Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Artykuł Marcina Napiórkowskiego „Produkt krajowy i bitwa pod Kannami” jest jednym z ciekawszych, jakie zdarzyło mi się czytać w ostatnim czasie. Problem, który porusza autor, leży – moim zdaniem – w dużej mierze po naszej (humanistycznej) stronie. Widzę to zwłaszcza po mojej macierzystej filologii klasycznej, która stara się być „taką inną matematyką dzięki łacinie”.
Najtrudniej, jak to w życiu bywa, być sobą. Nie wyleczymy chorych na raka, nie rozwiniemy szeregów Fouriera. Ale tak jak lekarze i architekci przydają się nam, gdy chorujemy lub szukamy dachu nad głową, tak my możemy przydać się lekarzom i architektom, gdy ci szukają szerszego spojrzenia na problemy ich zawodów. My jesteśmy przede wszystkim tłumaczami, ale tłumacz to coś więcej niż zwykły przekaźnik tekstu. To ktoś, kto pojął myśl autora wskroś i wie, co należy przekazać osobie, która danego języka nie zna. Wie, że Platon ma rację, gdy pisze (o ironio) w swoich tekstach, że pismo jest zdradzieckie i tylko kontakt z żywym człowiekiem może zapewnić pełną wiedzę.
Lekarzowi potrzebny jest Galen, ale tylko my mamy warsztat wystarczający, by go zrozumieć i przekazać adeptom medycyny to, na czym oni będą później budowali złożoną wiedzę i praktykę, do której dostęp będą mieli z kolei już tylko oni. Medyk musi zaufać filologowi klasycznemu, że ten wie, co robi, gdy przekazuje mu odcyfrowany szyfr innego języka i świata. Podobnie ma się z prawnikami i Cyceronem, z żołnierzami i Ksenofontem, z matematykami i Euklidesem, botanikami i Pliniuszem Starszym itd.
Ktoś może powiedzieć, że jest to nierzadko wiedza na zasadzie 2+2=4. I często będzie mieć rację, ale bez tej wiedzy nie ma szansy na przyswojenie sobie wyższej matematyki. Taki jest zawód tłumacza, który ma nie tylko rozumieć tekst, ale też epokę, człowieka i koniec końców – myśl, której autor poświęcił swoje życie. Dlatego humanista musi czytać jak najwięcej z najróżniejszych dziedzin, a nie zamykać się w swoim światku wąskiej specjalizacji. Rola filologa to rola pomostu dla nauki między wiekami: jest naukowcem-podróżnikiem (zarówno w krainy poniekąd znane, jak również te czekające na odkrycie) i jego relacje z innych światów budują nasz świat.
Michał Godlewski