Na "Chrobrym"

Rok Gombrowicza dobiegł końca, ale dobra passa gombrowiczianów nadal trwa. Po drugiej już książce Janusza Margańskiego (Geografia pragnień. Opowieść o Gombrowiczu) otrzymaliśmy dawno zapowiadaną pracę Klementyny Suchanow. Młoda badaczka, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, dzięki dotarciu do nieznanych wcześniej archiwaliów, także za oceanem, nie tylko po raz pierwszy tak precyzyjnie odtworzyła dzieje dwudziestoczteroletniego pobytu autora Ferdydurke w Argentynie, ale też w ostatnim rozdziale pokazała - z wieloma nowymi informacjami - Gombrowicza w oczach Argentyńczyków, aż po rok 2004.
 /
/

Zacznijmy jednak od Gombrowicza w Argentynie, a ściślej - od wypłynięcia statku “Chrobry" z portu w Gdyni 29 lipca o godzinie 16.00 czy też 17.00 i jego przybycia 20 sierpnia do Buenos Aires. Specjalnie podaję tak dokładne terminy, bowiem specjalnością autorki jest uściślanie dat i faktów, wyszukiwanie zapomnianych dokumentów i tekstów. Odtwarzając okoliczności zaoceanicznej podróży swego bohatera, konfrontuje rozmaite relacje i wzmianki prasowe, cytuje nawet ulotkę reklamową (“zapewne taką dostał też Gombrowicz") zachwalającą nowe nabytki Linii Żeglugowych Gdynia-Ameryka, czyli motorowce pasażersko-frachtowe “Sobieski" i “Chrobry". Czytamy w niej m.in., że obydwa statki posiadają “pomieszczenia dla 44 pasażerów pierwszej klasy, 250 pasażerów trzeciej klasy kabinowej oraz przeszło 800 emigrantów" i że “pomieszczenia pierwszej klasy są urządzone według najnowocześniejszych wymagań", a na półotwartym pokładzie znajdują się “basen pływacki, urządzenia do wyświetlania filmów i głośniki".

Zgromadzone pieczołowicie szczegóły zostają natychmiast osadzone w konkretnej rzeczywistości: oto wśród pasażerów “Chrobrego" znajdowało się “kilkuset wojskowych, Czechów, których zajęcie Czechosłowacji przez Hitlera zmusiło do ucieczki z kraju", a z powodu ich obecności statek zmienił trasę i miast przez Kanał Kiloński popłynął przez Skagerrak. Widmo wojny unosiło się w powietrzu, gdy “Chrobry" mijał “brzegi niemieckie, francuskie, angielskie, wszystkie te ziemie Europy zastygłe w lęku nie urodzonej jeszcze zbrodni" - napisze po latach Gombrowicz w “Dzienniku".

W “Rozmowach z Dominikiem de Roux" pisarz wspominał: “Na wiadomość o wybuchu wojny kapitan postanowił wracać do Anglii (do Polski już nie można było się przedostać)". Tymczasem “Chrobry" opuścił Buenos Aires - bez Gombrowicza na pokładzie - już 25 sierpnia. Co więcej, jak pisze Klementyna Suchanow, data odjazdu nie została wymuszona groźbą rychłej wojny, lecz wynikała z ustalonego wcześniej planu rejsu, a wiadomość o ataku Niemiec na Polskę dotarła do kapitana dopiero w brazylijskim Pernambuco. Decyzja Gombrowicza, by w Argentynie pozostać, nie była więc chyba wywołana jednorazowym impulsem, ale narastającą świadomością, że katastrofa dziejowa jest w Europie nieuchronna.

Zatrzymałem się przy pierwszym rozdziale, by pokazać, jak Klementyna Suchanow spożytkowuje swą detektywistyczną pasję. Jeszcze jeden przykład: dni pobytu “Chrobrego" w Buenos Aires wypełnione były przyjęciami na cześć gości z Polski. Autorka niebywale dokładnie odtworzyła kalendarz tych przyjęć, a nawet odnalazła (w Bibliotece im. Ignacego Domeyki w Buenos Aires) menu uroczystego lunchu wydanego w dzień po przybyciu statku. Nie jest to jednak sztuka dla sztuki: porównując fragmenty “Trans-Atlantyku" i niektóre sprawozdania prasy polonijnej (“Przy stole przybranym w kwiaty o barwach narodowych polskich i nastroju nadzwyczaj serdecznym upłynął czas niesłychanie miło") można się niemal pomylić... Podczas zaś wspomnianego lunchu Gombrowicza ujrzała po raz pierwszy Helena Zawadzka, przyszła jego koleżanka z Banco Polaco. Trop prowadzi dalej, niepozorny okruch otwiera nowe perspektywy.

***

Klementyna Suchanow pokazuje Gombrowicza w podwójnej konfrontacji: ze środowiskiem argentyńskich Polaków i ze światem literackim Argentyny. Dowiadujemy się wiele o kolejnych falach emigracji z Polski - także tej przedwojennej, wśród której znaczny procent stanowili przedstawiciele mniejszości narodowych. O instytucjach i pismach polskich oraz środowisku, jakie się wokół nich skupiało. No i naturalnie o konfliktach, w jakie popadał z tym środowiskiem Gombrowicz, poczynając od skandalu wywołanego odczytem wygłoszonym przezeń w 1940 r. w Teatro del Pueblo.

Jego sytuację w oczach nieprzejednanych emigrantów pogorszył jeszcze fakt podjęcia pracy w Banco Polaco - instytucji przejętej po wojnie przez Warszawę, choć podległej prawu argentyńskiemu i poddanej ścisłej kontroli władz lokalnych. I znów otrzymujemy od autorki potężną porcję informacji: o przyczynach utworzenia przed wojną polskich oddziałów bankowych za granicą i ich dalszym losie, a także o skomplikowanych podchodach, jakie toczyły się pomiędzy komunistycznym rządem w Warszawie, poselstwem londyńskim i szefostwem Banco Polaco. Na tym zaś tle oglądamy Gombrowicza-urzędnika - z jednej strony rozpaczającego w listach do Giedroycia nad bezsensownym traceniem czasu, który powinien poświęcić twórczości, z drugiej cieszącego się, w pierwszych przynajmniej latach, życzliwością zwierzchnika, dyrektora Juliusza Nowińskiego, i wykorzystującego godziny urzędowania na pisanie “Trans-Atlantyku".

Oglądamy go też oczami kolegów. Jeden z nich, Kazimierz Ryttel, notował wcale udatnie, choć trudno powiedzieć, by życzliwie, gry, którymi pisarz zabijał bankową nudę: “Mistrz dziś często przychodził i bredził. Cały dzień był chłopem. (Jest prosty człowiek - prosty chłop ze wsi)"... “Prawie przez cały dzień W.G. przesiaduje u mnie i robi miny w lustrze". A wspomniana Zawadzka, sekretarka Nowińskiego (skądinąd postać o niebanalnej biografii), utyskiwała, że Gombrowicz “niechlujnie się ubiera", a w dodatku “niechlujnie je pomarańcze" i “pestki wypluwa do kosza"...

***

“Strona argentyńska" opisana jest równie solidnie, trudno byłoby ją tutaj streszczać. Przywołajmy rozdział poświęcony argentyńskiemu wydaniu “Ferdydurke" w 1947 r. Autorka skupia się nie tyle na dziejach tłumaczenia powieści na hiszpański, które znamy, ile na jej odbiorze. Konfrontuje przygotowania Gombrowicza do “południowoamerykańskiej batalii ferdydurkizmu" i jego strategię powtórnego debiutanta z rezultatami w postaci recenzji (także tych, które okazały się najgorsze, bo nigdy nie powstały...) i głosów, które docierały do autora i jego przyjaciół argentyńskich czy kubańskich (Virgilio Pinera).

Klementyna Suchanow posługuje się “Kroniką »Ferdydurke«" - niepublikowanymi dotąd notatkami Gombrowicza z wydarzeń towarzyszących ukazaniu się książki, zapisem gorączkowych działań i emocji pisarza, który po dziesięciu latach milczenia wraca do literatury. Przytacza scenę symbolicznego pożegnania z Retiro, rejonem przyportowej stacji kolejowej i miejscem zakazanych przygód erotycznych: “spacer w rejon stacji i pokazanie jej świeżej »Ferdy«" to “gest mający oznaczać koniec anarchicznej epoki i powrót do pracy twórczej". Dalej zaś cytuje - zamknijmy tym tę notę - dramatyczne zdanie zanotowane 3 czerwca: “5 dni okropnych: nerwy, choroba, samotność, nędza. Kiedy to się skończy?". Bo “Argentyńskie przygody Gombrowicza" to książka przy wszystkich barwnych szczegółach bardzo dramatyczna. Jest przecież historią walki Gombrowicza-emigranta o siebie i swoje dzieło. Historią - na szczęście - ocalenia. (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005, s. 328. Na końcu “Kalendarium życia Witolda Gombrowicza w Argentynie 1939-1963", imponująca “Bibliografia »argentyńska«" oraz indeks osób; w tekście ilustracje.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2005

Podobne artykuły