Narcyzm małych różnic

Przeszłość wciąż komplikują współczesne relacje Polski z Ukrainą, Litwą czy Białorusią. Nie mamy wyjścia: musimy przyjąć do wiadomości, że nasi sąsiedzi zawsze będą widzieć pewne rzeczy inaczej niż my.

28.05.2012

Czyta się kilka minut

Przed kilkoma dniami grupa polskich intelektualistów ogłosiła powstanie „Forum Dialogu i Współpracy z Litwą”. Podobna inicjatywa pojawiła się w Wilnie. To próba odpowiedzi na eskalację wzajemnych oskarżeń w stosunkach dwustronnych. A lista zarzutów jest długa i znaczące miejsce zajmują na niej wydarzenia z przeszłości.

W tym samym czasie na Zamku Królewskim w Warszawie otwarto wystawę „Pod wspólnym niebem. Rzeczpospolita wielu narodów, wyznań, kultur (XVI-XVIII w.)”. Jej organizator – Muzeum Historii Polski – chce przypomnieć tradycję wspólnego państwa, zamieszkiwanego przez różne narody.

Wciąż potykamy się o historię: wpływa ona na stosunki Polski z Ukrainą, Litwą i Białorusią. A można było sądzić, że w ostatnim dwudziestoleciu udało się wyjść z pułapki wzajemnych oskarżeń. Wielu uważało nawet, że pamięć w relacjach międzypaństwowych zejdzie na dalszy plan, a polityka historyczna przestanie odgrywać tak dużą rolę. Tymczasem jednym z punktów zapalnych nadal są wydarzenia z przeszłości i ich dzisiejsza ocena. Istotnym problemem w stosunkach polsko-litewskich jest włączenie Wilna do Polski w 1922 r. W rozmowach z Ukraińcami stale powraca kwestia tragicznych wydarzeń na Wołyniu i akcja „Wisła”. Na Białorusi niedawno wyemitowano serial telewizyjny, w którym żołnierze AK okazują się zwykłymi rzezimieszkami.

Czy przeszłość łączy nas, czy dzieli? To pytanie stało się tematem debaty zorganizowanej 23 maja w Warszawie przez Muzeum Historii Polski. Kończyła ona cykl 12 wykładów i dyskusji, odbywających się na przemian w Wilnie i Warszawie (ostatnia odbędzie się 1 czerwca w stolicy Litwy). Podczas tych spotkań o znaczeniu historii w naszej części regionu dyskutowali badacze i publicyści z Białorusi, Litwy, Polski i Ukrainy. Tematy były bardzo różne: od miejsca Wilna w pamięci historycznej Polaków i Litwinów, przez rolę filmu historycznego jako narzędzia polityki zagranicznej, po wizje przeszłości na Ukrainie Zachodniej i Wschodniej. Nie zapomniano o Rosji („Historia Rosji: między toposem Wojny Ojczyźnianej a imperium”).

Problematyczna okazuje się nie tylko historia najnowsza, ale także odległe dzieje, w tym Rzeczpospolita Obojga Narodów, do której odwołuje się wystawa na Zamku Królewskim. W Polsce nie zawsze pamiętamy, o czym pisał Timothy Snyder w „Rekonstrukcji narodów”, że w XIX i w pierwszych latach XX w., u początku tworzenia nowoczesnych tożsamości narodowych, podstawowe znaczenie miał stosunek do nowożytnego dziedzictwa państwa Polaków i Litwinów. Przyjmowano wówczas bardzo różne postawy, które nieuchronnie prowadziły do oddzielenia od siebie, często bardzo radykalnego, mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej. Dziś nasi sąsiedzi trochę inaczej widzą ten czas.

Powstanie niezależnych państw miało sprzyjać temu, że porzucimy spory o przeszłość. Jednak, jak mówił Adam Michnik podczas warszawskiej dyskusji, pamięć wraz z upływem czasu staje się coraz ważniejsza. Po upadku komunizmu przyszła faza „»odkopywania« tego, co nas łączy”, obecnie mamy do czynienia z wydobywaniem konfliktów, a nawet, dodawał naczelny „Gazety Wyborczej”, panuje swoisty „narcyzm małych różnic”, który sprawia, że nawet sprawy, wydawałoby się, mało ważne nabierają niezwykle istotnego znaczenia.

Dlaczego tak się dzieje? Bo, jak podkreślał Michnik, „pytanie o pamięć jest pytaniem o to, co kształtuje naszą świadomość”. Przeszłość jest podstawą budowania narodowych tożsamości, a z pamięcią nieodzownie związane są emocje – dodawał litewski historyk Alvydas Nikžentaitis. Tyle że często nie widzimy (lub zapominamy), że spory między pamięciami Polaków i Ukraińców czy Polaków i Litwinów są wtórne wobec debat odbywających się w tych krajach (lub ich braku). Za naszymi wschodnimi granicami wciąż gra się przeszłością – zwracał uwagę Kazimierz Wóycicki, bo trwa tam walka o powstanie dominującej narracji historycznej.

Także ukraiński historyk i publicysta Andrij Portnow tłumaczył, że w jego kraju historia jest tworzona na użytek wewnętrzny. Pytany zaś o upamiętnianie na zachodniej Ukrainie Stepana Bandery podkreślał, że to przede wszystkim wynik sporu między dwoma dominującymi dziś historycznymi narracjami: postsowiecką i nacjonalistyczną. W tym przypadku chodzi „nie o konkretnego człowieka, terrorystę politycznego (…), lecz o symbol, który w kanonie sowieckiej narracji historycznej o Ukrainie został uznany za wroga numer jeden”. To wystarczający powód, by zwolennicy wizji nacjonalistycznej uznawali go za bohatera. Dodawał także: „Pisanie o Banderze i innych drażliwych sprawach jest wyrazem kompleksów i niewiary Ukraińców, że ich ojczyzna w ogóle przetrwa”. Przy czym zagrożeniem nie jest Polska, lecz zwolennicy postsowieckiej pamięci i dominacji rosyjskości na tych terenach.

Jeszcze bardziej pesymistycznie zabrzmiały słowa białoruskiego historyka Aliaksandra Smalianczuka: „Białoruś to maleńki Związek Radziecki, przy czym Związku już nie ma, a ideologia została”.

Jakie błędy popełniliśmy, że – trzymając się określenia Adama Michnika – nadal jesteśmy skazani na „narcyzm małych różnic”? Złudzeniem było sprowadzanie rozmowy o historii do idei pojednania, jak długo próbowaliśmy robić w Polsce – tłumaczył Wóycicki. Musimy przyjąć do wiadomości, że nasi sąsiedzi będą patrzyli na niektóre wydarzenia inaczej niż my. Tego nie da się uniknąć i nie należy zakłamywać rzeczywistości. Bliskość, wspólnota historii może także przeszkadzać – dodawał Portnow. Rodzi się bowiem złudne poczucie, że my dobrze wiemy, co sądzą nasi partnerzy. Wiemy, więc nie musimy ich słuchać.

Polityka to nie tylko publiczne przeprosiny, to nie tylko przypominanie, to także milczenie (jak mówił Robert Traba: nie można zapominać o „zapominaniu”). To zapominanie krzywd i win, a nie rozdrapywanie ran przyczyniło się do powstania demokratycznych społeczeństw.

Tyle że to zapominanie ma bardzo różne oblicza. Zaskakująca mogła się wydać niektórym odpowiedź Alvydasa Nikžentaitisa na pytanie, dlaczego tak silną rolę odgrywa przeszłość w relacjach polsko-litewskich? „Bo oddano ją w ręce historyków” – mówił. Uznano, że to załatwi sprawę. Zapomniano o włączeniu społeczeństwa w dyskusję o pamięci. Politycy także o niej milczeli, licząc zapewne, że sprawy „jakoś się rozwiążą”.

Podczas jednej ze wcześniejszych debat Jan Kieniewicz zwracał uwagę: „Nie należy sobie wyobrażać, że trudne sprawy możemy rozwiązać w ten sposób, że je odetniemy, że o nich zapomnimy (...) Należy konfrontować mity oraz fakty. Na tej podstawie możemy budować relacje z wszystkimi, którzy są otwarci na taką propozycję”. Z kolei Herkus Kunčius, przewodniczący litewskiego PEN Clubu, w najnowszym numerze „Nowej Europy Wschodniej” podkreślał: „Uważam, że żeby zacząć i skończyć jednocześnie tę dyskusję, żeby zobaczyć i poznać wszystko, trzeba by było najpierw poznać nasze kultury, a potem uczciwie rozpoznać historię”. Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują, że przeszłość wciąż nas dopada i nie pozwala o sobie zapomnieć. 


„Tygodnik Powszechny” był patronem cyklu debat „Dialog pamięci historycznych w Europie Środkowo-Wschodniej”, organizowanych przez Instytut Historii Litwy Litewskiej Akademii Nauk oraz Muzeum Historii Polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2012