Wojna o fawele

Od najsłynniejszego stadionu świata, Maracany, dzieli ją kilka kilometrów. Mare to największa i najgroźniejsza dzielnica nędzy Rio de Janeiro. Przed mundialem w 2014 i olimpiadą w 2016 roku władze Brazylii chcą ją „oczyścić”.

13.01.2014

Czyta się kilka minut

Widok na fawelę Mare w Rio de Janeiro; widoczna autostrada, łącząca lotnisko z centrum miasta, rok 2013. / Fot. Vanderlei Almeida / AFP / EAST NEWS
Widok na fawelę Mare w Rio de Janeiro; widoczna autostrada, łącząca lotnisko z centrum miasta, rok 2013. / Fot. Vanderlei Almeida / AFP / EAST NEWS

Gdy mieszkaniec Rio de Janeiro słyszy nazwę „Mare”, z twarzy znika mu uśmiech. – Chodzi o te fawele? – dopytuje się, a w głosie czuć nerwowość i nadzieję, że obcokrajowiec pomylił nazwy. Któż chciałby jechać do Mare, gdzie rządzą nie władze miejskie czy państwowe, lecz cztery zwalczające się gangi narkotykowe. Do wielkiego slumsu, gdzie żyje 130 tys. ludzi, policja nie ma wstępu.

Choć jest wyjątek: czasem rajdy, zwykle kończące się strzelaninami, prowadzi BOPE. To elitarna jednostka policji wojskowej, uważana za najbardziej bezwzględną w Ameryce Łacińskiej. Nie przez przypadek jej symbolem jest trupia czaszka, a znakiem rozpoznawczym czarne mundury.

– Życie w faweli znam od podszewki, tu się wychowałam – mówi Eliana Sousa Silva, założycielka organizacji Redes da Mare, która pomaga mieszkańcom slumsów. Jej siedziba to mały schludny budynek. W środku, na niebieskich ścianach, wymalowano kwiaty: namiastka normalności, o którą w Mare trudno. – Strzelaniny są tu na porządku dziennym, codziennie giną lub „znikają” ludzie – mówi Eliana Sousa Silva.

Od innych slumsów w Rio fawela Mare różni się tym, że rządzi tu nie jeden, lecz kilka gangów. W tym najbrutalniejszy: Comando Vermelho (Czerwone Komando). Spacer po Mare przypomina wędrówkę po polu minowym. – Teren slumsu został podzielony na strefy wpływów. Jeden fałszywy krok może kosztować życie. Mieszkańcy nie mogą swobodnie poruszać się po miejscu, w którym żyją. Przypomina to wojnę – tłumaczy Eliana Sousa Silva.

Władze próbują to zmienić – zwłaszcza teraz, przed tegorocznym mundialem i letnią olimpiadą za dwa lata. Problem w tym, że metody, które stosują, budzą wiele kontrowersji.

ODZYSKIWANIE TERENU

Od ćwierć wieku Departament Stanu USA w swoich analizach stanu bezpieczeństwa w Rio określa go niezmiennie jako krytyczny. Według brazylijskich władz, w 2012 r. w Rio doszło do ponad 1200 zabójstw. To i tak poprawa: osiem lat temu było ich dwa razy więcej.

Zmiana na lepsze to skutek realizowania przez gubernatora miasta programu, w ramach którego w slumsach stopniowo zwiększa się liczbę specjalnych posterunków policyjnych. Do ich zadań należy, jak określają to władze, „odzyskiwanie terenu”. Policjanci regularnie patrolują miejsca, gdzie jeszcze niedawno nie mieli wstępu, odstraszają gangsterów, wyłapują dilerów narkotykowych. Chodzi o to, by mieszkańcy czuli się bezpieczniej.

– Sama idea jest słuszna, ale problem w tym, że policjanci niezwykle brutalnie obchodzą się z mieszkańcami slumsów, nawet jeśli nic nie wskazuje, by mieli oni związki z grupami przestępczymi – uważa Mauricio Santoro, dziennikarz i działacz Amnesty International.

Przykładem jest historia robotnika budowlanego Amarildo de Souzy z faweli Rocinha. W drodze do pracy został on porwany przez policjantów. Podejrzewali go o kontakty z narkobiznesem, bezpodstawnie. Torturowany na posterunku, nie przeżył przesłuchania. Zwłok nigdy nie odnaleziono.

Sprawa wyszła na jaw. W mieście organizowano marsze przeciw brutalności policji. Dziesięciu policjantów oskarżono o zabójstwo.

Obrońcy praw człowieka nie mają wątpliwości: to, że staną oni przed sądem, jest skutkiem presji społecznej, inaczej byliby bezkarni. – Sprawa Amarildo to symbol – mówi Eliana Sousa Silva. – Takie rzeczy dzieją się tu każdego dnia. Porwania i morderstwa nikogo nie dziwią. Nikt też ich nie zgłasza. Wiem, że ludziom spoza Brazylii ciężko to zrozumieć, ale mieszkańcom slumsów naprawdę odmawia się wszelkich praw. Oni sami nie wiedzą, że jakiekolwiek prawa im przysługują. Są na całkowitym społecznym marginesie.

BITWA O MARE

Władze przekonują, że ów specjalny program policyjny to działanie długofalowe: ma zdławić zorganizowaną przestępczość w Rio. Sceptycy twierdzą, że celem jest doraźna poprawa wizerunku miasta przed mistrzostwami świata w piłce nożnej i igrzyskami olimpijskimi.

A poza tym – kompleks slumsów Mare to dla policji nadal biała plama na mapie Rio. Specjalnego posterunku policji w tej części miasta wciąż nie ma – choć jego utworzenie miało być priorytetem.

Na razie jedyne prawo, które obowiązuje w Mare, to prawo pięści. Mieszkańcy faweli po raz kolejny przekonali się o tym w czerwcu 2013 r.

– Tu bandytów łatwo pomylić z policjantami – mówi Eliana Sousa Silva. – Wszystko zaczęło się od strzelaniny przy drodze z lotniska, biegnącej tuż przy Mare. Członkowie jednego z gangów rabowali pobliskie sklepy. Interweniował oddział BOPE, w wymianie ognia zginął funkcjonariusz. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Pojawili się wieczorem. Walili do drzwi, wdzierali się do domów, obrażali ludzi, bili. W końcu zaczęli zabijać, to była czysta zemsta – ocenia Eliana Sousa Silva. Zginęło dziewięć osób, a dziesiątki zostały ranne. Później okazało się, że dowódca BOPE rzekomo nie wiedział o tej akcji.

Rzeczniczka policji wojskowej w Rio, Senma Jansen, opinie o brutalności policji uważa za przesadzone: – Jesteśmy od tego, by chronić obywateli. Staramy się, by w mieście panował porządek – tłumaczy.

Mauricio Domingues da Silva, profesor socjologii z Uniwersytetu w Rio de Janeiro, nie zgadza się z tym: uważa, że funkcjonariusze często posuwają się za daleko: – W policji nadal dominuje „mentalność wojny”. Mieszkańców faweli traktuje się jak wrogów. To droga donikąd. Państwo nie może walczyć z własnymi obywatelami.

NIEWYGODNY WIDOK

Zdaniem wielu państwo chciałoby w ogóle ukryć istnienie faweli. – Władze ogrodziły Mare murem. Nie chcą, by widok rozpadających się domów w dzielnicy biedy psuł humor turystom, jadącym z lotniska do centrum Rio – uważa Mauricio Santoro. Komitet organizacyjny mundialu odpiera te zarzuty: tłumaczy, że fawela Mare faktycznie została otoczona, ale nie murem, lecz ekranami akustycznymi, mającymi chronić mieszkańców przed hałasem.

Wątpliwości budzi jednak moment, w którym zainstalowano ekrany przy autostradzie z lotniska. – Płot chroniący przed hałasem zwykle buduje się w tym samym czasie, kiedy powstaje droga. Tu tak nie było. Przez lata nikt nie przejmował się hukiem, w którym żyli mieszkańcy faweli. Nikt nie przejmował się też śmieciami wyrzucanymi z okien pędzących aut, które lądowały wprost na domach w Mare. Bariera powstała dopiero, gdy okazało się, że Rio de Janeiro ma gościć dwie wielkie imprezy sportowe, a tym samym tysiące turystów – mówi Eliana Sousa Silva.

Przygotowania do mundialu i olimpiady mają jeszcze jeden skutek dla mieszkańców slumsów. W związku z budową infrastruktury sportowej, wielu z nich jest przesiedlanych. Zdaniem Amnesty International, często z naruszeniem prawa. – Ludzie nie są informowani, że będą musieli opuścić swoje domy, zdarza się, że są przenoszeni do odległych miejsc, gdzie nie ma żadnej infrastruktury, nie mogą liczyć też na godne odszkodowanie – mówi Renata Neder, przedstawicielka Amnesty International w Brazylii. W ciągu ostatnich kilku lat wysiedlono osiem tysięcy osób. To dane oficjalne – w rzeczywistości liczba może być wyższa.

– Brazylijczycy kochają futbol, nie jestem przeciwnikiem mundialu – zapewnia dziennikarz Mauricio Santoro. – Ale nie podoba mi się to, co teraz tutaj się dzieje. Dla władz światowy rozgłos kraju jest ważniejszy niż dobro ludzi, którzy tu mieszkają. O nich nikt nie chce słyszeć.  


MARCIN POŚPIECH jest dziennikarzem Programu III Polskiego Radia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2014