Muzyka nad taflą wody

Tzadik Poznań Festiwal trudno uznać wyłącznie za święto muzyki, choć uczestniczyli w nim artyści związani z legendarną nowojorską wytwórnią Johna Zorna. Koncerty odbywały się w Nowej Synagodze, pełniącej od 1940 r. funkcję... pływalni. Wypełniające ją przez trzy dni dźwięki i słowa zmuszały do refleksji nad pamięcią o dawnych żydowskich mieszkańcach Poznania.

22.08.2007

Czyta się kilka minut

Przez całe dekady Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej nie przejawiano szczególnej troski o zdewastowane, niszczejące żydowskie kirkuty, mykwy i synagogi. Te ostatnie często zamieniano np. na magazyny. Zdziesiątkowani wojną, opuszczający kraj wskutek fali powojennej przemocy i antysemickich kampanii polscy Żydzi tworzyli nazbyt wątłą wspólnotę, by upomnieć się o materialne pozostałości swojego dziedzictwa. Władze zaś nie były zainteresowane opieką nad nim.

Los poznańskiej Nowej Synagogi wpisuje się w dzieje tego dziedzictwa - równocześnie jednak stanowi przypadek szczególny. Zbudowana z inicjatywy rabina Wolfa Feil­chenfelda, przeznaczona dla ponad tysiąca wiernych i oddana do użytku we wrześniu 1907 r., nie pełniła długo swej funkcji. Ostatni raz Żydzi modlili się tutaj 9 września 1939 r. Dzień później do Poznania wkroczyli naziści, którzy w kwietniu 1940 r. usunęli z gmachu ostatnią gwiazdę Dawida, a po przebudowie urządzili we wnętrzu działającą do dziś pływalnię. W przeciwieństwie zatem do synagog, którym nowe zadania, uwłaczające charakterowi miejsca, wyznaczano w powojennej Polsce częstokroć bezrefleksyjnie, kierując się kryterium użyteczności - w tym przypadku zmiana przeznaczenia dyktowana była w sposób oczywisty chęcią upokorzenia Żydów. Chodzi zatem o spadek brzemienny w znaczenia, o wpisanego w miejską przestrzeń świadka Zagłady.

W połowie 2002 r. Nowa Synagoga stała się własnością Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP, a na przełomie 2005 i 2006 r. łamy wielkopolskiej "Gazety Wyborczej" stały się areną burzliwej dyskusji o jej przyszłym kształcie i funkcji. Poseł Prawa i Sprawiedliwości, eurodeputowany Marcin Libicki zaproponował, by obiekt ten od Związku Gmin odkupić, a następnie zburzyć, twierdząc, że samo jego powstanie stanowiło przejaw polityki Kulturkampfu, gdyż budynek synagogi miał górować nad miejscowymi kościołami (opinie takie do dziś usłyszeć można z ust starszej daty poznaniaków).

Jednocześnie jednak za sprawą odbywających się od 2002 r. w Poznaniu Dni Judaizmu synagoga stała się miejscem spotkań i dialogu, a także wielu innych artystycznych przedsięwzięć, w które zaangażowali się m.in. pracownicy naukowi i studenci poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Swój pomysł na rewitalizację gmachu zgłosiła poznańska żydowska gmina wyznaniowa: po remoncie i przebudowie miałoby tu powstać Centrum Dialogu, mieszczące m.in. izbę pamięci Wielkopolan odznaczonych medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, salę Teatru Żydowskiego, muzeum historii poznańskich Żydów i miejsce modlitwy. W ubiegłym roku ukonstytuował się specjalny zespół roboczy, w którego skład weszli przedstawiciele władz miejskich i wojewódzkich, Kościoła, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i oczywiście gminy żydowskiej. Na efekty jego działań pozostaje z nadzieją czekać.

Zainaugurowany 9 sierpnia Tzadik Poznań Festiwal, w zamyśle organizatorów mający być przedsięwzięciem cyklicznym, z pewnością stanowił ważny krok na drodze duchowej rewitalizacji Nowej Synagogi. W ciągu trzech dni jego trwania poznańska synagoga--pływalnia stała się salą koncertową, w której swój muzyczny dorobek zaprezentowali artyści związani z legendarną nowojorską wytwórnią płytową Tzadik, koordynowaną przez Johna Zorna, charyzmatycznego lidera kwartetu Masada, twórcę nowego stylu muzycznego korzystającego z tradycji klezmerskiej. To właśnie ta formacja w towarzystwie znakomitego pianisty Uri Caine'a wystąpiła w pierwszym dniu, a jej koncert stanowił z pewnością najbardziej elektryzujący i magiczny moment festiwalu. Klezmerskie motywy subtelnie inkrustowane free jazzem wypełniły synagogalną przestrzeń, a cudowne dźwięki unosiły się nad uśpioną taflą chlorowanej wody. Ożywiana muzyką przeszłość i tradycja spotkały się z paradoksalną współczesnością.

Pierwszego dnia na scenie - zainstalowanej na części wypełnionego wodą basenu - pojawił się też francuski kwartet Zakarya, również inspirujący się muzyką żydowską i współczesnym jazzem. Dzień później muzyczny dialog z żydowską tradycją w iście kontemplacyjny sposób podjęło trio ekscentrycznego pianisty Jamie Safta. Ubolewać można tylko, że na festiwalu zabrakło jedynej polskiej formacji związanej z wytwórnią Tzadik; oczekiwany koncert Bester Quartet (niegdyś Cracow Klezmer Band) odwołany został w ostatniej chwili z niejasnych przyczyn. Muzycy Bester Quartet nie wzięli również udziału w finałowym koncercie na dziedzińcu Urzędu Miasta, gdzie wraz z gwiazdą wieczoru, tzadikowym zespołem Koby Israelite Band, a także członkami Zakaryi i Maciejem Filipczukiem (Lautari) podjąć mieli wyzwanie wspólnej improwizacji.

Festiwal dostarczył doznań nie tylko muzycznych. Synagoga-pływalnia stała się również widownią niecodziennego wydarzenia na styku poezji, muzyki i ciszy - performance'u poetyckiego "Słowo święte, Słowo przeklęte", podczas którego wiersze własne i cudze przejmująco czytali Ewa Lipska, Ryszard Krynicki i Piotr Matywiecki. Ich pojawianie się na scenie oddzielały muzyczne pasaże snute przez Marka i Mateusza Pospieszalskich, a ten ostatni swym głosem próbował wcielić się w rolę kantora. Szczególnie mocno i przejmująco zabrzmiał wiersz Krynickiego z 1979 r., zatytułowany "Miasto": "Nade wszystko ceni gospodarność, porządek i czystość: zamieniło synagogę w miejską pływalnię/na parkingach targowych/nie ma śladu po żydowskim cmentarzu". W istocie nie ma. Żydowską nekropolię zastąpiła infrastruktura Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Jeśli do tego skrótowo odtworzonego programu dodać jeszcze projekcje filmów z muzyką Johna Zorna i spotkanie z Agnieszką Sabor, autorką książki-przewodnika tropiącego dzieje i opisującego współczesność kilku dawnych żydowskich sztetli, uznać trzeba, że w okrytej endecką sławą stolicy Wielkopolski mieliśmy do czynienia z wydarzeniem frapującym. Z jednej strony bowiem Tzadik Poznań Festiwal był muzyczną ucztą dla entuzjastów dokonań Johna Zorna i artystów jego wytwórni, z drugiej - przywracaniem pamięci o poznańskich Żydach i właściwej funkcji ich bożnicy. Stawiał pytania o naszą pamięć zbiorową, w której dawni żydowscy obywatele przedwojennej Polski nie zajmują należnego miejsca. O polską tożsamość, która konstytuuje się właśnie w oparciu o tę pamięć.

Niewątpliwie festiwal był też subtelną krytyką miasta pozbawionego szacunku dla swoich dziejów. Miasta, jego biernych włodarzy i jego mieszkańców - czyli nas samych. Walka człowieka z władzą, jak powiadał Milan Kundera ustami jednego ze swoich bohaterów, jest zawsze walką człowieka z zapomnieniem, którego poznańska synagoga-pływalnia stanowić może ponury symbol.

Piotr Forecki jest doktorem nauk humanistycznych, zajmuje się polską pamięcią Zagłady i "mową nienawiści" w dyskursie publicznym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2007