Wolę żyć

Przykazania mądrego człowieka według Krystyny Starczewskiej

02.03.2015

Czyta się kilka minut

Na zdjęciu Krystyna Starczewska na tle budynku.
Krystyna Starczewska / fot. Grażyna Makara

KRYSTYNA STARCZEWSKA jest doktorem filozofii, pedagogiem, etykiem. Założycielką „Bednarskiej”, warszawskiego liceum społecznego, a także „Raszyńskiej” – pierwszego społecznego gimnazjum. Działaczka opozycji antykomunistycznej, uczestniczka obrad Okrągłego Stołu.

Przykazania mądrego człowieka według Krystyny Starczewskiej:

  1. Znać swoje ograniczenia
  2. Nie rywalizować
  3. Szukać środka
  4. Unikać ideologii
  5. Być ostrożnym
  6. Kierować się zdrowym rozsądkiem

 

BŁAŻEJ STRZELCZYK: Przyszedłem do Pani po mądrość.

KRYSTYNA STARCZEWSKA: To zły adres pan wybrał. Skąd w ogóle przyszło to panu do głowy?

Na przykład dlatego, że studiowała Pani filozofię.

Dużo jest ludzi, którzy studiowali filozofię.

Założyła Pani szkołę…

Setki ludzi założyło szkoły.

Ale nie taką. 

Jaką?

Kuźnię etosu inteligenckiego.

Tak mówią?

W internecie tak piszą.

Przyjemnie to słyszeć.

A nie jest tak?

Czy ja wiem… Tę szkołę kończą różni ludzie. Są mądre dzieci, które robią ciekawe rzeczy, ale to nie reguła. Nie jest to zatem jakaś specjalna kuźnia etosu.

Uczycie młodych ludzi mądrości. W szkole.

Od samego początku, nawet dzieci w podstawówce.

I co im mówicie?

Że filozofia to umiłowanie mądrości. One przyjmują tę informację. Później pytam ich, co uważają za mądrość. Zaczyna się konsternacja.

Zaczyna się dyskusja.

Dzieci mówią, że filozof to nie jest mędrzec, tylko człowiek, który dąży do mądrości.

Czyli do czego dąży?

Dzieci mówią np., że dąży do wykształcenia. Ale po kolejnych pytaniach dochodzą do wniosku, że można być wykształconym, ale niekoniecznie mądrym. Mówią, że głupi wykształcony to ten, który trzyma się w życiu tylko informacji, których się nauczył.

Czyli nie myśli samodzielnie.

No tak. Ale tu jest kolejna przeszkoda, bo niby można myśleć samodzielnie, ale okazuje się, że czasem to nie są mądre myśli.

Czyli można być mądrym bez wykształcenia? 

Dziecko w takiej sytuacji mówi, że zna starszą panią ze wsi, która w ogóle nie skończyła szkoły, a wszyscy przychodzą do niej po radę, bo taka mądra. I tak sobie z tymi dziećmi rozmawiamy. Nie kończymy definicją. Taką dyskusję kończymy otwarciem. Na ogół jednak dzieci zgadzają się, że mądrość to jest rozumienie – świata, siebie i innych. Człowiek mądry to taki, który rozumie, co go spotyka, i potrafi wyciągać z tego wnioski.

Pani rozumie świat?

A skąd! Ciągle staję w osłupieniu wobec różnych zjawisk. Za wiele razy w życiu nie rozumiałam świata. Byłam zdziwiona. Wie pan, powiedzieć, że jest się mądrym, albo że rozumie się świat, to tak jakby zakończyć życie.

Gdy dziś patrzy Pani na swoje życie, to widzi je inaczej niż wtedy, gdy była w moim wieku?

Ile ma pan lat?

Dwadzieścia sześć.

To jeszcze ma pan rok na młodość. Z moich obserwacji wynika, że dorosłość się zaczyna, gdy ma się 27 lat. Ja miałam tak samo. Wie pan, w zasadzie ten główny trzon moich myśli się nie zmienił. Choć oczywiście było w moim życiu wiele momentów, w których postąpiłam źle.

Patrzy Pani na przeszłość z wyrzutami sumienia?

Często tak. Z wiekiem utrzymuje się raczej stan niepokoju. Mam wyrzuty sumienia wobec ludzi, których zaniedbałam. Widzę dziś momenty, w których czegoś nie dopatrzyłam. Komuś nie pomogłam. Niestety, często dotyczy to ludzi, którzy już nie żyją. Świadomość ich śmierci potęguje wyrzuty sumienia. Bo tego już się na Ziemi nie da naprawić. Często o nich myślę. Na ogół to się wiąże z poczuciem, że można było coś zrobić lepiej. Że można było się staranniej czymś zająć. Przyjść, kiedy się nie przyszło.

Szuka Pani usprawiedliwienia?

Och, tak. Usprawiedliwienie przychodzi samo: „to przecież nie jest twoja wina”, „nie możesz robić wszystkiego”. Ale to nie zmniejsza bólu człowieka, przy którym się nie było, gdy się być powinno.

To usprawiedliwienie wcale nie pomaga. 

Nic nie potrafi usprawiedliwić błędu zaniedbania. I powraca ciągle myśl: „powinnam była być”.

Chciałaby Pani zawrócić czas?

Tylko mam obawę, że gdyby się cofnęło czas, to zaniedbanie przyszłoby w stosunku do innych. Człowiek nie jest w stanie być w porządku wobec całego świata.

Brzmi to jak usprawiedliwienie, które przecież nie pomaga. 

Przyjmuję to z pokorą. Próbuję zrozumieć swoje ograniczenia. W gruncie rzeczy trzeba wyzbyć się przemądrzałej myśli, że jest się doskonałym i sprosta się wszystkim wymaganiom. Kiedy się tę ograniczoność zrozumie – ale nie jako usprawiedliwienie! – wówczas pojawia się pewien spokój… Nie ma gwałtownych emocji. Nie jestem doskonała. Muszę brać pod uwagę, że jestem ograniczona.

Chyba mamy pierwszą cechę mądrego człowieka. 

Tak. Znać swoje ograniczenia – to może być cecha mądrości. Znać swoje niedoskonałości.

Jak to zrozumieć?

To przychodzi z wiekiem. Chociaż na pewno da się to w sobie wypracować. Panu się może wydawać, bo jest pan młody, że wszystko jest pan w stanie zrobić sam. Ale gdy się ma takie przekonanie, to wtedy jeszcze boleśniej przeżywa się wyrzuty sumienia. Z wiekiem przychodzi złagodzenie stosunku do samego siebie. „Zrozum, że nie możesz”. Jesteś człowiekiem, a nie duszą ponadludzką.

Wybaczyć sobie to tak samo wielka sztuka, jak wybaczać innym.

Do tego dochodzi się latami. Oczywiście pewnych spraw nie da się sobie wybaczyć, ale inne można, biorąc pod uwagę swoje ograniczenia. Tak. Zgadzam się, można to nazwać jednym z etapów w drodze do mądrości.

Usystematyzujmy: życie jest procesem. Do mądrości się dąży. Ważne jest doświadczenie. Jedną z cech mądrości jest świadomość swoich ograniczeń. 

Niech pan pamięta, że ta droga życiowa nie powinna prowadzić na szczyt. Bo cele trzeba sobie stawiać poziomo, a nie próbować wspiąć się na wysoką górę. Bardzo dużo ludzi dziś ma taką tendencję, by piąć się, wyżej i wyżej. A tu potrzeba spokoju. Osiąganie szczytów to zmyłka. Ludzie dziś mówią, że gdy nie wejdą na szczyt, to mają niepowodzenie.

Co to jest życiowe powodzenie?

Ja przyjęłam taką taktykę życiową: nie nastawiać się na zdobywanie miejsc. Tylko na to, co się robi.
Chodzi o to, żeby w tym miejscu, w którym się jest, robić rzeczy, które uważa się za ważne, słuszne, które sprawiają nam radość. Wżyciu wcale nie chodzi o to, żeby się wdrapać na jakieś miejsce. To prowadzi do rozczarowań i do walki.

Rywalizacji. 

Tak. Walka, rywalizacja i sukces to fatalne słowa. One paraliżują nas w życiu. Każą nam oceniać siebie wyłącznie w perspektywie miejsc, które zajmujemy.

Tak jest skonstruowany system edukacji.

Nigdy nie zapomnę dziewczynki, która płakała na korytarzu w szkole. Pytam ją: „Dlaczego płaczesz?”. Ona mówi: „Dostałam piątkę na klasówce”. „Płaczesz z powodu piątki?”. „Nie. Płaczę, bo Zuzia dostała szóstkę. A mama mi powiedziała, że jak będę gorsza od innych, to zabierze mi laptopa”.

Pani żartuje.

Absolutnie! Nie mogę tego znieść, gdy rodzice nastawiają dzieci na sukces, który mierzy się w konfrontacji z innymi.

Piątka w szkole nie jest wyrazem mądrości. 

W ogóle stopnie nie są żadnym wyrazem. To jest stawianie dzieci w szeregach: lepszy i gorszy. Nie bez powodu dziś wiele dzieci choruje na depresję. Bo jeśli ktoś nie osiąga sukcesu mierzonego lepszością od innych, to znaczy, że jest nic niewart. To jest największa bzdura, jaką można wprowadzić w wychowaniu.

Pani wpada w pułapkę. Chce Pani, żebyśmy byli bierni? Mówię sobie: „skoro nie chcę osiągnąć sukcesu i rywalizować, to jestem bierny”.

To jest zła metoda wychowania! Myśląc tak, nie staje się pan sobą, nie rozwija się pan. W życiu nie chodzi o to, żeby stanąć w szranki i walczyć z innymi o najlepsze miejsce.

Cała doktryna wychowawcza w dzisiejszej Polsce polega na tym, żeby patrzeć nie na to, jak szkoła wychowuje, tylko na to, ile uczniowie uzyskują punktów na maturze. Stąd odrzuca się dzieci, które wymagają większego wysiłku ze strony nauczyciela, tak zwane dzieci trudne. Ale też np. uchodźców, bo oni przecież zaniżają rankingi! W związku z tym szkoła myśli dziś tak: musimy przyjąć najlepszych uczniów, żeby osiągnąć wyższe miejsce w rankingach. To chora ideologia rynku. Dziś w szkole wcale nie chodzi o mądrość.

Narzeka Pani teraz, a przecież po Okrągłym Stole mogła się Pani zająć zmianą całego systemu oświaty i ustrzec szkoły przed tą „ideologią”.

Bycie urzędnikiem oświatowym to fatalna funkcja.

Wygodniej jest założyć szkołę prywatną niż próbować zmienić system edukacji?

Systemu edukacji nie da się zmienić ministerialnym rozporządzeniem.

Przecież ma Pani na to pomysł.

To można zmienić przez praktykę. Co z tego, że ja mam wizję i wprowadzę ustawę, skoro ludzie na dole, którzy pracują w szkołach, zostają z tą samą mentalnością.

Pan przywołuje moją aktywność po Okrągłym Stole. Ja wówczas myślałam, może naiwnie, że jeśli zrobi się szkoły, które będą kierowały się innymi zasadami niż rywalizacja i osiąganie sukcesów, to będzie można to upowszechnić. Niestety, upowszechniło się coś innego.

Pani jest anarchistką?

Nie jestem anarchistką, choć niektóre idee anarchizmu uważam za słuszne. Bardzo chciałabym zmienić system szkolny. Nastawić go na rozwój zainteresowań uczniów. Udowodnić, że można czerpać satysfakcję z pracy dla innych. Udowodnić uczniom, że mają wpływ na wspólnotę, w której żyją. I że na świecie wcale nie chodzi o rywalizację. Można zrobić bardzo dużo.

Jak?

Inaczej kształcić nauczycieli. Przygotowywać ich do wychowywania, a nie tylko wkładania uczniom wiedzy do głów. Trzeba też zmienić ramy programowe.

Co w nich złego?

Choćby to, że przedmioty nie korelują ze sobą. Dzieci uczą się na historii o Powstaniu Styczniowym, a na języku polskim czytają „Kamienie na szaniec”. Robi im się groch z kapustą w głowie.

Czy mądry człowiek poucza?

Na pewno nie doktrynalnie. Mądry człowiek proponuje dialog. Nie pouczać arbitralnie. To ma odwrotne skutki. Pouczanie to jest w gruncie rzeczy powiedzenie: ty jesteś głupi, a ja mądry.

Pani poucza swoich uczniów?

Czasem nawet na nich krzyczę. I gniewam się na nich, gdy robią coś złego. Proszę pamiętać, że ja nie jestem nauczycielem, który na wszystko pozwala. Niech pan sobie wyobrazi: jeden chłopak bije drugiego. Ja to widzę. Reaguję. Biorę tego, który bił, na rozmowę. On mi się zaczyna tłumaczyć. Próbuje odpowiedzieć na trudne dla niego pytanie: dlaczego bił. Ja staram się te jego tłumaczenia zrozumieć. Później zastanawiamy się, czy można było ich problem rozwiązać inaczej. Na ogół dochodzi do tego, że on idzie, przeprasza i obiecuje, że więcej się to nie powtórzy. To nie jest pouczanie.

Ma Pani poczucie, że nasze pokolenia się różnią?

Oczywiście – zakresem doświadczeń. Moje pokolenie przeżyło wojnę. To jest, proszę pana, trauma naszych pierwszych lat życia. Myśmy widzieli nienawiść, morderstwo, zbrodnię. Traciliśmy najbliższych. Moje pokolenie przeszło PRL i napór ideologii komunizmu. Część tego pokolenia działała w opozycji. Mamy za sobą doświadczenie, którego wasze pokolenie nie ma.

Jesteście lepszym pokoleniem, silniejszym, mądrzejszym? 

Nie wiem. Z doświadczeń, które były naszym udziałem, można wyciągać różne wnioski. Jak pan spojrzy na niektóre moje rówieśniczki, to się pan przekona, że jedne są mądre, a drugie wpadły w niebezpieczny fanatyzm. Zgłupiały. Wydarzenia z historii ustawiały nasze myślenie. Zdobycie mądrości dla naszego pokolenia było znacznie trudniejsze. Silna trauma tych wydarzeń przerzucała się na myślenie o świecie. Gdy się traktuje życie serio, to przez uczestnictwo w skrajnych wydarzeniach można łatwo wpaść w pułapkę „jednego słusznego poglądu na świat”. Choć z drugiej strony, to wszystko, co przeżyliśmy, mogło też podbudować naszą mądrość.

Wy żyjecie w otwartym świecie. Macie dostęp do wielu różnych interpretacji świata. Ale żyjecie też pod presją nowych środków przekazu. Ten nacisk medialny, którego doświadczacie, również może mieć drastyczny wpływ na wasze myślenie i mądrość.

Jak się przed nim ustrzec?

Musicie patrzeć na świat z różnych perspektyw. Każde zjawisko w życiu narzuca pewien rodzaj interpretacji. Trzeba umieć w takiej sytuacji wyważyć, wypośrodkować i nie dać sobie wmówić, że jest jedna słuszna interpretacja świata. Wam łatwo jest otworzyć jeden kanał telewizyjny i uwierzyć w świat, który ten kanał prezentuje.

Chyba mamy kolejną cechę mądrości.

Które słowo się panu spodobało?

Wypośrodkować. 

To może być cecha mądrości. Możemy od razu dodać trzecią cechę, która wiąże się z tym wypośrodkowaniem. Wie pan, ja mam wrażenie, że na ogół nie docieramy w swojej percepcji świata do rzeczywistości. Wszystko, co dziś poznajemy, to interpretacje. Przez to przyjmujemy jakiś narzucony sposób myślenia. Wkładamy ideologiczne okulary jakiejś opcji i przez nie patrzymy na świat. A to obiektywne spojrzenie, spoza okularów, dotyczy tylko jednego procenta odbioru rzeczywistości.

Czyli, żeby być mądrym, trzeba zdjąć te okulary.

No właśnie. Starać się patrzeć na rzeczywistość bez ideologicznych uprzedzeń.

Jak się zdejmuje te okulary?

Nie wiem.

Pani patrzy ideologicznie na świat?

Nie. Chyba nie.

Czyli nie ma Pani tych okularów?

Staram się ich nie mieć. Chociaż boję się, że ktoś mi je ciągle wkłada na siłę. Ale próbuję nie przyjmować ideologii.

W jaki sposób?

To się wiąże z tym wypośrodkowaniem. Jeśli słyszę jakąś interpretację świata, to staram się ją zestawić z faktem, o którym ta interpretacja mówi, i pójść w swoim myśleniu za tym, co wydaje mi się samodzielnym widzeniem. Próbuję być ostrożna. No więc posłucham tego pana Iksińskiego, który mówi coś jednego, później posłucham pani, która mówi coś zupełnie innego. Otwieram się na różne konfiguracje interpretacji. To nie jest łatwe.

Trzeba być ostrożnym.

Tak. Człowiek mądry to ten, który zastanawia się kilka razy nad sprawą, którą ma rozstrzygnąć. Nie podejmuje decyzji pochopnie. Tylko wie pan, trzeba też pamiętać, że czasem warto kierować się odruchami.

Kiedy?

Gdy widzi się ludzką krzywdę, trzeba od razu zareagować. Ale generalnie warto się zastanowić dziesięć razy. Chociaż czasem i trzydzieści razy nie wystarczy. A czasem wystarczy raz, a dobrze i rozsądnie.

Zdrowy rozsądek z tego wychodzi. Mądry człowiek to ten, który myśli pragmatycznie?

Zdrowy rozsądek to nie to samo co mądrość.

Co to jest zdrowy rozsądek?

Może adekwatne reagowanie na bodźce świata? Zdrowy rozsądek nakazuje proste odruchy. Jeśli dziecko chodzi po kładce nad głęboką wodą, to trzeba je z niej zdjąć. Albo trzeba pamiętać, żeby założyć dziecku ciepłe spodnie, gdy jest mróz. To żadna mądrość. Tylko zimny zdrowy rozsądek. Chodzi o reagowanie na doraźne rzeczy. Człowiek mądry nie może być pozbawiony zdrowego rozsądku.

Mędrzec kojarzy się nam jednak z kimś, kto nie ma czasu na zajmowanie się przyziemnymi sprawami.

Nie zgadzam się z tym. Nie można rozpatrywać spraw ważnych bez funkcjonowania w normalnym życiu. Codzienność dostarcza też informacji o sprawach ważnych.

Tak jak ta mądra, wiejska kobieta, o której mówiły dzieci.

Ona właśnie zdobywa mądrość przez reagowanie na codziennie sprawy.

Czyli: od zdrowego rozsądku do mądrości.

Tak. Mędrzec nie może żyć na szklanej górze. Nie może być tak, że wszyscy mu dostarczają czyste skarpetki, a on siedzi i myśli. Taki mędrzec odizolowany od świata to nie jest dobra rzecz. Oczywiście możemy mówić o poszukiwaniu wewnętrznego spokoju. Dobrze jest wyjechać gdzieś na kilka lat i uspokoić życie. Stosować techniki medytacyjne. To wymaga odosobnienia. Ale trzeba wrócić. Bo jeśli się nie wróci do normalnego funkcjonowania, to znaczy, że ten spokój nie obrócił się ku mądrości.

Usystematyzujmy jeszcze raz: mądry człowiek zna swoje ograniczenia, nie chce rywalizować, umie wypośrodkować sądy, nie patrzy na świat przez ideologiczne okulary, jest ostrożny i kieruje się zdrowym rozsądkiem.

Coś nam jednak wyszło. Chociaż to ciągle błądzenie.

Powiedziała Pani na początku, że dążymy do mądrości. Wynika z tego, że ona nie jest dana raz na zawsze. Osiągamy mądrość, gdy dochodzimy do śmierci?

No tak. Ta droga życiowa prędzej czy później prowadzi do śmierci. Na końcu musimy przyjąć śmierć jako rodzaj mądrości.

Pani to już zaakceptowała?

Śmierć? Tak.

Widzi Pani horyzont?

Tak. Nie mam wyjścia.

Ten horyzont jest ładny czy brzydki?

(milczenie) Nie potrafię go określić w estetycznych kategoriach.

Spokojny czy niespokojny?

Niewiadomy. Trudno mi na to odpowiedzieć. On jest. Już go widzę. Tyle.

A chciałaby Pani przeżyć życie jeszcze raz?

(milczenie)

Z tą wiedzą, którą ma Pani dziś. 

Tak. Chciałabym.

I co by Pani zmieniła?

Nic. To byłoby inne życie. Z tym doświadczeniem zacząć życie od nowa. Ale co by z tego wyszło, to nie wiem. Ja po prostu wolę żyć, niż nie żyć. ©℗

KRYSTYNA STARCZEWSKA (ur. 1937) jest doktorem filozofii, pedagogiem, etykiem. Założycielka „Bednarskiej”, pierwszego polskiego liceum społecznego, a także „Raszyńskiej” – pierwszego społecznego gimnazjum. Działaczka opozycji antykomunistycznej, uczestniczka obrad Okrągłego Stołu. Odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

SIEDEM DARÓW DUCHA ŚWIĘTEGO – dar rady, mądrości, rozumu, męstwa, wiedzy, bojaźni Bożej i pobożności – pozwala nie zgubić się w meandrach życia i dojść do celu. Przez siedem kolejnych numerów „Tygodnika” w okresie Wielkiego Postu postanowiliśmy zapytać o drogi ludzkie i tropić na nich ślady poszczególnych darów. Cykl rozpoczęliśmy dwa tygodnie temu i rozmawialiśmy już z sędzią Barbarą Piwnik oraz z prof. Antonim Dziatkowiakiem, chirurgiem.

Za tydzień rozmowa o darze rozumu z etykiem s. BARBARĄ CHYROWICZ, kierownikiem Katedry Etyki Szczegółowej KUL.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2015