Kot tak, a żuk już nie?

Przez media przetoczyła się fala oburzenia wywołana sprawą dwóch pielęgniarek z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki. Wielokrotnie oglądaliśmy fotografie, dokumentujące to, w jaki sposób bawiły się wcześniakami. Jedno z dzieci zmarło.

06.11.2005

Czyta się kilka minut

Współczuję rodzinom poszkodowanych. Nie odżegnuję się od osądu moralnego zachowania tych kobiet, a zwłaszcza jego konsekwencji. Do głowy przychodzi mi jednak refleksja nad prawidłami tej nagonki, gdzie nie ma już miejsca, by po chrześcijańsku "dać szansę" osobom, które naraziły życie dzieci dla niewybrednej rozrywki. Wykazały się zadziwiającym brakiem wyobraźni czy "uczuciowości wyższego rzędu" (tak próbowała to tłumaczyć pani psycholog), ale nie mogą być porównywane z bin Ladenem!

Jak się dowiedzieliśmy - co z pewnością umknęło uwadze wielu odbiorców mediów - obie pielęgniarki do tej pory pracowały bez zarzutu. Właściciel zakładu fotograficznego, który całą rzecz ujawnił, stwierdził nawet, że "z pewnością wielu dzieciom pomogły, ale w tej jednej chwili mogły tym kilku dzieciom poważnie zaszkodzić".

Czy właściwym krokiem było pozbawianie ich prawa do wykonywania zawodu? Czy nie można było zasądzić resocjalizacji, prac na rzecz szpitala? Czy nie należało pracy pielęgniarek ocenić całościowo, dając - w jakiejś perspektywie - szansę powrotu do zawodu? I inne pytania. Co zrobić, by podobna sytuacja się nie powtórzyła? Czego brakuje w formacji personelu medycznego? "Uczuciowości wyższego rzędu"? Nasze święte oburzenie nic nie zmienia, wspomaga tylko dobre samopoczucie "sprawiedliwych".

Nie wiem, jak czuje się ktoś, kto kilka razy dziennie ogląda dokumentowanie swojego błędu w telewizji. Jak będzie dalej żył - z poczuciem klęski i zła, które się w nim ujawniło? Osąd, ocena, prawda - wszystko to jest ważne i konieczne, ale co potem?

Wizualna strona tej historii nie jest bez znaczenia. Widok maleńkich, bezbronnych ciał ma ogromną siłę oddziaływania na nasze emocje. Przecież wiele niegodziwości przewija się przez nasze życie publiczne, nie wywołując choćby ułamka takiego gniewu.

***

Niedawno pod świerczkiem przed moim blokiem dogorywał kot. Dla miejskich dzieci widok był niecodzienny: zbiegły się poruszone i chciały go leczyć, głaskać. Ale kot leżał bezwładnie, spod półprzymkniętych powiek rejestrował ostatnie obrazy tego świata: pochylone dziecięce głowy, kawałek iglastej gałązki, natrętną grubą muchę. Zdecydowaliśmy, że wezwiemy weterynarza, chociażby po to, by ukrócić jego mękę. Kiedy późnym wieczorem zjawił się pan z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, zwierzę leżało już zesztywniałe. Dzieci były zmartwione, nie dowierzały. Przez moment czuliśmy majestat śmierci.

Mnie zaś przypomniał się powrót z przedszkola sprzed kilku dni. "Marysiu, Tomku, patrzcie, jaki piękny żuk! Nie róbcie mu krzywdy!". Po kilku krokach usłyszeliśmy: "Madzia zdeptała żuka". A czemu? Nie wiadomo. Wraca pytanie o "uczuciowość wyższego rzędu".

Zachowanie dzieci było w jakiejś mierze naturalne. Tłumaczyłyśmy im, że tak nie wolno, ale przecież nie odczuwamy wyrzutów sumienia przyklepując na ramieniu komara (co prawda w "obronie własnej"). Dzieciom trudno wychwycić tę różnicę. Czemu jednak wzrusza nas kotek, zaś żuka, któremu nie przypisujemy ludzkich cech i którego uroda nie jest tak "oczywista", można zgnieść tak po prostu, bez żadnej przyczyny?

Czemu kotek tak, a żuczek nie? Czemu Otylia Jędrzejczak tak, a pielęgniarki nie? To jest właśnie nasza szczególna, wybiórcza wrażliwość, nawet dla nas samych często niejasnymi rządząca się regułami. To podatność lub jej brak: na pewne obrazy, zdarzenia, sytuacje, poruszające nas bardziej lub mniej.

Bądźmy świadomi "obosiecznego miecza" naszych emocji. Nie powstrzymując słusznych "porywów serca", nie pozwólmy manipulować naszą wrażliwością. Nie manipulujmy też wrażliwością innych w żadnej sprawie (myślę tu przede wszystkim o dziennikarzach). Bez względu na to, czy będzie to kampania wyborcza, czy sprawa noworodków. Użyjmy rozumu - daru Stwórcy - by dociekać prawdy, szukać sprawiedliwości, by nazywać zło, ale też dążyć do zmiany. Wreszcie nie zapominajmy o "wyobraźni miłosierdzia" dla tych, którzy tego miłosierdzia pragną i potrzebują.

KATARZYNA WIERZCHOSŁAWSKA jest malarką i tłumaczką z języka francuskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2005