Okno

Tłumy idą w spontanicznych marszach, czuwają i modlą się. W kościołach zjawiają się dawno niewidziane tam twarze. Słychać o licznych nawróceniach. Tak dopełnia się pielgrzymka, rozpoczęta jeszcze w 1979 roku.

17.04.2005

Czyta się kilka minut

Msza i nocne czuwanie na Błoniach, czwartek, 7 kwietnia 2005 /
Msza i nocne czuwanie na Błoniach, czwartek, 7 kwietnia 2005 /

O roku ów! Wiosną ukazała się pierwsza encyklika nowego papieża. Trzy miesiące później krakowska młodzież spotkała się z jej Autorem - i nic w tym nadzwyczajnego, że Jan Paweł przekomarzał się z młodymi na Skałce i dla nich wskoczył na parapet okna przy Franciszkańskiej 3. To mieściło się w duchu “Redemptor hominis".

Ciekawe, co myślał ks. Józef Tischner, słuchając papieskiej homilii wygłoszonej 10 czerwca 1979 r. na krakowskich Błoniach, Jego rozmów z młodzieżą na Skałce, a przede wszystkim, gdy ujrzał Go w oknie kurii? Może się zdziwił, jak wszyscy, może tylko odrobinę. Miesiąc wcześniej, kończąc rozważania o “Redemptor hominis", pisał na łamach “Tygodnika": “Przesłanie jest dialogiem - dialogiem, który otwiera horyzonty i usta, a nie zamyka ich. Kiedyś powtarzano: »Roma locuta, causa finita«, gdy mówi Rzym, sprawa jest zakończona. Dziś należałoby powiedzieć: Rzym przemówił, jesteśmy u źródła sprawy. Co tedy czuje człowiek postawiony u źródła sprawy? Myślę, że w każdym razie jedno: że stał się uczestnikiem".

Wczesną wiosną 1979 nasze usta były jeszcze zamknięte. W czerwcu Ktoś zaprosił nas wszystkich, przede wszystkim młodzież, do dialogu i do uczestniczenia.

Żywioł Ducha

Co oznacza uczestniczenie? - To przede wszystkim uczestniczenie w życiu Chrystusa - mówi filozof Jan Andrzej Kłoczowski OP. - To asymilacja rzeczywistości Boskiej, która poprzez Zbawiciela stała się naszym udziałem. To odkrywanie Boga i siebie samego; a gdy nastąpi to podwójne odkrycie, rodzi się w człowieku zdumienie samym sobą.

Ale uczestniczenie nie byłoby możliwe bez uczestniczenia. Ojciec Kłoczowski był w 1979 r. duszpasterzem akademickim. Od kwietnia w dominikańskiej Beczce prowadził seminarium poświęcone “Redemptor hominis". Było to duchowe przygotowanie do pielgrzymki. Dziś nadal jest olśniony tą największą, jego zdaniem, encykliką Jana Pawła II. - Zawiera się w niej - tłumaczy Kłoczowski - cały program pontyfikatu, jak dziś wiemy, zrealizowany co do joty; a zarysowana w niej chrystologia uczłowiecza Zbawiciela i ilustruje, jak człowiek rozświetla się w Chrystusie. W “Redemptor hominis" pojawiają się kluczowe dla całego nauczania papieskiego słowa: “człowiek jest drogą Kościoła". A więc Kościół nie jest celem samym w sobie. Celem jest służebność i otwarcie na człowieka.

Młodzi z Beczki - jak na przykład student filozofii Janusz Poniewierski - chłonęli encyklikę z prawdziwym zdumieniem, tym większym, że niedawno w dominikańskim duszpasterstwie spotykali się na opłatku z kard. Karolem Wojtyłą. - Ścisk był wielki, nie chciałem się pchać do Kardynała - wspomina Janusz, dziś znany publicysta i autor monumentalnego “Pontyfikatu". - Pomyślałem: następnym razem. Wkrótce usłyszeliśmy Habemus papam! Następnego razu już nie było.

Ale była encyklika, w której Janusz przeczytał, że chrześcijaństwo to wspaniała opowieść o człowieku. - Nikt dotąd nie mówił tak o chrześcijaństwie i Kościele. Ubolewam, że kiedy ogłoszono encyklikę, my, Polacy, mieliśmy na głowie inne sprawy i mówiliśmy: przeczytamy ją później. A “później" zaczęły się strajki...

Następny raz - właściwie pierwszy, bo chodziło już o spotkanie z następcą św. Piotra - zbliżał się tymczasem wielkimi krokami. W Beczce dyskutowano o “Redemptor hominis" i studenci wraz ze swoim duszpasterzem zastanawiali się, jakie owoce przyniesie pielgrzymka. - Wierzyliśmy, że Papież nas przebudzi - wspomina ojciec Jan - lecz nie wyobrażaliśmy sobie, jak wielkie okaże się to przebudzenie.

Nie dlatego że byli słabej wiary, ale dlatego, że znali polityczne realia i - chcąc nie chcąc - ulegali propagandzie rządowej, która studziła nadzieje. Na wszelki wypadek beczkowicze uczyli się pieśni, która w środowiskach opozycyjnych - a u Dominikanów spotykali się też działacze Studenckiego Komitetu Solidarności - stała się zawołaniem bojowym: “Pieśni konfederatów barskich" z “Księdza Marka" Słowackiego. Kościelni organizatorzy pielgrzymki byli niechętni takim manifestom politycznym. Bali się reakcji rządzących. Ale gdy Papież wylądował w Krakowie, młodzi się nie lękali. 8 czerwca na Skałce, przed świątynią, w której zamordowano biskupa sprzeciwiającego się władcy, śpiewali: “Nigdy z królami nie będziem w aliansach, / nigdy przed mocą nie ugniemy szyi, / bo u Chrystusa my na ordynansach, / słudzy Maryi". Jan Paweł II wysłuchał pieśni w skupieniu...

Władze wybrały Skałkę z premedytacją: ogrody paulińskie nie pomieszczą wielkich tłumów. Spodziewano się, że ścisk odstraszy młodych od uczestniczenia w spotkaniu z Janem Pawłem II. Na próżno. Ci, którzy nie zmieścili się na Skałce, słuchali Go stojąc na nadwiślańskich bulwarach. A było czego słuchać. Papież II zrezygnował z przygotowanego przemówienia i wdał się w żartobliwą rozmowę ze “swoimi młodymi przyjaciółmi" (“Beczkę widzę, to ona jeszcze nie pękła?"). Choć to, co miał ważnego do powiedzenia - powiedział, niespodziewanie ukazując jeszcze jedno znaczenie uczestniczenia. W wielkim zbiorowym obowiązku.

- W absolutnej ciszy - opowiada Poniewierski - słuchaliśmy: “Wy macie przenieść do przyszłości to całe olbrzymie doświadczenie, któremu na imię »Polska«. Jest to doświadczenie trudne. (...) Tego trudu się nie lękajcie. Lękajcie się tylko lekkomyślności i małoduszności. Z tego doświadczenia, które nosi nazwę »Polska«, można wydobyć lepszą przyszłość, ale tylko pod warunkiem uczciwości, trzeźwości, wiary, wolności ducha i siły przekonań".

Ojciec Kłoczowski: - Zrozumieliśmy, że skończył się pewien rozdział w naszym życiu: czas milczenia, strachu i lęku przed uczestniczeniem.

Dlatego Skałka pozostaje dla dominikanina największym przeżyciem emocjonalnym tamtych dni. - Byliśmy przez chwilę w wolnej Polsce - wspomina. - Wracając ze Skałki ulicą Grodzką widzieliśmy, jak po bramach kryją się zawstydzeni milicjanci, proste chłopaki ze wsi, ściągnięte do Krakowa z całej Polski. Tego wieczoru nie mogli uczestniczyć w naszej radości, ale nazajutrz niejeden z nich chyłkiem meldował się na dominikańskiej furcie, prosząc o święte obrazki.

Dwa dni później wszystkich znów ogarnęło zdumienie. - Pośrodku nocy obudził mnie dziwny szum: wyjrzałem przez okno i zobaczyłem rzekę ludzi, jakiej wcześniej nie widywałem, choć urodziłem się w Częstochowie, a więc tłumy pielgrzymów mi nie dziwne - wspomina Poniewierski.

To wierni podążali na Błonia, gdzie miało się dokonać “bierzmowanie" Polski. Ojciec Kłoczowski obserwował Błonia ze “zwyżki" dziennikarskiej. - To było spokojne morze głów, ale gdy pojawił się Papież, morze się wzburzyło, jakby nad spokojnymi wodami uniósł się Duch Święty. Pomyślałem, że to metafora PRL - stęchłego bajora, które ogarnął szalony żywioł.

A rzeźbiarz Maciej Zychowicz, wówczas student Akademii Sztuk Pięknych i beczkowicz, mówi: - Słuchając Jana Pawła II potrafiliśmy zamilknąć tak, że słychać było powiew wiatru. Podczas późniejszych pielgrzymek dialog z Papieżem bywał zaklaskiwany.

Na Błoniach był też Poniewierski. Po raz pierwszy w życiu miał pewność, że uczestniczy w misterium, które będzie wspominane za tysiąc lat. Pamięta przede wszystkim końcowe słowa homilii: “Zanim stąd odejdę, proszę was, abyście (...) nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy (...) abyście nie utracili tej wolności ducha, do której On wyzwala człowieka (...) Proszę was o to. Amen".

Punkt zwrotny

Rok później ze słów posianych podczas pielgrzymki narodziła się “Solidarność". Dwa lata po “bierzmowaniu dziejów" Polska zastygła w przerażeniu: widmo strajku generalnego, prowokacja w Bydgoszczy, strach, że wjadą radzieckie czołgi. Jakby tego było mało: Prymas Wyszyński jest umierający, a na Placu Świętego Piotra Ali Agca strzela do Jana Pawła II.

13 maja na wieść o zamachu ojciec Kłoczowski poczuł przerażenie: - Wszystkich ogarnęła bezsilność i lęk, że po uderzeniu w pasterza rozpierzchnie się stado. Mogło zakończyć się coś, co ledwie się zaczęło, a czego wielką zapowiedzią była encyklika “Redemptor hominis".

Bezsilność i strach szybko ustąpiły woli działania i uczestniczenia w cierpieniu Jana Pawła II. Młodzi ze wszystkich duszpasterstw akademickich i Niezależnego Zrzeszenia Studentów odwołali Juwenalia i zaczęli organizować Biały Marsz. - Nie czarny marsz żałobny - wspomina ojciec Kłoczowski - lecz biały marsz nadziei, naszą odpowiedź na przemoc: non violence.

Jednym z pomysłodawców był Andrzej Bac, student Politechniki Krakowskiej: - Każde pokolenie ma swój moment zwrotny. Dla dzisiejszych czterdziestolatków był nim zamach na Ojca Świętego i Biały Marsz.

Ideę marszu błyskawicznie poparł kard. Franciszek Macharski, który w niedzielę 17 maja 1981 r. odprawił Mszę świętą na Rynku. Uczestniczyło w niej ok. 300 tysięcy wiernych. “To jest na pewno dla nas za ciężkie" - mówił Kardynał. “To jest dla nas za wielkie. To nas przerasta. Przerasta nas to wydarzenie i to, co ono dla nas znaczy. (...) Ale na przekór temu, co mówię, chce ci powiedzieć: wielki jesteś, Krakowie! Wielka jesteś, Polsko! Wielka ze wszystkimi swymi słabościami, z całą swoją niedolą i poszukiwaniami. Wielki jesteś Krakowie, wielka jesteś umiłowana Ojczyzno! Matko tych wszystkich sumień obudzonych, rozbudzonych. Matko tych wszystkich myśli trzeźwych, które odnalazły prawdę. Matko Ojczyzno, Narodzie, jakiś ty jest wielki!".

13 maja 1981 Janusz Poniewierski wybrał się na wykład, o ile dobrze pamięta, o Dietrichu Bonhoefferze, który miał wygłosić ojciec Kłoczowski - i to od niego usłyszał o zamachu. Uczestnicząc w niedzielnej Mszy na Rynku poczuł, że “choćby nie wiem co, dobro zwycięży". - Uwierzyłem, że Papież przeżyje, szczególnie gdy usłyszałem, jak mówi do nas z kliniki Gemelli.

Milion świec

Po 24 latach na Franciszkańskiej znów gromadzą się tłumy i tak jak dawniej najwięcej tam młodych. - Stojąc pod tym oknem - mówi student prawa UJ Szymon Czyszek - pierwszy raz odkąd mieszkam w Krakowie, poczułem, że jestem w miejscu, w którym być powinienem, że stanowię jego część. Pod okno nie prowadzi nas płytki patriotyzm, ale intymna potrzeba. Patrząc na ludzi tu zebranych pomyślałem, że zapadły im w serca słowa Papieża z 1979 roku: “Musicie być mocni mocą wiary".

Modlą się przez całą dobę. Wsłuchują się w słowa kard. Macharskiego wypowiedziane w nocy 2 kwietnia, po ogłoszeniu komunikatu o śmierci Jana Pawła II: “Życie się nie kończy. Życie się zmienia. Ale na lepsze, nie cofając się, bo ono już jest pełniejszym uczestniczeniem w życiu Boga".

7 kwietnia kilkaset tysięcy krakowian idzie w białym marszu i całą noc czuwa na Błoniach. Jeszcze raz Szymon: - To dla mnie wielki akt solidarności. Jesteśmy tu, porzuciwszy codzienne obowiązki, zepchnąwszy na drugi plan sprawy osobiste.

Andrzej Bac idzie w marszu kolejny raz: - Dziś to marsz wdzięczności za pontyfikat. Ważne, by nie zmarnować doświadczeń pontyfikatu i entuzjazmu, który zrodził się w ostatnich dniach. Przez Polskę powiał Duch Święty i mam nadzieję, że pozostanie z nami na długo.

- Miałem wrażenie, że ludziom wróciła zdolność zbiorowego milczenia - mówi Maciej Zychowicz. - Wzruszająca była chwila po błogosławieństwie, gdy śpiewano “Barkę", pieśń, która irytuje mnie banalnością melodii i słów - ale nawet przy tej banalności ludzie byli piękni. Podnosząc świece wyglądali jak milion Statui Wolności. Wróciło wewnętrzne porozumienie z czasu pierwszej pielgrzymki.

Na Błoniach modlił się też Poniewierski i jego dwudziestoletnia córka Agnieszka. Janusz, jak tysiące rodziców w tej chwili, myśli o córce. - Z odejściem Papieża nam obojgu umarł ojciec. Ale jej jest trudniej niż mnie. Ja pamiętam śmierć Pawła VI i Jana Pawła I. Jestem spokojny.

Agnieszka: - Dopiero teraz ja i moi rówieśnicy uświadomiliśmy sobie, jak kochaliśmy Jana Pawła II. Pragniemy przyjść do Niego, zgodnie z Jego słowami: “Przyszliście do mnie". Czuję, że biorę dziś udział w wielkich rekolekcjach. To czas odkrywania tego, czym był dla mnie ten pontyfikat. W środę byłam u Dominikanów na spotkaniu z amerykańskimi rabinami - myślałam o jedności, i to nie tylko chrześcijańskiej, myślałam też o modlitwie, bo tylko dzięki niej uniesiemy ciężary, które nas oczekują.

Prawda o Zmartwychwstaniu

Kraków znów uczestniczy w kolejnej - jak twierdzi ojciec Agnieszki - pielgrzymce papieskiej. - To pielgrzymka, która dopełnia tę z 1979. Przeżywaliśmy już chrzest Polski i jej bierzmowanie, a dziś uczestniczymy w Eucharystii. Jan Paweł II umarł w roku Eucharystii - przypomina Janusz - która jest sakramentem miłości: Bóg oddaje za nas swoje życie, lecz pozostaje z nami do skończenia czasu. Eucharystia jest również sakramentem obecności. Papież był dla nas ikoną, oknem na Boga. Dziś to okno otwiera się szeroko.

Od tygodnia świątynie pękają w szwach. - Pojawiają się twarze, których w kościele dawno nie widziałem i ci, którzy na nowo odkrywają wiarę - mówi o. Kłoczowski.

Przed konfesjonałami ustawiają się kolejki. - Czemu niektórzy nie spowiadali się przed Wielkanocą, a czynią to dzisiaj? - pyta ks. Grzegorz Ryś, jeden z koncelebrujących Mszę na Błoniach. - Powoli uświadamiają sobie, czym jest Zmartwychwstanie. Dzięki Janowi Pawłowi II zrozumieliśmy, że prawda o Zmartwychwstaniu dotyczy każdego i że w obliczu śmierci można zachować spokój. Doświadczamy czegoś spoza porządku natury.

- Do sumień wlała się ogromna łaska - dodaje ojciec Tadeusz Kula, opiekun franciszkańskiego duszpasterstwa akademickiego. - Spowiadaliśmy do północy, czasami, z przerwami, po sześć godzin dziennie, a udzielanie Komunii trwało dłużej niż sama Msza.

W czwartkowym marszu wzięło udział blisko milion ludzi. “Pozwólmy, tu na Błoniach, skąd widać Kraków i Polskę - mówił w homilii bp Jan Szkodoń - aby Jan Paweł II postawił pytanie: »Czy mnie naprawdę kochacie?« (...) Jakby chciał powiedzieć: »Jeśli mnie kochacie, to kochajcie nade wszystko Chrystusa (...) Nie bójcie się być świętymi, wymagajcie od siebie, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Trzeba czasem być pod prąd opinii, zachowań, postaw«".

Jednak czy uczestniczenie stanie się uczestniczeniem? - To zależy także od duszpasterzy - odpowiada o. Kłoczowski. - Na żyzną glebę padło ziarno, ale młodymi trzeba się troskliwie zaopiekować. Oczekują, byśmy zastąpili im archetypowego ojca, jakim był Papież, który prowadził ich przez ciemną dolinę. A my cóż? Nie dorastamy do tego wyzwania! A tymczasem oni czują się zagubieni.

- Moja przyjaciółka - mówi Agnieszka Poniewierska - dostała SMS-a od znajomego ateisty: “Ja nie umiem, ale czy ty możesz pomodlić się za Ojca Świętego w moim imieniu?".

Ks. Ryś: - Nawrócenie nie jest kwestią jednorazową, co jednak nie znaczy, iż dzisiejsze porywy religijne są płytkie. Emocje są intensywne, lecz to, co się z młodymi dzieje, nie jest tylko sprawą chwilowych emocji i wzruszenia. Ewangelia uczy, że wszystko, co się w człowieku poczyna, ma swój czas, bo nawet ci, którzy spotykali się z Chrystusem, nawrócili się dopiero po Jego śmierci.

Co pozostaje wszystkim, którzy - mimo śmierci Jana Pawła II - chcą nadal lub dopiero od dziś uczestniczyć? Poniewierski: - Przez ten tydzień dorośliśmy. Nie czekamy na wezwanie duszpasterzy, po prostu idziemy: pod kurię, do kościoła, na Błonia. Wcześniej miałem wrażenie, że w kościołach czujemy się jak w Pałacu Buckingham - nieco onieśmieleni, a teraz wchodzimy do nich jak do własnego domu. Wierzę, że to ocaleje.

Nie ma się czego lękać. Młodzi, i nie tylko, poczuli na Błoniach, że nie są osamotnieni, szczególnie gdy ks. Ryś odczytał SMS przesłany z Watykanu przez kard. Macharskiego: “Jestem z Wami przy Świętym Piotrze. Tu i tam. Wasz".

Nie ma się czego lękać, bo pozostaje nam nauczanie papieskie. Możemy w końcu przeczytać “Redemptor hominis". Wsłuchać się we wciąż aktualne wezwanie do uczestniczenia: w życiu Chrystusa, w życiu bliźniego, w doświadczeniu zwanym Polską.

Współpraca: Mateusz Flak, Bartosz Staszczyszyn

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2005