Wokalista

Czasem udaje się spełnić swoje marzenia. Moim marzeniem było stanąć na scenie z własnym zespołem. Rockowym albo jakimś innym.

16.04.2012

Czyta się kilka minut

Jako dziecko bardzo lubiłem śpiewać. Jak większość dzieci, które w szkole uczyły się tylko rosyjskiego, najczęściej śpiewałem angielskie przeboje w języku „norweskim”. Miałem przy tym dość uciążliwy dla sąsiadów z bloku zwyczaj, mianowicie w pogodne dni najchętniej śpiewałem na balkonie. Śpiewałem lub się wydzierałem, tego już dziś nie sposób ustalić.

Otoczenie często dawało mi do zrozumienia, że moje zamiłowanie do śpiewania nie ma oparcia w przyrodzonych zdolnościach. Pamiętam taką scenę: pierwsza klasa liceum, lekcja łaciny, „Panie Janie...” śpiewane w języku Marka Aureliusza i Poncjusza Piłata. Pani Kabaj kazała nam zaczynać ciągle od nowa i ciągle coś jej w chórze naszych głosów nie pasowało. W końcu wskazała mnie palcem: „Ty nie śpiewaj...”. Klasa zaśpiewała beze mnie, nauczycielka wreszcie była zadowolona, a ja, tak boleśnie ugodzony, na zakończenie lekcji krzyczałem „Vale magistra!” głośniej niż inni. Zrozumiałem wtedy, że brak słuchu predestynuje mnie do zajęcia się tymi gatunkami muzyki, które go nie wymagają. Zostałem fanem punk rocka. Nie miałem wprawdzie na głowie czuba, nie jeździłem do Jarocina, miałem natomiast kasety z takimi zespołami jak Brygada Kryzys, Siekiera czy Defekt Muzgó. Miałem też już wymyśloną nazwę przyszłego zespołu: Pan Krok, na cześć naszego nauczyciela wuefu, którego wszyscy uważali za dziwaka i lubili.

Własnego zespołu nie założyłem, a na scenie po raz pierwszy pojawiłem się wiele lat później z Marcinem Świetlickim i Świetlikami. Występ ten można oglądać na Youtube’ie. Był rok 2007, Świetliki świętowały swoje dziesięciolecie w klubie „Alchemia” i zaprosiły kilku przyjaciół do pojawienia się w pojedynczych numerach. Ponieważ mam kłopoty nie tylko ze słuchem, ale i z pamięcią, wybrałem piosenkę z najkrótszym tekstem – „Chmurkę”. Niestety, kiedy nadeszła godzina zero, z niejasnych dotąd przyczyn odebrało mi głos. Żeby ratować swój występ, tekst piosenki wypisałem dużymi literami na kartkach i w odpowiednich momentach pokazywałem publiczności. Jako autokomentarz dodałem zdanie Gadamera: „Poeci z konieczności stali się cisi”. Następnego dnia Świetliki grały jeszcze jeden jubileuszowy koncert. Poszedłem jako widz, ale wywołano mnie na scenę. Głos, tak jak nieoczekiwanie poszedł, tak nieoczekiwanie wrócił i dzięki temu zadebiutowałem wreszcie jako wokalista.

Potem była krótka przygoda z zespołem Lesers Bend, który zmontował Łukasz Jarosz. W bibliotece liceum w Olkuszu nagrałem kilka wierszy, do których zespół napisał potem muzykę. Pamiętam z tych nagrań tylko tyle, że wśród segregatorów, które stały na półce za moimi plecami, był jeden z napisem „Dyzlekcja”. Dwa utwory trafiły na płytę, jeden dodatkowo na tzw. epkę, mieliśmy wspólne koncerty w Café Szafe i Bunkrze Sztuki. Wkrótce jednak zespół się rozpadł, co zresztą w kontekście nazwy nie było trudne do przewidzenia.

Wydawało się, że to już koniec moich muzycznych przygód. Ale oto po wydaniu „Bajek Misia Fisia”, do których obrazki zrobił Bartek „Fisz” Waglewski, pojawiła się szansa zorganizowania promocji-koncertu, w czasie którego miałem wystąpić ze sławnym Tworzywem. No i w ubiegłą środę w krakowskim klubie „Pauza” znów wskoczyłem na scenę. Miałem przepisową koszulę w kratę i czapę, którą przywiózł mi Bartek. Do dwóch piosenek z płyty „Zwierzę bez nogi” napisałem własne zwrotki i wyryczałem do mikrofonu. Posypały się propozycje nagrania płyty, niestety na razie tylko od ludzi, którzy nic w tej sprawie nie mogą zrobić. Ale zabawa była przednia, jak się publiczność rozbuja, drive jest niesamowity. Kiedy darłem się do mikrofonu, czułem się jak mały chłopiec stojący na balkonie, pięć pięter ponad światem, i wykrzykujący zniekształcone wersje znanych przebojów.

No więc nie zdziwcie się, jeśli pewnego dnia zostawię tę rubrykę i zacznę rockandrollowe życie. Marzenia się spełniają.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2012