Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Epizod bez znaczenia, choć czterdzieści minut później sytuacja powtórzyła się na oblodzonej górce. Kiedy zaczęło mnie ściągać w stronę rowu, spanikowałem. Na szczęście obyło się bez wypadku. Znów zawróciłem, żeby poszukać łagodniejszego objazdu. Cała droga wydłużyła się w ten sposób o przeszło godzinę. Wróciłem do domu wyczerpany, ale dzieci były zadowolone, jak zawsze, kiedy spadnie pierwszy śnieg. Tego dnia miałem jeszcze jechać do Katowic. Żona odwiozła mnie na busa; nie chciałem więcej siadać za kierownicą.
Bywają takie chwile, takie zdarzenia, które sprawiają, że nasze życie traci przyczepność. Wydawało się nam, że jako tako opanowaliśmy sztukę poruszania się po tym świecie, że coś niecoś z niego rozumiemy, że przygotowani jesteśmy na rozmaite niespodzianki... A tu - poślizg. Samo trzymanie kierownicy niczego nie oznacza. Cokolwiek byśmy robili, obraca się przeciwko nam. Nie pomaga też umiejętność czytania znaków. Przychodzi zadymka, a w zadymce znaki są niewyraźne. Czasem ma się wrażenie, że znaczą nie to, co znaczyły przed załamaniem pogody.
Słowem, bezradność. Uczucie dziwne, smutne, pukające do bram depresji.
I co w takich chwilach? Są dwie drogi ratunku. Jedną są wspomnienia. Drugą jest nadzieja. Można przywołać w pamięci dotychczasowe wybory, podjęte decyzje, więzi, które się zawiązało, przeżycia, którym coś się zawdzięcza. Można też - i tu nie ma już precyzyjnego słowa - otworzyć się na nadzieję. Uwierzyć, że ta utrata przyczepności i wynikająca z niej bezradność nie są czymś ostatecznym, nie są - by tak rzec - ostatnim słowem danej historii. Że ta próba jest tylko próbą, jak rozdział powieści jest tylko rozdziałem, a nie samą powieścią.
Zarówno w imię wspomnień, jak i w imię nadziei można się albo poddać, albo zbuntować. Niedobrze jest jednak żyć nadzieją bez wspomnień. I niedobrze jest żyć wspomnieniami bez nadziei.
I tyle o tym, o czym myślałem sobie, jadąc na stojąco zatłoczonym busem. I później.