Elżbiecie już dziękujemy

Karaibska wyspa Barbados – najstarsza kolonia Wielkiej Brytanii i kiedyś jedna z „pereł” jej imperium – wypowiedziała podległość brytyjskiej królowej i ogłosiła się republiką.

27.12.2021

Czyta się kilka minut

Uroczystość narodzin republiki zorganizowano na placu Bohaterów Narodowych. Bridgetown, Barbados, 29 listopada 2021 r. / POOL / REUTERS / FORUM
Uroczystość narodzin republiki zorganizowano na placu Bohaterów Narodowych. Bridgetown, Barbados, 29 listopada 2021 r. / POOL / REUTERS / FORUM

Stało się to w nocy z przedostat- niego na ostatni dzień listopada, kiedy na Barbadosie obchodzi się Dzień Niepodległości. W stołecznym Bridgetown gruchnął armatni salut i ściągnięto z masztów brytyjskie flagi. Odtąd łopotać na nich będą już tylko flagi miejscowe, w barwach złota i ultramaryny. Na jedną z nich Sandra Mason, która jako ostatnia pełniła w imieniu brytyjskiej Korony rolę gubernatora generalnego wyspy, złożyła prezydencką przysięgę i objęła obowiązki przywódczyni państwa, zastępując w tej roli Elżbietę II.

Książę Karol życzy szczęścia

Na narodzinach republiki, które urządzono na głównym placu Bohaterów Narodowych, brytyjską królową – wszak liczącą sobie już 95 wiosen – reprezentował jej najstarszy syn, 73-letni Karol, książę Walii i dziedzic tronu. Życzył Barbadosowi szczęścia i zapewnił, że zawsze pozostanie przyjacielem kraju i jego mieszkańców. Wyraził także głęboki żal, że na dzieje wyspy złożyły się również „przerażające zbrodnie niewolnictwa”.

72-letnia Sandra Mason, już jako pierwsza prezydent Barbadosu, wręczyła księciu Karolowi najwyższe z przyznawanych na wyspie odznaczeń: Order Wolności. Wśród zgromadzonych na placu wielu krzywiło się, że brytyjskiemu księciu dano order, a nawet że w ogóle zaproszono go na republikańskie święto. Sprawcami owych „przerażających zbrodni niewolnictwa” byli przecież biali Brytyjczycy, a poprzednicy Karola – brytyjskie rodziny panujące – dorabiały się na niewolniczej pracy na cukrowych plantacjach Barbadosu. Np. XVII-wieczny król Wilhelm III był jednym z głównych udziałowców Królewskiej Kompanii Afrykańskiej, odpowiedzialnej za zniewolenie setek tysięcy Afrykanów i przymusowe wywiezienie ich za Atlantyk, na Karaiby i do Ameryki Północnej.

Za to wszyscy zgodnie bili brawo, gdy kolejne odznaczenie – Order Bohatera Narodowego – wręczono Rihannie, piosenkarce pochodzącej z wyspy i sławnej na cały świat. „Świeć nam dalej jak diament i bądź naszą dumą” – powiedziała premier Mia Mottley, główna sprawczyni pożegnania Barbadosu z brytyjską koroną.

Kawałek Anglii na Karaibach

Swoją nazwę Barbados zawdzięcza ponoć hiszpańskim lub portugalskim żeglarzom, którzy jako pierwsi Europejczycy przybyli na wyspę i miejscowym figowcom nadali nazwę „drzew brodatych” (barbudos – brodacze).

14 maja 1620 r. do brzegu Barbadosu – najbardziej wysuniętej na wschód wyspy z archipelagu Małych Antyli – dobił brytyjski statek, a jego kapitan John Powell obwieścił, że obejmuje ją we władanie w imieniu króla Jakuba I. Kilka lat później powstała tu pierwsza osada przybyszów zza oceanu. Zamieszkała w niej setka ludzi, którym przewodził Henry Powell, młodszy brat kapitana. Poza nimi wyspa była niemal bezludna, bo tubylczych Indian zdążyli wybić prawie do nogi konkwistadorzy z Portugalii i Hiszpanii, wcześniej podbijający nie tylko imperia Azteków i Inków.

Brytyjczycy nie wzgardzili Barbadosem. Jako jedyna równinna wyspa Małych Antyli (najwyższa góra – Mount Hillaby, pagórek właściwie – wznosi się na ok. 350 m), leżąca w dodatku poza szlakami huraganów, za to niedaleko stałego lądu, Barbados doskonale nadawał się pod plantacje. W XVII stuleciu znacznie więcej Brytyjczyków, udających się za ocean w poszukiwaniu lepszego życia, kierowało się na Barbados niż na kontynent północnoamerykański, gdzie osadnicze kolonie powstały dopiero na atlantyckich wybrzeżach Nowej Anglii i w zatoce Chesapeake.

Większość przybyszów przybywała na Barbados do pracy na plantacjach bawełny, tytoniu, indygowców, imbiru, a przede wszystkim sprowadzonej z Brazylii trzciny cukrowej. Gdy upływał termin zawartej umowy, wielu zostawało na wyspie na dobre. W nagrodę za pracę otrzymywali nadziały ziemi.

W późniejszych latach na Barbados zsyłano także więźniów (pospolitych i politycznych) oraz jeńców wojennych, w większości Irlandczyków. Z czasem uprawa trzciny cukrowej, pod którą oddano większość wyspy, sprawiła, że plantatorzy zaczęli ściągać na Barbados niewolników z Afryki.

Kolonialne laboratorium

W 1644 r. na Barbadosie mieszkało 30 tys. osadników z Wielkiej Brytanii i około tysiąca czarnych niewolników z Afryki. Niespełna 20 lat później białych osadników zrobiło się nieco mniej (25 tys.), za to liczba niewolników wzrosła do prawie 30 tys. W XVIII w. liczba białych osadników spadła poniżej 20 tys., niewolników zaś wzrosła do prawie 60 tys.

Szacuje się, że między rokiem 1627 (gdy na Barbadosie osiedli na stałe pierwsi Europejczycy) a rokiem 1834, gdy zniesiono tam niewolnictwo, z Afryki przywieziono na wyspę ponad pół miliona niewolników. Obecnie niemal wszyscy mieszkańcy wyspy – dziś liczy ona prawie 300 tys. ludzi, z czego jedna trzecia mieszka w stołecznym Bridgetown – są ich potomkami.

Karaibscy historycy twierdzą, że Barbados stał się swego rodzaju pierwszym brytyjskim laboratorium, w którym wypracowano ustrój kolonialnych porządków opartych na wyzysku niewolniczym. Powstały w nim również pierwsze prawa rasowej segregacji i dyskryminacji. Właśnie z tego barbadoskiego tropikalnego laboratorium niewolnictwa biorą swój początek fortuny wielu brytyjskich rodów, a doświadczenia Barbadosu były potem wykorzystane w innych brytyjskich posiadłościach na Karaibach i w Ameryce Północnej.

Nic dziwnego, że Brytyjczycy upodobali sobie barbadoską kolonię i choć w 1966 r. zgodzili się przyznać jej niepodległość, to wciąż licznie i chętnie odwiedzali wyspę. Przyjeżdżali tu na wakacje i nazywali ją „małą Anglią”. W tym czasie Barbados przepoczwarzył się: z wielkiej plantacji (wciąż uprawianej tam trzciny cukrowej) w turystyczny kurort, mogąc pochwalić się wspaniałymi plażami i przyjazną pogodą (temperatura nigdy nie spadła tu poniżej zera, a najniższa, jaką zanotowano, wyniosła nieco ponad 15 stopni). Prócz Brytyjczyków chętnie odpoczywali tu także Amerykanie i Kanadyjczycy.

Także książę Karol uwielbiał przyjeżdżać na wakacje i żeby pograć w polo. Ostatnim razem gościł dwa lata temu, wraz z żoną Camillą, księżną Kornwalii.

Pomnik zabrany do Londynu

Sielankę w „małej Anglii” zakłóciły rozruchy, marsze i ogólne wzburzenie, jakie wybuchły również tutaj po śmierci czarnoskórego George’a Floyda w maju 2020 r. na skutek interwencji policji w Minneapolis. Ta śmierć odbiła się szerokim echem: demonstranci, protestujący przeciw brutalności policji i rasizmowi, wyszli na ulice zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i zachodniej Europie. Obalali stare pomniki, w tym także i te wzniesione przed laty bohaterom kolonialnych podbojów, a także dobrodziejom i patronom różnych dzieł edukacyjnych i społecznych, którzy dorobili się na handlu „żywym towarem”, a których niechlubną przeszłość (i rasistowskie poglądy) dzisiaj przypominano.

Na Barbadosie miejscowi działacze globalnego ruchu „Czarne życie też się liczy” zażądali od Wielkiej Brytanii, aby z placu Bohaterów Narodowych w Bridgetown zabrała wystawiony tam przez nią posąg admirała Horatio Nelsona (starszy nawet od Kolumny Nelsona z londyńskiego placu Trafalgar Square). Przypominali, że Nelson był nie tylko pogromcą floty hiszpańskiej i francuskiej, lecz także admiratorem kolonializmu i niewolnictwa.

Brytyjczycy, którym dawne kolonie coraz częściej wypominają dziś stare krzywdy, szybko zabrali pomnik do Londynu. Tym szybciej, że demonstrantów wsparła barbadoska premier Mia Mottley. A żeby zademonstrować solidarność z ojczyzną przodków, Afryką, postanowiła też otworzyć nowe ambasady Barbadosu – w Ghanie i Kenii.

Barbados się zastanawia

Mia Amor Mottley – rocznik 1965, a więc tylko o rok starsza od niepodległego Barbadosu, prawniczka z dyplomem z London School of Economics – cieszy się opinią zagorzałej republikanki, wolnej zarówno od postkolonialnych sentymentów, jak też uprzedzeń.

Należy ona do coraz liczniejszego grona przywódców państw świata, którzy wzywają inne dawne kolonie Zachodu, aby wyzwoliły się z niewolniczej mentalności (najpiękniej śpiewał o tym Bob Marley), i którzy domagają się od Zachodu rozliczenia za kolonializm oraz niewolnictwo, w tym wypłaty zadośćuczynienia i odszkodowań dla ofiar i ich potomków. To właśnie pani Mottley jako szefowa rządu Barbadosu napisała przemówienie zapowiadające rozstanie z brytyjską monarchią. We wrześniu 2020 r. odczytała je w barbadoskim parlamencie pani gubernator Sandra Mason – w miejsce mowy tronowej królowej Elżbiety II.

W gruncie rzeczy nie powinno to zaskakiwać – Barbados zapowiadał to już w pierwszych dniach swego niepodległego istnienia. Pierwszy premier, Errol Walton Barrow, przestrzegał rodaków, że nie mogą tkwić w kolonialnym dziedzictwie. W latach 70. zerwania z Koroną domagali się przywódcy karaibskiej odnogi Black Power, radykalnego ruchu Afroamerykanów. W międzyczasie Trynidad, Tobago, Gujana i Dominika ogłosiły się republikami. Barbados obiecał się nad tym zastanowić w swoim czasie – nie zamierzał ulegać radykałom, którzy ustępstwa mogliby uznać za zachętę do jakiejś rewolucji.

Później, pod koniec XX w., o zastąpieniu staromodnej monarchii nowoczesną republiką mówili posłowie piszący nową konstytucję Barbadosu. Rząd zapowiadał, że przeprowadzi w tej sprawie plebiscyt. W 2015 r. ówczesny premier Freundel Stuart oburzał się, że Barbados nie może mieć dłużej białej cudzoziemki w osobie głowy państwa, której w dodatku nie widziano na wyspie od ponad 30 lat. Zapowiedział, że 50. urodziny Barbados uczci, ogłaszając się republiką. Ale znów skończyło się na słowach.

Kto wygrywa, ten decyduje

Ślamazarność w sprawie zastąpienia monarchii republiką tłumaczono obawą barbadoskich premierów, że zastąpienie królowej z dalekiego Londynu miejscowymi prezydentami utrudni im życie. Urządzała ich westminsterska zasada, w myśl której królowa panuje, lecz nie rządzi. Nie byli pewni, czy republikańscy prezydenci będą przestrzegać tej zasady równie pilnie, a urząd głowy państwa nie rozbudzi w nich apetytu na realną władzę.

Pani Mottley – pierwsza kobieta, która objęła tu urząd premiera – najwyraźniej się tego nie obawia. W wyborach w 2018 r. jej Partia Pracy Barbadosu – najstarsze tubylcze ugrupowanie na wyspie (w dwupartyjnym systemie, odziedziczonym po Brytyjczykach, konkurentką labourzystów jest nieco bardziej lewicująca Demokratyczna Partia Pracy) – zdobyła wszystkie 30 mandatów w parlamencie. To jej posłowie wybrali jesienią 2021 r. na urząd prezydenta dotychczasową namiestniczkę królowej, panią gubernator Sandrę Prunellę Mason. Jako niekwestionowana zwyciężczyni wyborów Mottley uznała, że może sobie darować plebiscyt, w którym mieszkańcy mieliby wypowiedzieć się, czy chcą republiki.

Rozgromiona opozycja musi czekać na kolejne wybory do 2023 r. i skarży się, że zadufana w sobie Mottley, spiesząc się z ogłoszeniem Barbadosu republiką, odebrała mieszkańcom okazję do debaty o przyszłości kraju czy choćby okazję dłuższego i bardziej świadomego świętowania. Opozycja sugeruje też, że ogłoszenie w takim pośpiechu wyspy republiką było w istocie igrzyskami, jakie premier urządziła, by odwrócić uwagę od kłopotów gospodarczych tej najzamożniejszej z karaibskich wysp.

Republikańskie święto miałoby również ukryć fakt, że Mia Mottley nie radzi sobie z rządzeniem ani z covidem, który pozbawił Barbados zarobku z letników (przed epidemią liczba odwiedzających wyspę wczasowiczów co roku przekraczała trzykrotnie liczbę jej stałych mieszkańców).

Kto następny?

Jako kolejna z listy karaibskich państw uznających jeszcze Koronę wypaść może Jamajka – ojczyzna Marleya, największa wyspa Karaibów. Portia Simpson-Miller, która jako pierwsza kobieta rządziła Jamajką jako premier w latach 2006-07 i 2012-16, zapowiadała, że ogłosi republikę jamajską w 50. rocznicę niepodległości w 2012 r. Nie ogłosiła (poza nią oraz Mią Mottley kobiety z Karaibów rządziły jeszcze tylko na Dominice – była to Eugenia Charles, w latach 1980-95 – oraz w Gujanie: Janet Jagan w latach 1997-99).

Następca Simpson-Miller, Andrew Holnes, który jesienią 2020 r. wygrawszy wybory przedłużył swe panowanie na kolejną czterolatkę, obiecywał plebiscyt w sprawie republiki, a przynajmniej konsultacje społeczne. Epidemia i gospodarcza zapaść może go od idei plebiscytu odwieść. Ale jeśli kłopoty gospodarki zagrożą jego rządom, w wyborach w 2024 r. może spróbować odwrócić uwagę rodaków godnościowymi kwestiami rozliczeń z przeszłością.

Chyba że Holnesa uprzedzi opozycja, która po wyborczej klęsce w 2020 r. wybrała nowego przywódcę, prawnika i bankiera Marka Goldinga. Ten już zapowiada, że jeśli to on będzie rządził w stołecznym Kingston, Jamajka pójdzie w ślady Barbadosu.

***

Na razie jednak, w siedemdziesiątym roku panowania Elżbiety II, na Karaibach króluje ona wciąż na Jamajce, a także w kilku innych państwach regionu. Są to: Bahamy, Belize, Grenada, Saint Lucia, Antigua i Barbuda (też w archipelagu Małych Antyli) oraz kolejne wyspiarskie państewko – Saint Vincent i Grenadyny (w 2009 r. był tam republikański plebiscyt, ale większość mieszkańców uznała, iż chce pozostać poddanymi Korony), jak również Federacja Saint Kitts i Nevis.

Poza Karaibami – no i, ma się rozumieć, Wielką Brytanią – Elżbieta uznawana jest dziś za królową także w Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii, Papui-Nowej Gwinei, na Wyspach Salomona oraz na Tuvalu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2022