Kierownica

Jechałem w zadymce po jezdni pokrytej cienką warstwą lodu i mokrego śniegu. Na letnich oponach, więc auto co chwilę traciło przyczepność, a dzieci z tyłu krzyczały: "Tata, świetnie! Zrób to jeszcze raz!". No więc robiłem jeszcze raz i jeszcze, chociaż wcale nie miałem takiego zamiaru. W końcu utknąłem w korku i po półgodzinie oczekiwania zdecydowałem się zawrócić. Ale zawracałem nerwowo, bo bałem się, że z naprzeciwka może nagle pojawić się samochód. Gwałtowne ruchy kierownicą spowodowały, że kiedy próbowałem auto naprostować, najpierw odbiło mnie w stronę bandy, a potem w stronę stojącego za mną autobusu. Po drodze staranowałem słupek oddzielający jeden pas ruchu od drugiego. Kątem oka zobaczyłem, że kierowca autobusu patrzy na mnie z politowaniem. Wyhamowałem, machnąłem mu ręką, że wszystko w porządku, że wiem, jaki jestem głupi, i powlokłem się w przeciwnym kierunku.

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Epizod bez znaczenia, choć czterdzieści minut później sytuacja powtórzyła się na oblodzonej górce. Kiedy zaczęło mnie ściągać w stronę rowu, spanikowałem. Na szczęście obyło się bez wypadku. Znów zawróciłem, żeby poszukać łagodniejszego objazdu. Cała droga wydłużyła się w ten sposób o przeszło godzinę. Wróciłem do domu wyczerpany, ale dzieci były zadowolone, jak zawsze, kiedy spadnie pierwszy śnieg. Tego dnia miałem jeszcze jechać do Katowic. Żona odwiozła mnie na busa; nie chciałem więcej siadać za kierownicą.

Bywają takie chwile, takie zdarzenia, które sprawiają, że nasze życie traci przyczepność. Wydawało się nam, że jako tako opanowaliśmy sztukę poruszania się po tym świecie, że coś niecoś z niego rozumiemy, że przygotowani jesteśmy na rozmaite niespodzianki... A tu - poślizg. Samo trzymanie kierownicy niczego nie oznacza. Cokolwiek byśmy robili, obraca się przeciwko nam. Nie pomaga też umiejętność czytania znaków. Przychodzi zadymka, a w zadymce znaki są niewyraźne. Czasem ma się wrażenie, że znaczą nie to, co znaczyły przed załamaniem pogody.

Słowem, bezradność. Uczucie dziwne, smutne, pukające do bram depresji.

I co w takich chwilach? Są dwie drogi ratunku. Jedną są wspomnienia. Drugą jest nadzieja. Można przywołać w pamięci dotychczasowe wybory, podjęte decyzje, więzi, które się zawiązało, przeżycia, którym coś się zawdzięcza. Można też - i tu nie ma już precyzyjnego słowa - otworzyć się na nadzieję. Uwierzyć, że ta utrata przyczepności i wynikająca z niej bezradność nie są czymś ostatecznym, nie są - by tak rzec - ostatnim słowem danej historii. Że ta próba jest tylko próbą, jak rozdział powieści jest tylko rozdziałem, a nie samą powieścią.

Zarówno w imię wspomnień, jak i w imię nadziei można się albo poddać, albo zbuntować. Niedobrze jest jednak żyć nadzieją bez wspomnień. I niedobrze jest żyć wspomnieniami bez nadziei.

I tyle o tym, o czym myślałem sobie, jadąc na stojąco zatłoczonym busem. I później.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008