Higiena genomu

Polska walka z rakiem? System szkolenia onkologów – zły. Ministrowie zdrowia – rozczarowanie. NFZ, refundacje i przetargi – groza. Waśnie środowiskowe – groza. I jeszcze harce polityków.

17.05.2014

Czyta się kilka minut

Na początku nowej powieści Milana Kundery „Święto nieistotności” jeden z jej bohaterów wychodzi od lekarza, dowiedziawszy się, że nie ma raka. Na koniec zabójczej prozy „Do szpiku kości” Krzysztofa Jaworskiego czytamy: „Idzie rak, nieborak. / Jak ugryzie, będzie znak / Na kogo wypadnie, na tego bęc / Tak brzmi odpowiedź”. Tak wygląda nasze życie, każdy szedł czy będzie szedł po wyniki badań onkologicznych, na kogo wypadnie, na tego bęc. Jest już gorzej niż w ruletce rosyjskiej, w której nabita pozostaje tyko jedna komora na sześć. Wkrótce rak będzie w ciele 25 proc. ludzkości. On, ona, ty, ja, na kogo wypadnie, na tego bęc. Można, póki się da, wsadzać głowę w piasek, ale to najgorsza metoda. Nie chciałem czytać książki Jaworskiego, nie chciałem pisać o rozmowie Katarzyny Kubisiowskiej z małżeństwem Szczylików. Przemogłem się, nie tylko dlatego, by oddać należną im – i to jak bardzo – cześć, lecz po to także, by spróbować zdławić strach.


„Śmierć wszystko zmiecie”


Książka „Rak po polsku” w tym pomaga. Ani Justyna Pronobis-Szczylik, świetny psychoonkolog, ani profesor Cezary Szczylik, nasz najwybitniejszy onkolog, niczego nie maskują i nie zmiękczają. Wielokrotnie pada to ohydne, brzmiące wręcz wulgarnie słowo „wznowa”. Albo powtarza się stwierdzenie, że nazajutrz w sali szpitalnej łóżko „było już zasłane”. Albo wczoraj był piękny i młody, dziś cień człowieka. „Bo na tym świecie śmierć wszystko zmiecie / robak się lęgnie i w bujnym kwiecie” – Antoni Malczewski zmarł na raka przed trzydziestką. Do tego dochodzi nasza specjalność lokalna, onkologiczna służba zdrowia, mimowolny sprzymierzeniec grabarzy. „Powoli uczyłem się godności umierania. A jej podstawowe prawo głosi – że jak wywołają twoje nazwisko, to zapierdalaj bez opamiętania, żeby ci się żadna franca do gabinetu nie wcisnęła przed tobą” – tak mówi pacjent Jaworskiego; lekarze Szczylikowie nie mówią lepiej. System szkolenia onkologów – zły. Kolejni ministrowie zdrowia – rozczarowanie. NFZ, refundacje i przetargi – groza. Waśnie środowiskowe i zawiści – groza. I jeszcze harce polityków. Pamiętne nagonki na lekarzy, pojawienie się, cytuję profesora, „gówniarzy w kominiarkach”. Ale „Rak po polsku” to nie jest wykład o zabijaniu i o tym, jak się przed nim bronić. To jest także, a może przede wszystkim piękna książka o paru ludziach. Pacjentach i dwójce lekarzy. Choć rozmowa porusza wiele medycznych tematów oraz społecznych i politycznych wymiarów choroby – pozostajemy niejako w kręgu rodzinnym. Największe dobro przychodzi od uczuć, to jest nasza jedyna przewaga. Ich jednych rak nie zdoła (jest taka szansa) dotknąć. Podczas paru opowieści o ludziach dotkniętych chorobą ma się gulę w gardle, lecą łzy; można to nazwać katharsis, jakkolwiek. Cezary Szczylik pokazuje list od Krzysztofa Kolbergera, pisany po powrocie z Jerozolimy, wstrząsające wyznanie przyjaźni. Do listu dołączona jest pamiątka, skalny odłamek z Góry Głowy. Kolberger porównuje go do wyciętego z ciała fragmentu narządu.


Łapanie istnienia za nogi


Krzysztof Kolberger od chwili napisania listu przeżył sześć lat. Profesor mówi: „całkowite wyleczenia z raka to wciąż science fiction. Natomiast coraz bliżej jesteśmy chwili, kiedy nowotwór będzie traktowany jak choroba przewlekła”. Kiedy dla chorych znowu zacznie się czas. Bo też „Rak po polsku” jest także książką o czasie. O czasie pacjentów, ale też o czasie Justyny i Cezarego. I czasie rozmówczyni; to niedawna śmierć jej ojca dała pomysł tej książki. Rozmowa zaczyna się od młodości obojga bohaterów, od szkoły, studiów; jest mowa o ich spotkaniu i miłości, o trudnej decyzji powrotu z Ameryki do Polski. Oboje wspominają swe pasje (teatr, lektury, pełna humanitas – o kimś takim mawia się: „zupełnie jak lekarz przedwojenny”), mówią o łapaniu istnienia za nogi. Dzięki tym opowieściom obie codzienności, szpitalna i nieszpitalna, „chora” i „zdrowa”, tworzą jeden krąg, w którym jest miejsce na wszystko, co dobre i złe. Mija 35 lat od czasu wydania książeczki Susan Sontag „Choroba jako metafora”. Sontag, wyleczona z raka, ostro atakowała wszelkie mitologie narosłe wokół niego; jej słowa odczytywano jako pochwałę skrajnie medykalnego stosunku do choroby i ta postawa przez ostatnie lata wzięła górę. Medykalizacja, o której mówią Szczylikowie, nie jest aż tak radykalna. Liczy się wszystko, od nadziei i siły woli chorego po dietę i profilaktykę, a ze strony lekarza intuicję, której profesor Szczylik zawierza. Ale podstawą jego myślenia o raku jest wiara w postęp biologii molekularnej i badań nad genomem oraz, przede wszystkim, profilaktykę raka. Pada tu sformułowanie „higiena genomu”. To cały program dla państwa. Lecz zanim ono cokolwiek zrobi, dla każdego z nas, od dzisiaj. Od dzisiaj, tak brzmi odpowiedź.


Katarzyna Kubisiowska, „Rak po polsku. Rozmowa z Justyną Pronobis-Szczylik i Cezarym Szczylikiem”, Czarne, Wołowiec 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, historyk literatury, eseista, tłumacz, znawca wina. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. W 2012 r. otrzymał Nagrodę Literacką NIKE za zbiór „Książka twarzy”. Opublikował także m.in. „Szybko i szybciej – eseje o pośpiechu w kulturze”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2014