Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
...Niedługo potem kopaliśmy w wilgotnych, brudnych dziurach. Chodziło o wybranie ziemi i gruzu z szybów kanalizacyjnych wpuszczonych w grunt obok każdego baraku. Mieliśmy dostać się do wylotów rur, którymi kiedyś odprowadzane były ścieki z umywalni i toalet dla więźniów.
Instruktor wyjaśnił, jak bardzo szkodliwa była wilgoć dla dotąd zaniedbanych ruin baraków. Aby zachować oryginalne budynki dla potomności, konserwatorzy obozu zdecydowali, żeby znów uruchomić pierwotny i niezwykle wydajny system kanalizacyjny.
Pracowałem z cherlawym Markiem w szybie przed barakiem nr 16, nazywanym „barakiem dziecięcym”. Po kilkakrotnym wbiciu łopaty trafiliśmy na pokrywę, zerwaliśmy z niej darń, odsunęliśmy betonowe zamknięcie na bok i kopaliśmy, zmieniając się przy pracy.
Godzinę później dostaliśmy się do odpływu. Stałem po szyję w zatęchłej jamie i aby lepiej widzieć – opuściłem także głowę w tę czeluść.
Instalacja prowadząca w górę do baraku była zatkana gliniastą ziemią.
W tamtej chwili o tym nie myślałem, ale w tej kloace byłem pewnie pierwszym odwiedzającym od sześćdziesięciu trzech lat. Poskrobałem lepką ziemię, a ona otworzyła się z dźwiękiem przypominającym otwarcie butelki piwa. Przyjemne skojarzenie nie utrzymało się długo. W strudze, którą barak nr 16 wylał przez rurę na moje buty, było jedyne przesłanie, z jakim zwrócić mogło się Auschwitz. Groza.
Groza pod postacią dziecięcego szkieletu.
Dirk Brauns „Café Auschwitz”, Akcent 2013
(rozmowa z autorem wewnątrz dodatku)
Redakcja: Michał Olszewski | Główny partner wydania: Muzeum Auschwitz-Birkenau | Współwydawca: Fundacja Konrada Adenauera w Polsce | Projekt współfinansowany ze środków Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej