Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
“Nowa matura powinna skupić się na analizie i interpretacji dzieła literackiego, bo tego głównie uczymy w szkole" - no i jesteśmy w domu. Wreszcie wiem, że lekcje języka polskiego nie służą nauce posługiwania się poprawną polszczyzną w mowie i piśmie, ale głównie poznaniu historii literatury. W “krainie wielkiej fikcji" żyją nauczyciele i nauczyciele akademiccy przygotowujący ich do zawodu. Dla nich nie jest najważniejsze nauczenie młodych ludzi formułowania poprawnych wypowiedzi i tworzenia zrozumiałych tekstów. Nie jest ważne zaprzyjaźnianie się z literaturą, odnajdywanie w niej wartości pomocnych w poszukiwaniu właściwych dróg w dorosłym życiu. Istotne są po prostu odklepane wiadomości: kto, kiedy i jak, bo to jest najprostsze. Nikogo nie prowokuje to do myślenia, włącznie z nauczycielami, którzy w innym systemie nauczania poczuliby się zmuszeni zająć stanowisko wobec spraw niejednokrotnie ich przerastających.
ELŻBIETA WILKOSZ
***
Dziękując Autorce listu za przeczytanie mojego tekstu (czego - jak zaznacza - mogła nie czynić), pozwalam sobie nie zgodzić się z Nią w zasadniczych kwestiach.
Dezorganizacja pracy szkół związana z przeprowadzeniem matury w nowej formule nie jest drobiazgiem. W praktyce bowiem od dnia rozpoczęcia egzaminów wewnętrznych szkoły - przez blisko dwa miesiące - nie powróciły już do zwykłego rytmu pracy. Mankamentów tych łatwo usunąć się nie da, są naturalną konsekwencją kształtu matury. “Kwestionowanie sensu prezentacji jako egzaminu" maturalnego wynika nie tylko z istnienia “czarnego rynku" prac, lecz przede wszystkim braku narzędzi pozwalających rzetelnie ocenić wysiłek ucznia, a także z braku możliwości autentycznego poznania zagadnień maturalnych (w tym bibliografii) przez polonistę. Przed zgodą na taką fikcję ostrzegałem w artykule. Ironiczny postulat likwidacji prac magisterskich z powodu istnienia ich “czarnego rynku" pominę. Przy użyciu takiej logiki można zakwestionować każdą ideę. Autorka listu zdaje się nie dostrzegać kontekstu wychowawczego wydarzenia o nazwie “egzamin dojrzałości" ani różnic w sytuacji maturzysty i magistranta czy polonisty i opiekuna seminarium. Nie napisałem, że lekcje polskiego służą “głównie poznaniu historii literatury". Przeczy temu również przywołany przez Autorkę listu cytat z mojego tekstu. Podobnie nieprawdziwy jest zarzut przypisujący mi (a także środowiskom nauczycielskim i akademickim) przywiązanie do encyklopedyzmu. Polemiczny rozpęd wyrzucił Autorkę poza temat, co jednak nie jest mankamentem w kontekście nowej matury, gdyż zgodność z tematem nie jest przez klucz wymagana, a błędy merytoryczne uchodzą na sucho.
WITOLD BOBIŃSKI