotowali na zlecenie Komisji Europejskiej specjaliści od zmian klimatycznych z instytutu w Wuppertalu, nie było wśród nich ani jednego geologa. Ja się tym manipulacjom nie dziwię: jeśli obok sprzedawcy jabłek na ulicy pojawia się drugi, trudno oczekiwać, by ten pierwszy był zadowolony. Francuzi będą blokowali wydobycie gazu łupkowego, ponieważ chcą zarabiać na rozwoju energetyki jądrowej - eksporcie technologii i energii. Stanowisko Rosji w tej sprawie wydaje mi się oczywiste. Przekonywanie na forum europejskim, że gaz łupkowy to zło wcielone, od którego krowy tracą mleko, a kury przestają znosić jajka, nie ma oczywiście pokrycia w faktach, ale nie zamierzamy się obrażać. Mamy swoją politykę, chcemy ją realizować, będziemy spokojnie wyjaśniać wątpliwości i pokazywać korzyści, jakie mogą płynąć z gazu łupkowego dla całej Europy. Może powinniśmy nakręcić "Antygasland".

Na razie dyskusja, choć gorąca, toczy się wokół czegoś, co być może stanie się punktem przełomowym w historii energetyki polskiej, ale równie dobrze może okazać się mirażem. Pan przecież dobrze pamięta, że po odkryciu ropy w Karlinie również marzyło się nam naftowe eldorado.

Oczywiście, że pamiętam, kończyłem wtedy studia. To była fatalna pomyłka techniczna. Ale pamiętam również, jak w połowie lat 90. XX wieku przyjechała do Polski firma naftowa Amoco, żeby zbadać możliwości wydobycia metanu. Wtedy musieli się nagle wycofać, przez wiele lat nic się nie działo, ale po latach temat wydobycia metanu obecnie powraca. Dwadzieścia lat temu wydobycie gazu łupkowego było nieopłacalne, dzisiaj stanowi jeden z fundamentów polityki energetycznej USA. Miejmy nadzieję, że u nas też tak będzie. Na razie na pracę firm wydobywczych patrzymy jednocześnie z ostrożnością i nadzieją.

Kiedy przestaniemy gdybać?

Za trzy-cztery lata będziemy już wiedzieć, czy Polska rzeczywiście gazem stoi. Ale ostatnio na odwiercie na Pomorzu po raz pierwszy zapłonął gaz łupkowy na świeczce.

Henryk Jacek Jezierski (ur. 1955) jest doktorem hydrogeologii, od 2007 r. wiceministrem środowiska i głównym geologiem kraju.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Czas na gaz (42/2011)