Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z premedytacją starałem się jak najdokładniej określić miejsce tego wydarzenia w czasie, bowiem czas właśnie i nasze w nim bycie, przygodne i chwilowe, przygoda człowieczego istnienia, są najważniejszym tematem “Dwukropka". Zaledwie siedemnaście czy raczej, w tym przypadku, aż siedemnaście wierszy, ułożonych tak, że wzmacniają się wzajemnie, korespondują ze sobą, nawiązują też dialog z utworami, które pamiętamy z “Chwili" (“Właściwie każdy wiersz / mógłby mieć tytuł »Chwila«" - czytamy w wierszu, który “Dwukropek" zamyka).
“O czym będą pisały / nazajutrz gazety" - zastanawiała się w poprzedniej książce poetka, sporządzając “spis pytań, / na które nie doczekam się już odpowiedzi". “Spis" znalazł swój ciąg dalszy w wierszu “ABC" (“Nigdy już się nie dowiem, / co myślał o mnie A."), a dzień, którego już nie przywitamy, powraca teraz w “Nazajutrz - bez nas", gdzie do mistrzowskiej puenty prowadzą nas zdania wyjęte ze stereotypowej prognozy pogody.
Znajdujemy się na granicy pomiędzy istnieniem a nieistnieniem. W “Wypadku drogowym" ci, którzy pozostali, “jeszcze nie wiedzą, / co pół godziny temu / stało się tam, na szosie", zwiastun nieszczęścia jeszcze do nich nie dotarł, do drzwi puka na razie tylko “sąsiadka z pożyczoną patelnią". Jedynie spojrzenie w niebo pozwoliłoby ujrzeć “chmury / przywiane znad miejsca wypadku" (dodajmy na marginesie, że powracający motyw chmur także łączy “Dwukropek" z “Chwilą", prowadząc równocześnie w stronę mickiewiczowskich obłoków...).
Kiedy czytamy kolejne wiersze z “Dwukropka", uświadamiamy sobie dobitnie, że pamiętna “Fotografia z 11 września" nie była żadnym utworem okolicznościowym ani trybutem spłaconym oczekiwaniom, jakie łączy się w takich momentach ze społeczną rolą wielkiego pisarza. Tamten obraz, który oglądaliśmy wszyscy - zatrzymany w kadrze lot ku śmierci ofiar nowojorskiego zamachu - stał się dla Szymborskiej szczególnie dramatyczną kondensacją problemu, który przejmuje ją najżywiej.
“Bardziej krótko, mniej krótko - / to tylko dla was różnica" - mówi lekceważąco w “Wywiadzie z Atropos" jedna z mojr, ta, która przecina nić ludzkiego życia. “Czy nie czuje się Pani zmęczona, znudzona, / senna przynajmniej nocą? Nie, naprawdę nie? / Bez urlopów, weekendów, świętowania świąt, / czy choćby małych przerw na papierosa?" - dziwi się poetka. “Byłyby zaległości, a tego nie lubię" - sucho odpowiada Atropos. Śmierć jest też wszechobecna w naturze, jak w “Zdarzeniu", gdzie uciekająca przed lwicą antylopa bezskutecznie walczy o życie. I nic dziwnego, że Darwin, bohater kolejnego wiersza, znajdował tytułową pociechę już tylko w czytywanych dla wytchnienia powieściach ze szczęśliwym zakończeniem. Przecież
Przemierzając umysłem tyle obszarów i czasów
naoglądał się tylu wymarłych gatunków,
takich tryumfów silnych nad słabszymi,
tak wielu prób przetrwania,
prędzej czy później daremnych,
że przynajmniej od fikcji
i jej mikroskali
miał prawo oczekiwać happy endu.
***
A przy tym “Dwukropek" to - nie pierwsza u Szymborskiej, przypomnijmy choćby wspaniałą “Wersję wydarzeń" z “Końca i początku" - przewrotna pochwała naszego niedoskonałego świata i ułomnego, ale obdarzonego łaską wolności człowieczego istnienia. Przewrotna, bo zbudowana przez kontrast albo zaprzeczenie.
W “Okropnym śnie poety" - wierszu czytanym przez autorkę w Teatrze Kameralnym podczas pamiętnego pierwszokwietniowego spotkania, które miało być świętowaniem jubileuszu “Tygodnika", a zmieniło się w poetycki wieczór czuwania w przeddzień śmierci Papieża - pojawia się świat alternatywny, będący rodzajem precyzyjnego mechanizmu. To świat bez marginesu wolności, bez miejsca na wahanie, szukanie, niepokój, wyobraźnię...
W zdaniach panuje tryb bezwarunkowy
Nazwy do rzeczy przylegają ściśle.
Nic dodać, ująć, zmienić i przemieścić
(...)
Słów ile trzeba. Nigdy o jedno za dużo,
a to oznacza, że nie ma poezji
i nie ma filozofii, i nie ma religii.
Tego typu swawole nie wchodzą tam w grę.
Z kolei przerażający labirynt z wiersza następnego, utrzymanego w zdyszanym, pospiesznym rytmie biegu, okazuje się - po prostu naszym życiem, gdzie zbiegają się i rozbiegają “twoje nadzieje, pomyłki, porażki, / próby, zamiary i nowe nadzieje". Życiem, w którym “jak na pociechę, / zakręt za zakrętem, / zdumienie za zdumieniem, / za widokiem widok". Wyjście z labiryntu jest w istocie naszym końcem, jest tym właśnie, przed czym, “dopóki się da", uciekamy; “to ono cię szuka, / to ono od początku / w pogoni za tobą"...
Byt nasz, nietrwały i znikliwy, rozpoczynający się (lub nie) za sprawą przypadku - otwierająca książkę “Nieobecność" przynosi kolejną u Szymborskiej wariację na temat “żywotów alternatywnych" - winien być dla nas źródłem zdziwienia i niepokoju, winien skłaniać do stawiania pytań. To właściwie nasz obowiązek:
Źle sprawowałam się wczoraj w kosmosie.
Przeżyłam całą dobę nie pytając o nic,
nie dziwiąc się niczemu.
Tak rozpoczyna się “Nieuwaga", której puenta brzmi:
Kosmiczny savoir-vivre
choć milczy na nasz temat,
to jednak czegoś od nas się domaga:
trochę uwagi, kilku zdań z Pascala
i zdumionego udziału w tej grze
o regułach nieznanych.
Bytowanie w przeraźliwym, idealnym świecie z “Okropnego snu poety" byłoby “życiem z kropką u nogi". Dla nas istotniejszy jest jednak, zdaje się mówić poetka, inny znak przestankowy - tytułowy dwukropek. To znak, który nie zamyka, ale otwiera. Można po nim rozpocząć kolejne wyliczenie - rzeczy, spraw, zdarzeń, istnień; kolejną partię gry... I dwukropkiem właśnie kończy się cytowany już wiersz ostatni. (Wydawnictwo a5, Kraków 2005, s. 43. Na okładce wykorzystano rysunek Goethego. Jubileuszowy, 50. tom Biblioteki Poetyckiej pod redakcją Ryszarda Krynickiego.)
Lektor