Fawela Pavão patrzy na mundial

„W Brazylii jesteś kimś gorszym, jeśli tylko do domu masz pod górkę” – mówi nasz sąsiad z faweli w Rio. Dla niego mundial to okazja, aby pokazać, że także w fawelach można godnie żyć.

16.06.2014

Czyta się kilka minut

Młodzi piłkarze-amatorzy w jednej z faweli w Rio de Janeiro, 8 czerwca 2014 r. / Fot. Yasuyoshi Chiba / AFP / EAST NEWS
Młodzi piłkarze-amatorzy w jednej z faweli w Rio de Janeiro, 8 czerwca 2014 r. / Fot. Yasuyoshi Chiba / AFP / EAST NEWS

50-letni Andres uważa się za artystę, choć większość życia spędził jako robotnik w Anglii i Niemczech. Do rodzimej Brazylii wraca co jakiś czas. Wtedy wynajmuje mieszkania na osiedlach zamkniętych. Gardzi fawelami. – To piekło. Wieczne imprezy za pieniądze karteli narkotykowych – oburza się.

Brianna, australijska reżyserka filmów dokumentalnych, mieszkała w Malezji i Laosie. Do Brazylii przyjechała już czwarty raz. Żyje i pracuje w faweli. – Nigdzie nie spotkałam tak miłych ludzi. Jestem przerażona tym, jak Brazylijczycy z wyższych klas stygmatyzują biedaków. Odsądzają ich od czci i wiary, choć zupełnie nic o nich nie wiedzą. Mają poczucie wiecznego i nieuzasadnionego zagrożenia z ich strony – mówi.

Dziś dla faweli mundial to nie tylko okazja do zarobku. Także do zademonstrowania, że również tutaj da się żyć z godnością.

Pavão z widokiem dla milionera

Brianna zaprosiła nas do siebie. Zamieszkaliśmy w Pavão: niewielkiej faweli położonej w centrum Rio, trzy minuty piechotą od słynnej plaży Copacabana. Przy wejściu na wzgórze mijamy nietypowy hostel, dawną polską ambasadę. Potem dokładnie 208 betonowych schodów, kilka zatęchłych zaułków (wieczorem oświetlają je żarówki zwisające na drutach). Tu i tam sterta śmieci – mieszkańcy faweli dopiero przyuczają się do ich znoszenia, służby miejskie dotarły tu na dobre po niedawnej pacyfikacji. I jesteśmy w domu.

– To nasz apartament – wskazujemy wzgórze Pavão znajomym z Brazylii. Różnym: białym i czarnoskórym, bogatym i biednym. W odpowiedzi nerwowy uśmiech, oczy wbite w ziemię. Fawela to margines – dla dziennikarzy, polityków, biznesmenów. I dla klasy średniej.

Na przekór stereotypom postanowiliśmy pożyć tak, jak żyje półtora miliona spośród 6,5 mln mieszkańców Rio. W nieotynkowanym, choć przytulnym domku z cegieł, z lodowatą wodą, z przerwami w dostawie prądu. Pierwsze zdziwienie: cieszymy oczy najpiękniejszym widokiem na Copacabanę. W każdym innym miejscu na świecie dom na wzgórzu z widokiem na ocean jest dla milionera. Ale nie w Rio.

Drugie zdziwienie: każdy z naszych sąsiadów ma wi-fi, a z wielu mieszkań błyskają telewizory plazmowe wciśnięte w pomieszczenia, w których mieszka pięć czy sześć osób. Protesty protestami, ale w miniony czwartek wszyscy oglądają oczywiście inauguracyjny mecz mundialu.

Tutaj żyje się w biedzie, ale nie w tak skrajnej, jak w wielu innych miejscach Ameryki Łacińskiej. Mimo to mieszkańcy muszą radzić sobie ze stygmatem. Dla wielu rodaków są gorsi, niebezpieczni, śmierdzący. I tacy pozostaną, bo urodzili się w dzielnicach nędzy.

Nawet w Rocinha – jednej z większych (300 tys. mieszkańców) faweli w Rio (wszystkich jest aż 1071). Już od dawna mają tam kanalizację, sklepy, apteki, dociera miejski autobus. A i tak są wykluczeni. Dlatego mieszkańcy zorganizowali własną telewizję i uruchomili program „Ghetto TV”. – Pokazuje się nas jako złodziei, robotników i ladacznice. Mamy tego dość, chcemy pokonać stereotyp – tłumaczy Joilson Pinheiro, dyrektor telewizji.

– W Brazylii możesz się dorobić, ale ludzie i tak będą widzieli w tobie mieszkańca faweli. Jesteś kimś gorszym tylko dlatego, że wchodzisz do domu pod górę po betonowych schodach – mówi jeden z sąsiadów przy wspólnym piwie. Popija z nami niemal cała uliczka. Atmosfera rodzinna. Prawie 90-letnia babcia, przy pomocy wnuków i ich kolegów, spaceruje od domu do domu. W końcu siada na progu. Każdy, kto przechodzi, czule się z nią wita.

Pavão przeżywa pacyfikację

Skąd ten stereotyp? Brazylijskie społeczeństwo jest różnorodne i podzielone. Klasowość jest wpisana w krajobraz kraju, a najważniejsze jej wyznaczniki to kolor skóry i miejsce zamieszkania. W modnych, nowoczesnych apartamentowcach wciąż buduje się mieszkania z osobnym wejściem dla służby. Windy też są dwie. Te szczegóły pracują na wciąż rosnącą przepaść.

Choć za rządów prezydenta Luli da Silvy 30 mln Brazylijczyków wyszło ze skrajnej nędzy, to większość z nich wciąż mieszka w fawelach. Jednak dwóch na trzech mieszkańców Rio, którzy wciąż jeszcze żyją poniżej linii ubóstwa, wcale nie pochodzi z „tych” dzielnic.

Stereotyp ma się tak dobrze, bo elitom politycznym wciąż łatwiej stosować odpowiedzialność zbiorową za własną nieporadność w walce z przestępczością zorganizowaną. Dlatego wszystko, co złe – w mniemaniu Brazylijczyków – rodzi się w faweli.

Już w 2008 r. ruszyła pacyfikacja kilkunastu dzielnic biedoty w centralnej części miasta, prowadzona przez siły rządowe. Celem było oczyszczenie terenów z gangsterów i ustanowienie formalnego porządku, o który miały dbać specjalne jednostki policji pacyfikacyjnej UPP. Pozornie akcja jest sukcesem: poważni dilerzy uciekli na północne rubieże Rio, władze mogły pochwalić się skutecznością, a miasto stało się „bezpieczne” na długo przed sztandarowymi imprezami – jak teraz piłkarskie mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie w 2016 r.

Pacyfikacja okazała się jednak chwytem PR-owym. Władze, zamiast nakładów na poprawę warunków życia mieszkańców, wyrzucają w błoto miliardy reali (brazylijskiej waluty) na policję. Skorumpowaną do granic możliwości. Policję, której – według badań Amnesty International – boi się 80 proc. Brazylijczyków. Nie bez powodu: funkcjonariusze stosują te same metody, co za czasów dyktatury, obywateli wciąż traktują jak wrogów. Kiedy tylko zakładają posterunek w dzielnicy, chętnie przyjmują łapówki za „ochronę”. – Wcześniej rządzili nami gangsterzy, teraz policjanci. Tak, jest spokojniej. Ale wciąż nie jest to państwo prawa – mówi nam wielu mieszkańców.

Pavão patrzy na śmierć

W efekcie tej operacji najbardziej ucierpieli zwykli ludzie. Kiedyś bali się nastolatków machających pistoletami, dziś muszą uważać na przyczajone, nieobliczalne oddziały policji UPP, które biegają po osiedlach z odbezpieczoną bronią. Zdaniem wielu aktywistów społecznych, wśród nich Nanko van Buurena z organizacji IBISS, to nie pomoc, lecz okupacja.

– Policja zapełniła lukę po gangsterach. To nowa władza. Pierwsze dni ich działalności spowodowały ekstremalną przemoc, przyniosły wiele ofiar – mówi Holender, który od prawie 30 lat działa w najbardziej niebezpiecznych częściach Rio. Współpracuje z byłymi gangsterami, wyciąga z karteli dzieci-żołnierzy. Napatrzył się w życiu na podejrzane typy z AK-47 w ręku, ale bardziej się boi funkcjonariuszy UPP. Gangsterzy go cenią i szanują, policjanci – nie.

Funkcjonariusze przypominają postaci z kreskówek, gdy próbują naśladować chód i gesty kolegów po fachu z filmów sensacyjnych. Obrazek z boiska, na którym grają dzieci: czterech przyklejonych do muru mundurowych skrada się z bronią gotową do wystrzału. Zachowują się, jakby mieli zatrzymać światowej sławy terrorystę. Nie wiadomo, o co chodzi. Może piłka odbijała się za głośno?

Ofiary ich działań to często niewinni obywatele. Pozostaną anonimowi. Całe szczęście nie wszyscy. Do Pavão wprowadziliśmy się w kiepskiej chwili: nieco wcześniej świat usłyszał o starciach mieszkańców z policją. Było o co walczyć, bo czterech funkcjonariuszy zamęczyło na śmierć młodego chłopaka. Jego ciało porzucili na terenie przedszkola.

Być może byłaby to kolejna tajemnicza i zapomniana śmierć w faweli. Ale Douglas Rafael był znanym tancerzem, występował w telewizji. Jego zrozpaczona matka, sąsiedzi, wszyscy znajomi z Pavão twierdzą, że był porządny. Na murach zaraz pojawiły się jego inicjały, na boisku niesamowity portret-graffiti.

Wątpliwe, by policjanci odpowiedzieli za swój czyn. Wprawdzie prokuratorzy zaczęli śledztwo, ale zwierzchnik UPP na konferencji prasowej już wykluczył, że zabójstwa mogli dopuścić się jego funkcjonariusze. Podejrzani są wszyscy, tylko nie policjanci.

Pavão liczy na mundial

Policja nie policja, mundial nie mundial – w innych slumsach, daleko od centrum, wypędzeni stamtąd gangsterzy dalej prowadzą swój biznes. Działkę cracku można kupić za dwa dolary. Tych dzielnic skrajnej nędzy władza na razie nie dotyka, turyści i kibice, odpowiednio poinstruowani, je omijają. Zresztą to dzielnice nienależące do miejsc strategicznych – z punktu widzenia władz, turystów, kibiców. I deweloperów. Świat musiałby się postarać, by zobaczyć prawdę.

Ale mieszkańcy chcą, by ujrzała ona światło dzienne. W kwietniu, maju i czerwcu w różnych częściach miasta ścierali się z policją. Protestowali, malowali graffiti. Zorganizowali nawet turniej piłki ulicznej, by w ten sposób powalczyć z nielegalnymi wypędzeniami z osiedli, które zaburzają słodki obrazek piłkarsko-rajskiego Rio.

Niewiele to dało. Media bardziej żyją mundialem, a głosu prędzej udzielają krzykliwemu Romario.

Mieszkańcy faweli mają pod górkę nie tylko do domu. Codzienne życie kosztuje ich wiele więcej wysiłku. Zakupy, meble i cegły na budowę domu – nasi sąsiedzi wnoszą wszystko na plecach. Także nasz gospodarz, gdy dobudowywał piętro, bo chciał wynająć pokoje w trakcie mundialu. Teraz mówi z dumą, że piętra jeszcze nie było widać, ale nocleg na mundial już był sprzedany.

Zresztą w naszej faweli działają także trzy hostele, zbudowane specjalnie na mundial. To jedyna okazja, aby pokazać światu, że w fawelach da się żyć. Normalnie i godnie.

Może świat zauważy? Tylko czy dostrzegą to Brazylijczycy zza miedzy?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Niezależna reporterka, zakochana w Ameryce Łacińskiej i lesie. Publikuje na łamach m.in. Tygodnika Powszechnego, Przekroju i Wysokich Obcasów. Autorka książki o alternatywnych szkołach w Polsce "Szkoły, do których chce się chodzić" (2021). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2014