Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A jednak polska turystyka wydaje mi się zbyt konserwatywna. Odbiega znacząco od tego, co dzieje się dziś w świecie. Ten biznes wymaga elastyczności, śledzenia bieżących nastrojów społecznych, debat, które toczą się w różnych krajach, mód i oczekiwań. Polacy zdają się funkcjonować poza tą dynamiką zdarzeń.
Podam pewien przykład. Ostatnimi laty bardzo popularne były w Europie podróże feministyczne. Kobiety, na co dzień często żony i matki, wybierały się - wyłącznie w swoim gronie - w podróż szlakami innych kobiet. Długo - i bezskutecznie - próbowałam znaleźć w Polsce partnera (nie szukałam stowarzyszeń feministycznych, ale zwykłych biur podróży), który pomógłby mi taką wyprawę przygotować. Najczęściej moja propozycja spotykała się z niedowierzaniem, uśmiechem pobłażania, czasem nawet z niechęcią (tak, jakby chodziło o coś wybitnie niemoralnego).
W końcu przygotowałam taką podróż samodzielnie, w oparciu o bardzo solidną lekturę. Postanowiłam pokazać współczesnym niemieckim kobietom postaci królowej Jadwigi, Bony, Marysieńki Sobieskiej, Angeliki Kauffman (po Europie wędrowała właśnie poświęcona jej wystawa, a w Krakowie znajduje się piękny, namalowany przez nią portret), Izabeli Czartoryskiej, Marii Skłodowskiej-Curie, Elizy Orzeszkowej, Olgi Boznańskiej, Heleny Rubinstein, Faustyny Kowalskiej... Chciałam opowiedzieć o kobietach, które walczyły w powstaniach i szły za swoimi mężami na Syberię; o kobietach, które budowały Nową Hutę, a później - wraz z mężczyznami - współorganizowały “Solidarność".
I nie rozumiem, dlaczego taki opór u moich polskich rozmówców budził fakt, że Wawel albo Wilanów - niekwestionowane symbole polskości - można komuś pokazać także np. pod feministycznym kątem. A przecież taki właśnie sposób opowiadania przeszłości czyni ją bardziej zrozumiałą, bardziej związaną ze współczesnością, bardziej atrakcyjną.
Inny przykład, a raczej pomysł, który mogłabym zaproponować polskim biurom turystycznym. Od jakiegoś czasu trwa w Europie debata na temat wejścia Turcji do Unii Europejskiej. I Polska, mimo że w odróżnieniu od Niemiec nie ma tu mniejszości tureckiej, wiele mogłaby wnieść do tej dyskusji. Przecież w swojej historii nie tylko walczyła przeciwko Turkom, ale także utrzymywała z nimi bardzo przyjazne stosunki. Pamiętam, jak ktoś kiedyś powiedział mi, że Polacy gorzko żałowali decyzji swojego króla, który w 1683 roku poszedł ze swoją armią pod Wiedeń, żeby ratować to miasto przed nawałą turecką. Jestem przekonana, że znalazłabym klientów, którzy chcieliby, żeby ktoś wytłumaczył im ten fenomen.
ANITA FISCH jest właścicielką biura podróży specjalizującego się w podróżach studyjnych, działającego w Hamburgu.