Moja metánoia

Przeżywaliśmy dni wielkie. Zmieniło się nasze spojrzenie na świat, na wszystko, co nas dotąd obchodziło, i na nas samych. Doznaliśmy straty, której ciągle nie jesteśmy w stanie zmierzyć, i na nowo uświadomiliśmy sobie dar, jaki otrzymywaliśmy przez tyle lat, rok po roku i dzień po dniu. Wielu z nas doświadczyło w tym czasie jakiejś przemiany. Dziękujemy wszystkim, którzy zdecydowali się do nas o niej napisać.

Kończymy trwającą od połowy kwietnia ankietę, zapewniając tych, którzy zdecydowali się w niej uczestniczyć, że najciekawsze głosy opublikujemy w najbliższych numerach "TP".

***

Dni, które zyskały szumną nazwę “kwietniowych rekolekcji", przeszły obok, nie wpływając na mnie zupełnie, a cóż tu dopiero mówić o metánoi! Straszliwa egzaltacja... Nie zmieniłem się absolutnie, nadal jestem takim samym człowiekiem, jakim byłem przed śmiercią Papieża. Nadal tak samo zapominam o Chrystusie, a może nawet zupełnie nie jestem świadomy Jego nieoddzielnej ode mnie obecności. Ku oburzeniu znajomych nie przyozdabiałem odzienia białymi wstążeczkami, nie uczestniczyłem w zgromadzeniach na ulicy Jana Pawła II, nie rozsyłałem sms-ów zwołujących powyższe. Nic. Mogłoby się wydawać, że kompletna pasywność mnie charakteryzowała czy wręcz przerażająca obojętność. Ktoś mnie nawet nazwał cynikiem. Chyba niesłusznie, bo gdybym był cynikiem, to przecież...

Urodziłem się w 1987 r. Należę więc do pokolenia, które osiąga pełnoletność i, daj Boże, z mądrością “weźmie sprawy w swoje ręce". Nauczanie Jana Pawła II zacząłem poznawać dość szybko, bo już w szkole podstawowej. Słysząc okrzyki “niech żyje Papież", myślałem: “Przecież ten człowiek coś napisał, coś powiedział, warto to poznać". Już wtedy interesowałem się teologią i to skłoniło mnie do lektury papieskich tekstów. Pamiętam to jako mozolną pracę, wówczas dość bezowocną. Chyba dopiero w gimnazjum cokolwiek z tego zrozumiałem i skorzystałem. Encyklika “Redemptor hominis" towarzyszyła mi zaraz po śmierci Karola Wojtyły. To było już inne czytanie, bo z przykładem. Jan Paweł II swoim życiem zdaje się najlepiej nam wyjaśniać, co to znaczy, że “Chrystus w pełni objawia człowieka samemu człowiekowi". Jan Paweł II jest autentyczny, gdy mówi o Chrystusie “centrum historii", bez którego “człowieka nie można do końca zrozumieć", “współistotnym Bogu i człowiekowi", “pouczającym człowieka o jego powołaniu, przeznaczeniu, właściwej mu godności". Ta autentyczność wiary pociąga. Co dziwne jednak, mówiliśmy “zmarł wielki autorytet", rzadziej wspominaliśmy, że odszedł “ten, który wierzył w Chrystusa". Jakby nie to było istotą rzeczy.

Nie będzie nawrócenia, metánoia to mrzonki. Czy możliwa jest zmiana postawy bez uprzedniej pracy intelektualnej? Przecież znajomość papieskiego nauczania jest w Polsce znikoma. Powtarzamy: “Jan Paweł II to postać wybitna", ale co z tego? Przypomina to Gombrowicza: dlaczego śmierć Jana Pawła II nas zmieniła? Bo on wielkim człowiekiem był! Takie rozumowanie sprzeciwia się inteligencji człowieka. Wielkie zadanie wykonał metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski. Zgromadził, zjednoczył, zebrał - czasowniki, które powinny charakteryzować działanie każdego biskupa. To jest człowiek naprawdę wielkiej wiary, jeżeli wierzy on, że śmierć Jana Pawła II zmieni ludzi.

Kiedy 2 kwietnia otrzymywałem sms-y o treści: “Módlmy się o cud ozdrowienia dla Jana Pawła II", odpisywałem: “Cud faktycznie nadejdzie i będzie to największy cud, jaki został człowiekowi udzielony - śmierć, która nie kończy życia, Pascha z Chrystusem". Jeżeli w społeczeństwie będzie “radość i nadzieja", także z powodu tej Paschy, wtedy przyznam, że jakąś tam pracę wykonaliśmy. O metánoi mówić nam jednak jeszcze nie wolno.

Jarosław W. Dudycz

***

Świat nie zmieni się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wiem przecież, że życie to nie bajka. Wierzę jednak, że każde przeżycie pozostawia w nas ślad, który w jakiś sposób wpływa na nasze życie. Jakkolwiek dalej potoczy się moje życie, którąkolwiek z dróg wybiorę mając niespełna 19 lat, chciałabym, by te “narodowe rekolekcje" stały się dla mnie wskazówką. By w trudnych chwilach przypominały mi, że choć nie zawsze jest łatwo, życie jest wielkim darem i trzeba się nim dzielić z innymi.

Wierzę, że Jan Paweł II, który tak bardzo wierzył w młodych ludzi, pomoże im być “solą ziemi i światłością świata". A Jego ostatnie słowa skierowane do młodzieży staną się, nie tylko dla mnie, wyzwaniem na całe życie.

Justyna

***

9 kwietnia, tydzień po śmierci Papieża, umówiłam się z przyjaciółmi przy popiersiu Jana Pawła II niedaleko kościoła o 21.37. Nie mogliśmy się odnaleźć. Tydzień wcześniej, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, było nas czworo, teraz - blisko 150 osób. W trakcie odmawiania różańca przyszedł ksiądz i udzielił nam błogosławieństwa. Ten sam duchowny tydzień wcześniej, gdy po zakończeniu Mszy odprawianej w intencji zmarłego Papieża chcieliśmy się jeszcze modlić, powiedział: “Przecież umarł, więc po co?". Od tamtej pory przychodzimy pod popiersie codziennie, choć to już czerwiec. Najpierw patrzyliśmy na siebie trochę z ukosa. Teraz ksiądz zna nasze imiona, problemy, uśmiecha się, cieszy się, gdy nas widzi. Obraz osoby zamykającej kościół - zniknął. Na spotkaniach są też starsze panie, które znałam z widzenia z kościoła, ale omijałam przez lata szerokim łukiem, bo przecież “to nie to pokolenie, nie ta formacja, inne spojrzenie na świat". Co wieczór modlimy się razem: starsi, maturzyści, nauczyciele, pan z rowerem i ksiądz. Czasem dołączają się obcy ludzie, czasem ktoś dziwnie popatrzy. Jeszcze razem gór nie przenosimy, na razie budujemy między sobą mosty, ale wiemy, że można góry przenosić i co dzień to ćwiczymy.

Ola

***

Od dawna jestem na emeryturze i coraz mniej mam czasu: rodzina, ogród, trochę pracy zawodowej. Zbliża się Boże Narodzenie, trzeba przygotować wigilię dla wszystkich domowników, zrobić to, to i jeszcze to. I uporczywa myśl: “Co robi moja znajoma, chora psychicznie?". Nie mam czasu. Nie mam czasu? A tak się wzruszałam na pielgrzymkach, kiedy Papież mówił o miłości bliźniego. Dzwonię. Jest sama, w strasznym stanie, bez lekarstw. Uruchamiam znajomości, zawożę lekarstwa i coś do jedzenia. Mogę Janowi Pawłowi II spojrzeć w oczy. Jest Wielkanoc, nie dodzwaniam się. Przecież tydzień temu było jako tako. Po dziesięciu dniach codziennego dzwonienia do niej i jej nielicznych znajomych (bo rodzina nie interesuje się nią), wreszcie podnosi słuchawkę. Pije dużo wody i jeszcze ma jakieś suszone owoce. Jedziemy do sklepu, mówię jej: “Nie spiesz się, ten dzień przeznaczyłam dla ciebie". Dźwigamy torby, pewnie starczy na 2-3 tygodnie. Myślę o Papieżu. On zawsze miał czas dla potrzebujących, nawet wtedy, gdy był już bardzo chory.

Ale czy nie jest to bałwochwalstwo? Czy nie zatrzymałam się na Nim, który prowadził nas do Jezusa? To Jezus mówił: “Co uczyniliście...". On to tylko przypomina. Ale to On dostarczył mi tylu chwil radości i Jemu chcę się za to odwdzięczyć. Nie czynię żadnych postanowień, nie obiecuję Mu niczego, ale wiem z całą pewnością, że do końca mojego życia będzie wielkim lustrem, w którym odbijać się będą wszystkie moje zaniechania. Jednego, czego pragnę - by było ich jak najmniej.

Irena

***

To był zwyczajny dzień. Miałem świadomość, że Papież odchodzi, ale rozumiałem jego śmierć tak, jak rozumiem każdą śmierć: zdarzenie konieczne. Nie płakałem, choć uważałem go i uważam nadal za wielkiego człowieka. Moi znajomi dziwili się moim spokojnym reakcjom i wymuszali na mnie szczegółowe usprawiedliwienia. Odpowiadałem pytaniem: “Czy żąda się tłumaczeń od ludzi, którzy nie płaczą na pogrzebach?". Wielkość Jana Pawła II polegała paradoksalnie na jego normalności. Chciał nam pokazać, jak każdy z nas powinien traktować błogosławieństwo bycia dzieckiem Bożym. Gdyby był człowiekiem twardszym niż ze spiżu, traktowalibyśmy go jak pomnik, a ich się nie naśladuje, tylko robi przy nich zdjęcia.

Zastanawiałem się tamtego dnia, czy ludzie rozumieją sens śmierci. Czy dostrzegają nowe horyzonty, czy raczej przerażającą pustkę...

Tomasz Knopik

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2005