Reklama

Ładowanie...

Zamknięte społeczeństwo otwarte

Zamknięte społeczeństwo otwarte

11.01.2016
Czyta się kilka minut
„TP” 51–52 / 2015
L

Lektura artykułu Jerzego Stelmacha „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie” wprawiła mnie w zdumienie.

Zaprezentowana przez prof. Stelmacha koncepcja społeczeństwa otwartego nie pozostawia miejsca na religię rozumianą (zgodnie z podstawowym znaczeniem słowa) jako więź społeczna. Więcej – nie bardzo jest w niej miejsce na jakąkolwiek więź społeczną. Na indywidualne przekonania, także religijne, owszem, miejsce pozostaje. Ale są one sprowadzone do wymiaru ściśle prywatnego. Dlaczego? Ano dlatego, że żadna religia nie może się obyć bez mitu założycielskiego (narracji wzorcowej), objaśniającego, skąd pochodzimy, po co żyjemy i ku czemu zdążamy. Prof. Stelmach sprowadza mit założycielski do „trybalizmu, nacjonalizmu i historycyzmu”, ale wcześniej pisze, że to tylko „najczęstszy” rodzaj mitów założycielskich (dopuszcza więc i inne), bez których społeczeństwo ludzi wolnych „znakomicie się obywa”.

Oznacza to, że „społeczeństwo ludzi wolnych” znakomicie obywa się bez religii. Czy rzeczywiście? I czy jedną z przyczyn rozwoju radykalnych nacjonalizmów etc. nie jest osłabnięcie społecznej mocy sprawczej chrześcijańskiej narracji wzorcowej (alias mitu założycielskiego)? A także promocja „równoczesnej akceptacji różnych systemów wartości”, która w bardziej przyziemnym języku zwie się anomią?

Elitom intelektualnym może rzeczywiście wystarczać wyrafinowana refleksja filozoficzna i etyczna, odwołująca się do Poppera, Berlina i innych wielkich. Kłopot w tym, że są one właśnie elitami. A społeczeństwo jako całość potrzebuje przeżycia więzi, opartej na wspólnej narracji. Być może należałoby powiedzieć, że to właśnie taka więź tworzy społeczeństwo, które – dopiero później – może być otwarte lub nie.

Prof. Stelmach jest też antykatolicki w formułowaniu skrajnej, radykalnej opozycji: albo całkowite przyjęcie zasad społeczeństwa otwartego, albo ich kategoryczne, całkowite odrzucenie, bez możliwości wariantów pośrednich. Rozumiem, że ten radykalizm wynika z potrzeb bieżącego sporu politycznego, ale to nie zmienia istoty sprawy. Bo duchem Kościoła jest raczej umiarkowanie niż doktrynerstwo, charakterystyczne dla sekt i ideologii. Poza ramami tego, co niezbędne (pochodzące od Boga), Kościół od wieków dopuszcza różne głosy, postawy, idee.

I jeszcze jedno: prof. Stelmach proponuje rozumienie konstytucji „jako ładu moralnego i prawnego”, która jest „fundamentalną ideą moralną”. To także koncepcja z gruntu antychrześcijańska, gdyż odrzuca nadprzyrodzone pochodzenie podstaw moralności. Odbiera też konstytucji charakter aktu prawnego, stanowionego (i korygowanego) przez suwerena „jako prawa podstawowe dla państwa” (preambuła do Konstytucji RP). Jedynie dla państwa, wspólnoty politycznej, uczestnictwo w której jest jednym z aspektów życia społecznego – ale nie jest jego całością. I ten ograniczony charakter konstytucji (i prawa w ogóle) jest jedną z kluczowych gwarancji wolności.

Tadeusz Olszański, Ośrodek Studiów Wschodnich

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]