Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdyby jedno i drugie zjawisko przeanalizować tak, jak na to zasługują - to znaczy: z uwzględnieniem kontekstów, w jakich się pojawiły - pozostają dwie konstatacje. Pierwsza może być nawet pocieszająca: zarówno instrumentalizowanie przez niemieckich chadeków wątku "należy potępić wypędzenia", jak też instrumentalizowanie przez PiS wątku "należy twardo reagować na niemieckie zagrożenie", nie wnosi żadnej "wartości dodanej" do realiów polskiej polityki wobec Niemiec i niemieckiej polityki wobec Polski. Mówiąc kolokwialnie: nic z tego nie wynika. Konstatacja druga jest mniej pocieszająca: okazuje się, że i w Niemczech, i w Polsce rytualne wracanie do niektórych spraw z przeszłości - w imię pozyskania paru głosów albo/i zademonstrowania czegoś własnym wyborcom - ma się wciąż dobrze. Na szczęście, dziś jest tylko słabym echem niegdysiejszych sporów: porównywanie Kaczyńskiego do Gomułki czy Merkel do Straussa więcej mówi o tym, kto sięga po takie porównanie, niż o rzeczywistości, którą usiłuje się tak opisać.
Można z tym żyć.