Bój to jest ich kolejny

Nowa lewica, która właśnie powstaje z połączenia postkomunistów z byłej NRD z lewicowymi "odpryskami z Niemiec Zachodnich, jest stalinowska i prawicowo-populistyczna, nieprzyjazna kapitalizmowi i żądna pieniędzy.

06.05.2007

Czyta się kilka minut

Kobieta o spadających na ramiona ciemnokasztanowych włosach okazuje niezwykłe podniecenie: jest wprawdzie lokalną rzeczniczką partii o skomplikowanej nazwie, ale świeżo upieczoną i jej głos drży, gdy mówi: "Chciałabym, abyśmy na zakończenie zaśpiewali Międzynarodówkę". A więc tego jeszcze brakuje Alternatywie Wyborczej Praca i Sprawiedliwość Społeczna (Wahlalternative Arbeit und soziale Gerechtigkeit; WASG). Jest zachodnioniemieckim wynalazkiem, stworzonym przez odsuniętych od wpływów związkowców i zbankrutowanych polityków z SPD. Z końcem marca odbył się w Dortmundzie jej zjazd.

Sto metrów dalej, w innej dortmundzkiej sali, w tym samym czasie słychać było śpiew, a pan w niebieskiej koszuli ocierał łzy na dźwięk słów: "Bój to jest nasz ostatni". Oni to jeszcze potrafią, oni ze wschodnioniemieckiej Linkspartei/PDS (Partia Lewicy/PDS). Oni, czyli spadkobiercy SED - NRD-owskiej partii komunistycznej.

Oba twory, wschodni i zachodni, obradowały w Dortmundzie w celu doprowadzenia do czegoś szczególnego: do "umowy zjednoczeniowej". Ich wizja, to "silna lewica dla Niemiec", przeciwstawiona reszcie republiki. Coś jakby zjednoczenie wschodnio-zachodnie, wymierzone tak naprawdę przeciw niemieckiemu zjednoczeniu oraz jego ekonomicznym i politycznym skutkom.

Ci ze Wschodu

Komunistyczna SED, poprzedniczka PDS, ma już za sobą jedno niesławne zjednoczenie: w 1946 r., w sowieckiej strefie okupacyjnej, pod naciskiem ZSRR socjaldemokraci dali się wchłonąć przez komunistów. Tak powstała SED [Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec, Sozialistische Einheitspartei Deutschlands; [w PRL-u nazwę tę tłumaczono celowo błędnie na Niemiecka Socjalistyczna Partia Jedności - red.], która miała posłużyć Sowietom jako podpora nowego systemu władzy. A "zjednoczeni" socjaldemokraci? Już od 1945 r. tysiące z nich, niezgadzających się z komunistami, było więzionych; niektórzy stracili życie.

Gdy w 1989 r. NRD rozpadała się, a żaden rosyjski czołg nie ruszył z koszar, SED miała problem: co dalej? Wybrany w listopadzie na premiera Hans Modrow zręcznie odwrócił uwagę opinii publicznej od win swej partii i skupił ją na Stasi [patrz tekst "Kompleks Stasi" - red.]. W grudniu SED, ratując się, skreśliła z konstytucji NRD swe roszczenie do absolutnej władzy i przemianowała się na Sozialistische Einheitspartei Deutschlands - Partei des demokratischen Sozialismus (SED-PDS). Po półtora miesiąca uznano, że lepiej zrezygnować z członu "SED". Odtąd formacja pod nazwą Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS) podejmowała z powodzeniem rozmaite zabiegi ratunkowe. Ich mózgiem był wybrany w grudniu 1989 r. na przewodniczącego Gregor Gysi. Reprezentował partię zręcznie na zewnątrz, tak że w pierwszych latach w tym zgromadzeniu starców szukali sobie miejsca także ludzie młodzi. Pozostało ich niewielu. Przy tym trzeba było umiejętnie manewrować nazwą, aby zachować sobie prawo do nieruchomości i majątku.

Tymczasem pieniądze te nie powinny przysparzać korzyści ani tej partii, ani ludziom przez nią popieranym. Dlatego po zjednoczeniu ustanowiono państwową komisję śledczą, która tropiła partyjne sumy, ukrywane czy transferowane za granicę i z powrotem. To opowieść kryminalna, ciągle bez puenty. Na razie, w ciągu 16 lat działalności komisji (zatrudniającej ponad stu pracowników i kosztującej podatnika 130 mln euro) udało się odzyskać 1,6 mld euro; pieniądze te zasiliły budżety wschodnich landów.

W minionych kilkunastu latach na Wschodzie PDS uzyskiwała w wyborach sporo głosów - zwykle jedną trzecią, czasem więcej - i udawało jej się nawet uczestniczyć we władzy na szczeblu landów: w Saksonii-Anhalcie wspierała SPD (bez umowy koalicyjnej), w Meklemburgii rządziła do 2006 r. wraz z SPD, w Berlinie ciągle jeszcze współpracuje z socjaldemokratami. Udział w rządach groził często partii rozpadem, bo wielu jej zwolenników postrzegało siebie jako fundamentalnych opozycjonistów i nie podobało im się nawet uznanie konstytucji RFN.

W Dortmundzie 96 proc. delegatów PDS opowiedziało się zdyscyplinowanie za umową zjednoczeniową z WASG. Ich liderem pozostaje Gregor Gysi - dziś w tandemie z Oskarem Lafontaine'em, byłym socjaldemokratą z Zachodu i przywódcą WASG.

Ci z Zachodu

Korzeni WASG szukać należy w reformie rynku pracy, wprowadzonej kilka lat temu przez koalicję SPD-Zieloni. Bardzo niepopularna, doprowadziła do gwałtownych akcji protestacyjnych, a także do secesji z SPD polityków, którzy - jak Lafontaine - dziś szefują WASG. Lafontaine chciał też zemścić się na dawnych towarzyszach z SPD. Ten kiedyś bliski współpracownik kanclerza Schrödera, w 1999 r. zrezygnował ze wszystkich funkcji (szefa SPD i federalnego ministra finansów) i wycofał się z polityki.

Ale nie dopuścił nigdy do tego, by zrobiło się o nim cicho. Zręcznie wkręcił się do WASG, mimo że był przedmiotem ostrej krytyki, również ze strony członków WASG, gdy w populistycznych przemówieniach operował słownictwem narodowosocjalistycznym: np. że państwo jest obowiązane "zapobiec bezrobociu ojców rodzin i kobiet, spowodowanemu tym, że cudzoziemscy robotnicy, pracujący za niskie płace, odbierają im miejsca pracy" (nie było w tym nic nowego: już w 1996 r. Lafontaine wystąpił z takimi napaściami - wtedy przeciw niemieckim przesiedleńcom z b. ZSRR, którzy "zabierają nam miejsca pracy i rujnują nasz system emerytalny").

Już jako polityk WASG, Lafontaine potrzebował niezadowolonych. Podpatrzył więc, jak skrajnie prawicowe ugrupowania w rodzaju NPD zdobywały wyborców. Również w jego książce "Polityka dla wszystkich" z 2005 r. można rozpoznać próby łowienia głosów wśród "prawicowych skrajności". Mówi tam o Niemcach jako "wspólnocie losu"; ostrzega, że politycy będą niedługo mówić językiem imigrantów, i wymyśla, podobnie jak NPD, na "elity".

WASG jest dziś mniej partią, bardziej zbiorowiskiem niezadowolonych. Na zjeździe założycielskim można było zauważyć, jak niektórzy delegaci, którzy po raz pierwszy w życiu przypięli plakietki z nazwiskami, ustawicznie pytali, co się dzieje, nie rozumiejąc toku obrad; byli to ludzie, którzy nagle mieli być w centrum wydarzeń, co przerastało ich siły.

W Dortmundzie miały miejsce gwałtowne dyskusje: na temat udziału w rządach (pod jakimi warunkami jest to możliwe?) czy wysyłania Bundeswehry za granicę. Pojawiła się nawet potrzeba dyskusji na temat nowej nazwy partii - tak że zwolennicy fuzji z obu stron musieli biegać te sto metrów między oboma zjazdami. Koniec końców, 88 proc. delegatów WASG opowiedziało się za zjednoczeniem z PDS.

Czy w Niemczech powstanie więc ogólnokrajowa partia "na lewo" od SPD? Aby tak się stało, musi jeszcze odbyć się tzw. głosowanie bezpośrednie członków obu formacji. Przywódcy są pewni, że wszystko się uda i 16 czerwca powstanie nowa wielka partia lewicy (z 70 tys. członków byłaby trzecią pod względem liczebności w RFN). A jeśli tak się stanie, socjaldemokraci - dziś tworzący koalicję rządową razem z chadecją (CDU/CSU) - zyskają poważnego rywala.

HELMUTH FRAUENDORFER (ur. 1959 w niemieckiej rodzinie w Rumunii; w 1987 r. wyjechał z przyczyn politycznych do RFN) jest dziennikarzem. Autor szeregu książek. Obecnie redaktor politycznego magazynu telewizyjnego "Fakt" w Mitteldeutscher Rundfunk w Lipsku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (18/2007)