Pani też odpalę milion

Gracze dzielą się na szczęśliwców i na tych, którym jeszcze wszystko może się udać. Każdy chciałby mieć tyle szczęścia, co mieszkaniec Skawiny, który w marcu wzbogacił się o 21 milionów złotych.

24.11.2011

Czyta się kilka minut

Życie to przypadek - mówi mężczyzna, którego ledwie widać przez okienko kolektury zaklejone w znacznej części przez zwycięskie kupony z ostatniego miesiąca. Odbiera właśnie wygraną. Nie, nie żadne miliony. Nieco ponad sto złotych, ale to i tak cieszy. Większość przecież przegrywa, mimo że to najszczęśliwsza kolektura w Małopolsce, w samym centrum niewielkiej Skawiny. W marcu 2011 r. ktoś skreślił tu liczby warte ponad 21 milionów złotych. Od tamtej pory przed małym, słonecznie żółtym budynkiem stoi wielka tabliczka uruchamiająca wyobraźnię - wypisano na niej dokładną sumę, którą odebrał najprawdopodobniej ktoś z sąsiadów.

Pani Bernadeta Kopacz sprzedała szczęśliwy los. Widząc rekordową wygraną, nie była zdziwiona. - Dlaczego miałoby mnie to zaskoczyć? - mówi. - Ani przez chwilę nie myślałam, że to pomyłka. Od tylu lat czekałam, żeby padła u mnie "szóstka"!

W Skawinie wielkie poruszenie, przyjeżdżają media, dziennikarze. Nagle każdy chciałby zagrać. Wszyscy zachodzą w głowę, kto jest szczęśliwcem.

- Przez pierwszy miesiąc dużo się działo - wspomina pani Bernadeta. - Znacznie więcej klientów, i to nie tylko miejscowych, ale takich, którzy przyjechali specjalnie do szczęśliwej kolektury. Ale były też pretensje. Przychodzili stali klienci i narzekali: "To ja tyle lat u pani gram, a pani komu innemu dała wygrać!". A co ja mogę? Ja bym chciała, żeby wygrał każdy.

Sama też gra, codziennie. Na razie bez większych sukcesów, ale jest pewna, że wszystko jeszcze przed nią. To samo powtarza klientom. - Jeszcze nie tym razem - mówi i sprzedaje kolejny kupon.

Największa radość, kiedy komuś się uda. - Zawsze mam ogromną satysfakcję, kiedy ktoś wygrywa - opowiada pani Bernadeta. - Klienci mówią, że mam dobrą rękę. Miło jest przynieść komuś szczęście.

Z widokiem na Wawel

Są jednak i tacy, którzy kolekturę w Skawinie będą teraz omijać. Przecież, rachują rozsądnie starając się zachować przytomność umysłu, jak już gdzieś "szóstka" padła, to drugi raz nie będzie. Dla takich idealnym miejscem będzie kolektura w samym centrum Krakowa, przy Zwierzynieckiej, z widokiem na Wawel. Tutaj "szóstki" jeszcze nie było, chociaż "piątek" sporo.

Większość grających na Zwierzynieckiej to stali, wieloletni klienci. Jest i taki, który gra od początku, czyli już pięćdziesiąt lat, wciąż skreślając te same numery. Część grających to prawie przyjaciele. Pani Dorota Lulek pracuje tu od kilkunastu lat. - Jest taka pani, stała klientka, ma 92 lata - opowiada. - Przychodzi zawsze punktualnie o 8.30. Nigdy nie gra na swoje numery. Raz się nam udało. Trafiła czwórkę i nagroda wyniosła około 200 złotych. Jak ona się cieszyła! Jak dziękowała! Kupiła mi czekoladki, bo dla niej, przy jej skromnej emeryturze, to był prawdziwy majątek.

Tego samego dnia do kolektury przyszedł niezadowolony klient. Trafił czwórkę i był mocno rozczarowany kwotą, którą mu wypłacono, bo przecież on gra w Lotto o miliony.

Grał ojciec, grał dziadek

Gra to tradycja. Grał dziadek, grał ojciec i ja także gram. We wtorek nie można nie wstąpić do kolektury, nieważne, czy jest rekordowa kumulacja, czy tylko skromne 3 miliony do wygrania. Pani Dorota zna całe pokolenia swoich klientów. Niektórych pamięta jeszcze jako dzieci, a dziś przychodzą z własnymi rodzinami. - Miałam też wieloletniego klienta. Zawsze grał na te same numery - wspomina. - Jakiś czas temu zmarł. Teraz, z tym samym kuponem, wypełnionym przez niego wiele lat temu, przychodzi wciąż jego córka i gra dalej. Te numery jeszcze wciąż nie zostały wylosowane.

Tłumy milionerów

Niejeden już obiecywał pani Dorocie profity od ewentualnej wygranej. Wchodzi mężczyzna, ubrany skromnie, znaków szczególnych brak. Na ladzie pewną ręką kładzie 3 złote i przedstawia się jako przyszły milioner. - Na chybił trafił proszę - mówi i dodaje: - A pani też milion odpalę! Żona świadkiem! - A żona rzeczywiście energicznie przytakuje. Jest czwartek, losowanie dopiero wieczorem. Jeszcze przez kilka godzin będą się czuli bogaci. A może rzeczywiście wygrają?

Już nie takie tu obietnice padały. - Mam takich graczy, którzy wynaleźli system - mówi pani Dorota Lulek. - Liczą numery na komputerze, przychodzą i mówią, że to muszą być te, na bank. Zapewniają, że jak już przyjdzie wygrana, to ozłocą moją kolekturę.

Ale jak na razie wracają, za każdym razem z wielką nadzieją.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Kto to buduje (48/2011)