Inwigilacja?

Bardzo dobrze, jeśli upublicznione zostaną akta dotyczące tzw. inwigilacji prawicy z lat 90. Wreszcie będzie można stwierdzić, czy rzeczywiście ówczesny Urząd Ochrony Państwa stosował metody operacyjne, czyli inwigilował prawicę - a także, jak twierdzi Zbigniew Siemiątkowski, lewicę - czy też wbrew obowiązującym Urząd regułom i przy niedostatecznym nadzorze przełożonych czynił to jeden funkcjonariusz: płk Jan Lesiak.

04.12.2005

Czyta się kilka minut

Gdyby UOP dopuścił się inwigilacji jakichkolwiek partii politycznych, byłoby to przewinienie niewybaczalne, gdyż stworzono go w 1990 r. także po to, aby w nowej Polsce radykalnie odciąć się od metod komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Po to właśnie powstało w UOP Biuro Analiz i Informacji: aby dokonywać oglądu sceny politycznej jedynie w oparciu o materiały jawne, ogłaszane przez poszczególne partie (to tzw. “biały wywiad"). W Urzędzie obowiązywał zakaz stosowania prewencyjnych metod operacyjnych w stosunku do partii, związków czy stowarzyszeń - chyba że ów “biały wywiad" doprowadziłby do wniosku, że dzieje się coś niezgodnego z Konstytucją. Tak też należy rozumieć osławioną instrukcję nr 0015 z 1992 r., która dopuszczała jedynie angażowanie do analiz jawnych materiałów socjologów czy psychologów spoza UOP. Podkreślam: tego typu procedury nie mają nic wspólnego z inwigilacją, a więc np. użyciem agentury.

Całkiem inną sprawą była obecność w UOP Jana Lesiaka; obecność, jak się wydaje, będąca zaprzeczeniem zasad, na których oparto działanie Urzędu. Pozytywna weryfikacja tego pracownika dawnej SB pozwalała - ale absolutnie nie zmuszała - na zatrudnienie go w UOP. Jeżeli znalazł tam pracę, to chyba pod wpływem autentycznie pozytywnych opinii, wystawionych mu przez byłych opozycjonistów. Sądzę więc, że nie tyle UOP inwigilował prawicę, ile beztrosko tolerował działalność zdecydowanie niepożądanego - jak się okazuje - funkcjonariusza.

Jeszcze innym wątkiem, o który trudno mieć do UOP pretensje, były czynności dochodzeniowe wobec osób oskarżonych o przestępstwa finansowe, w tym również - były takie przypadki - związanych wówczas z Porozumieniem Centrum, czyli partią braci Kaczyńskich. Tego nie można nazwać inwigilacją polityczną.

A zatem, panowie ministrowie, pokażcie akta. Wtedy przekonamy się, co jest prawdą, co grą polityczną, a co chorymi pomysłami byłego esbeka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2005