Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pisze autor, że "W ostatnich latach standard życia na wsi bardzo się zmienił i niekiedy stało się ono łatwiejsze niż w mieście". Oznaką tych zmian są według p. Majcherka okazałe wiejskie rezydencje, a źródłem dobrobytu - dopłaty unijne, jak pisze Autor, "zwłaszcza za ugorowanie". Obawiam się, że wnioski wyciągnięte przez p. Majcherka z urlopowych obserwacji są błędne.
W 2008 roku najpopularniejsza dopłata w ramach Jednolitych Płatności Obszarowych wyniosła 339,30 zł/ha. Autor może obliczyć, ile trzeba mieć pola, żeby z pieniędzy otrzymywanych "za ugorowanie pola" (chociaż oczywiście ugorowanie nie jest wymogiem przy JPO) można sobie było wybudować dom. Zakładając, że wzniesienie wiejskiej rezydencji kosztuje
200 tysięcy złotych, trzeba byłoby mieć około stu hektarów i przez mniej więcej sześć lat odkładać pieniądze z dopłat. Jednak, jako że na polskiej wsi dominują gospodarstwa kilku-kilkunastohektarowe, wybudowanie domu z unijnych pieniędzy pozostaje w sferze marzeń. Podobnie fantastyczne jest przypuszczenie, że wieś opływa w dostatek dzięki rentom strukturalnym i emeryturom rolniczym. Przeciętna wysokość tych ostatnich wynosiła np. w 2006 roku 850,47 złotych.
Skąd zatem te rezydencje, które tak zainteresowały wypoczywającego p. Majcherka? Na podstawie swoich nieurlopowych obserwacji przypuszczałbym raczej, że biorą się z prostego faktu, iż większość ludzi mieszkających na wsi to dwuzawodowcy, którzy pracują w miastach ze względu na nieopłacalność produkcji rolnej w niewielkim gospodarstwie. Spory odsetek mieszkańców wsi emigruje za granicę. Pieniądze na wiejskie domy, owszem, płyną zza granicy, ale nie z unijnej kasy, a z pensji wiejskich emigrantów. Nazywanie mieszkańców wsi "egoistycznie zorientowaną grupą współczesnych właścicieli ziemi, w znacznej części nieproduktywnych" jest zatem wysoce nieuzasadnione.
Na następny urlop zapraszam Autora do mojej wsi. Będzie miał okazję zobaczyć, jak mieszkają rolnicy, którzy starają się żyć wyłącznie z dochodów z gospodarstwa i dopłat unijnych. Zaręczam, że "ogrodzeń z kutego żelaza" u nich nie zobaczy.
Janusz Radwański, Kolbuszowa Górna, woj. podkarpackie