Makijaż i prawda

Od czasu do czasu przeglądam pisma kobiece. Patrząc na buzie modelek z pierwszych stron albo z reklam kosmetyków, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że fotografowane panie zamiast twarzy pokazują upudrowaną i umalowaną maskę...

24.04.2006

Czyta się kilka minut

Stają się bardziej podobne do laleczek żyjących w plastykowym świecie, w którym wszyscy są piękni, młodzi i bogaci, niż do kochających i cierpiących ludzi. Jak bardzo nieprawdziwe są to wizerunki, przekonałem się, gdy natknąłem się na zdjęcie południowoamerykańskiej gwiazdy, którą paparazzi sfotografował z opuchniętą twarzą, podkrążonymi oczami i bez makijażu. Gdyby nie podpis pod zdjęciem, nikt chyba by się nie domyślił, że przedstawia ono słynną latynoską piękność. Sztuczność modelek widać jeszcze bardziej, gdy postawi się je obok zdjęć takich ludzi jak Matka Teresa z Kalkuty czy Brat Roger z Taizé. To oblicza starych ludzi, naznaczone śladem przemijania, poorane zmarszczkami, bez cienia pudru. Wystarczy jednak chwilę się im przypatrzeć, by zobaczyć, że nasycone są nieziemskim blaskiem, a w ich oczach widać nieśmiertelność.

W tym kontekście przypomnij sobie, że Jezus objawił się po zmartwychwstaniu w sposób namacalny. Apostołowie mogli się przekonać, że nie stoi przed nimi eteryczne zjawisko, ale Człowiek z krwi i kości, i że zwycięstwo nad grzechem i śmiercią nie jest wzniosłą ideą przykrywającą smutek śmierci, ale jest tak konkretne jak kawałek pieczonej ryby. Chrystus ukazał im również rany, by nie zapomnieli, że Mesjasz przeszedł przez krzyż i grób, oraz oświecił ich umysły, by rozumieli Pisma pełne przelanej krwi i rozpusty.

Znam dwóch księży, którzy w pewnym momencie życia zaczęli manipulować ludźmi i wiele osób przez to skrzywdzili. Gdy zło wyszło na jaw, zostali odsunięci od posługi duszpasterskiej. Po czasie obaj bardzo się zmienili. Są dziś wziętymi kaznodziejami. Różnią się tym, że jeden głosi piękne nauki i nigdy nie wraca do starych dziejów. Nie słyszałem, by nazwał po imieniu zło, które uczynił. Drugi potrafi z bólem nazwać swoje błędy, opowiedzieć o krzywdach, które wyrządził, i pokazać drogę nawrócenia. Mam wrażenie, że pierwszy przypomina panie z magazynów kobiecych, drugi ukazuje nadzieję, że rany grzechu mogą być uleczone światłem zmartwychwstania.

Ty też jesteś grzesznikiem. Odwaga, z jaką potrafisz nazwać swoje winy, oraz przebaczenie, którym obdarzysz Twoich winowajców, są miarą zaufania pokładanego w mocy Zmartwychwstałego. Nie mówię, że masz rozgłaszać na dachach grzechy swoje czy cudze, ale w imię Jezusa skatowanego i zmartwychwstałego, przez wzgląd na rany, które ukazał apostołom, nie nakładaj na oblicze swoje, Kościoła czy świata maski, która każe zapomnieć o ranach i siniakach, skazach i zmarszczkach. Wręcz przeciwnie, Jezus wzywa Ciebie, abyś odważnie konfrontował ciemne obszary egzystencji ze światłem wielkanocnego poranka. "On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata", a Ty masz zaświadczyć swoim życiem, że w Jego imię zło może być przezwyciężone, a grzech odpuszczony.

---ramka 425411|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2006