Twarz mordercy

W trzy miesiące zabito 800 tysięcy Tutsi, posługując się prymitywną techniką egzekucji. W 1942 r., w najgorętszym okresie masowych egzekucji, hitlerowski reżim nie osiągnął takich rezultatów na całym terenie Niemiec i w piętnastu okupowanych krajach.

16.04.2012

Czyta się kilka minut

"Sezon maczet” to druga część trylogii Jeana Hatzfelda o ludobójstwie w Rwandzie. W Polsce ukazała się już otwierająca cykl „Nagość życia. Opowieści z bagien” oraz zamykająca całość „Strategia antylop”, za którą reporter został uhonorowany Nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego w 2010 r.

W „Nagości życia” głos mają ocaleni Tutsi, w „Strategii antylop” pokazani są Tutsi i Hutu usiłujący żyć na wspólnej ziemi po masakrach w 1994 r.

W „Sezonie maczet” Hatzfeld rozmawia wyłącznie ze sprawcami rzezi. Jednak nie z tymi, którzy ją zaplanowali – oni zdążyli zbiec do sąsiadującego Konga lub na Zachód, do Niemiec, Francji czy Kanady, gdzie wiodą dziś spokojny żywot. Dziennikarz spotyka zwykłych Hutu – trybiki w machinie zbrodni.

OD DZIEWIĄTEJ DO SIEDEMNASTEJ

Dziesięciu mężczyzn siedzi w więzieniu Rilimie. W większości rolnicy, pośród nich urzędnik i nauczyciel; tylko trzech należało do oddziałów interahamwe – bojówek złożonych z ekstremistów Hutu, szkolonych przez armię rwandyjską, a lokalnie nawet przez żołnierzy francuskich. Żaden z nich przed 1994 r. nie ma zatargów z Tutsi o ziemie, zbiory, szkody, cudzołóstwo – przeciwnie: grają w jednej drużynie piłkarskiej, spotykają się na nabożeństwach, piją piwo w pubie. Mieszkają na tych samych wzgórzach powiatu Nayamata, co ocaleni z „Nagości życia”.

Przez trzy miesiące, między kwietniem a lipcem 1994 r., biorą udział w rzeziach. Zabijanie Tutsi traktują jak zwyczajną pracę, dzień w dzień wykonując ją od 9 do 17; potem odpoczynek. Podstawowe narzędzie: maczeta, posługują się nią sprawnie, przecież od dzieciństwa każdego ranka ścinają sorgo czy karczują lniany. Na początku niektórzy mają problem, zdecydowanie częściej techniczny niż psychologiczny, szybko jednak dochodzą do wprawy.

Tych dziesięciu decyduje się mówić. Zanim jednak do tego dojdzie, Hatz¬feld musi pokonać zasadniczą przeszkodę – doprowadzić do tego, aby nie łgali, nie wykręcali się, nie odpychali od siebie wspomnień. Znajduje sposób: rozmawia z nimi jako grupą – zaimek „ty” zostaje zastąpiony przez „wy” – to stanowi dla nich tarczę ochronną przed poczuciem winy, które swoją drogą i tak jest śladowe.

Między Hatzfeldem a zbrodniarzami zostaje zawarta umowa: żadna z rozmów nie będzie przed końcem procesu opublikowana i wyjawiona sędziom, adwokatom, dyrekcji zakładu, krewnym ofiar oraz ich własnym rodzinom. Wynagrodzeniem za współpracę jest cukier, sól, mydło, słodkie napoje, lekarstwa. Niematerialna forma rekompensaty to dostarczanie wieści od rodzin, które Hatzfeld odwiedza, by przekazać wiadomości od więźniów. Zbrodniarze mogą wycofać się z projektu w dowolnym momencie, na jakiś czas lub definitywnie. Żaden tego nie uczyni.

Kiedy Hatzfeld spotyka się z ocalonymi, wspomnienia przerywają ich łzy. Inaczej jest z zabójcami, którzy nie ulegają emocjom, pamięć może ich zawodzić z powodu upływającego czasu, a nie pod wpływem mocnych przeżyć. Każdy z nich kontroluje słowa, monotonny głos sygnalizuje zobojętnienie. Nie dają znaków znużenia, nawet gdy upierają się przy jakimś absurdalnym kłamstwie. Wywiad trwa mniej więcej 2 godziny, to wystarcza, by Hatzfeld i jego tłumacz chcieli uciec ze świata, w którym znaleźli się dzięki opowiadającym. Ci zaś są zawsze chętni do rozmowy bez względu na natężenie opisywanego przez siebie bestialstwa. Pojęcia „ludobójstwo” używają wyłącznie w kontekście odpowiedzialności innych – intelektualistów i władz, nigdy w związku z wydarzeniem, w którym brali udział bezpośrednio. Wolą słowo „wojna” – utożsamiają swoje czyny z konfliktami w pokoleniach poprzednich. „Ocalały” zastępują wyrażeniem „osoba pokrzywdzona” lub „ten, który przeżył”.

BANALNE ZŁO

Hatzfeld długo wzbraniał się przed kontaktem z zabójcami. Gdy rozmawiał z ocalonymi, nie zamierzał równocześnie przeprowadzać wywiadów z zabójcami – byłoby to nie do zniesienia dla tych, którzy przeżyli. Zamiar podjęcia dialogu z katami zaczął kiełkować za sprawą pytań czytelników „Nagości życia”. Ich ciekawość okazała się zaraźliwa – Hatzfeld dostrzegł sens w poznaniu tego, co się działo i dzieje się w głowach Hutu urządzających na Tutsi polowania jak na dziką zwierzynę.

Z czym w rezultacie Hatzfeld się skonfrontował? Z tym samym, co Hannah Arendt na początku lat 60. XX wieku w trakcie procesu jerozolimskiego Adolfa Eichmanna, głównego koordynatora planu Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej. Czyli z banalnością zła: z oprawcą, który jest zwyczajnym człowiekiem, wyposażonym w zestaw wad i zalet, mającym upodobania, potrzeby, skłonności. Nic szczególnego na tle pejzażu kondycji ogólnoludzkiej.

Powraca w „Sezonie maczet” paralela między mechanizmem przygotowywanym w celu zagłady Tutsi i Żydów. W Niemczech Hitler i grupa kacyków narodowego socjalizmu od momentu dojścia do władzy głosili, że wspólnota żydowska jest w kraju zbyteczna. Każdego dnia między 1933 i 1940 rokiem ów reżim poświadczał to w szalonych przemówieniach przywódców i dekretach. W związku z tym decyzja o „ostatecznym rozwiązaniu”, bez względu na to, kiedy powzięta, od dawna była gotowa do wdrożenia przez armię, policję oraz rozmaite sektory życia społecznego – szkoły wyższe, izby handlowe, kościoły.

Podobnie w Rwandzie: 6 kwietnia 1994 r. zostaje zestrzelony samolot schodzący do lądowania w Kigali, na którego pokładzie przebywali dwaj prezydenci: Rwandy – Juvénal Habyarimana – i Burundi – Cyprien Ntaryamira; politycy Hutu sprawujący władzę w obydwu krajach. O ich śmierć zostają obwinieni Tutsi. Kilka godzin później niewielka grupka ludzi daje zielone światło zezwalające na masakry. Wojsko jest zmobilizowane, bojówki podekscytowane, gotowe są maczety i posłuszni Hutu.

Zanim jednak ten moment nastąpi, przez wiele lat, w Butare, siedzibie uniwersytetu państwowego, profesorowie prześcigają się w publikowaniu historycznych elaboratów przeciwko Tutsi. W programach stacji radiowych cieszących się popularnością – Radiu Rwanda czy Radiu Tysiąca Wzgórz – Tutsi nazywa się „karaluchami”. Spikerzy, w tym dwaj najsłynniejsi – Simon Bikindi i Kantano Habimana – w skeczach i piosenkach otwarcie wzywają do pogromów.

ZARAZA

Hatzfeld uznaje ludobójstwo rwandyjskie za potężniejsze od nazistowskiego. W trzy miesiące zabito 800 tysięcy Tutsi, posługując się prymitywną techniką egzekucji. W 1942 r., w najgorętszym okresie masowych egzekucji, hitlerowski reżim dysponujący perfekcyjnie zorganizowaną armią, wyposażony w nowoczesny sprzęt i mający do dyspozycji technikę przemysłową (karabiny maszynowe, infrastruktura kolejowa, komory gazowe, ciężarówki, w których unicestwia się tlenkiem węgla), nigdy nie osiągnął takich rezultatów na całym terenie Niemiec i w piętnastu okupowanych krajach.

W Rwandzie sąsiad zabijał sąsiada. Na palcach jednej ręki można policzyć Hutu, którzy odmówili udziału w egzekucjach Tutsi. Na ogół byli znieczuleni na ich umieranie, gorliwi podczas łapanek. Do ludobójstwa rękę przyłożyły też kobiety Hutu – po zakończeniu krwawych żniw żony oprawców grabiły mienie zabitych.

Zadaniem szczególnie trudnym jest bezstronnie pisać o mordercach, znając losy i historię ocalonych. Hatzfeld nie jest w stanie stworzyć z oprawcami autentycznej relacji; mimo okazywanego im szacunku zmaga się ze zwyczajną odrazą. Autor wie, jakie niebezpieczeństwa niesie tego rodzaju tekst – pisanie o bestialstwie może bestialstwo uruchamiać.

Dlatego „Sezonu maczet” nie wypełniają paraliżujące opisy zbrodni, które pojawiają się w książkach poprzednich, opartych na relacjach ofiar – zdecydowanie inaczej rezonują słowa kata i tego, który był katowany. Hatzfeld stosuje zasadę Claude’a Lanzmanna, który w „Shoah” nie wykorzystał ani jednego zdjęcia dokumentalnego ze względu na szacunek dla zgładzonych, ale także dlatego, by potencjalne zło nie miało przykładu, w jaki sposób mogłoby się urealniać.

TŁO

Jaki jest portret mordercy wyłaniający się z książki Hatzfelda? Na pewno nie ma on rysów twarzy wyłącznie czarnoskórego Hutu.

I konieczne jest spojrzenie w przeszłość, aby choć częściowo pojąć jego motywy działania. Relacje między Tutsi i Hutu od wieków miały charakter społeczny i klasowy. Pierwsi byli hodowcami bydła i stanowili elitę rządzącą, drudzy uprawiali ziemię i byli im podlegli. Po I wojnie światowej kolonizatorzy belgijscy uznali, że wysocy i szczupli Tutsi są czystej rasy, więc przez to przysługuje im więcej praw – w przeciwieństwie do niskich i krępych Hutu.

W latach 30. XX wieku Tutsi królowali w Rwandzie, a szczytowym efektem polityki rasowej Belgów okazało się wprowadzenie dowodów osobistych, w których istniała rubryka określająca kategorię rasową, obowiązująca do 1994 r., co było dodatkową wskazówką dla zabójców. Hutu, zwłaszcza z północy, regularnie buntowali się przeciwko tak ustalonemu porządkowi społecznemu, jednak wszystkie ich rebelie były krwawo tłumione. Tuż przed uzyskaniem przez Rwandę niepodległości, Belgowie i Kościół katolicki, dotąd wyraźnie wspierający dominację Tutsi, zmienili front i zachowali neutralność w obliczu wielkiego buntu Hutu w 1959 r. Podczas tych właśnie rebelii doszło do pierwszych pogromów, które powracały przez kolejne trzy dekady z apokaliptycznym apogeum w 1994 r.

Tak więc twarz mordercy, wyłaniająca się z „Sezonu maczet”, ma też rysy kolonizatorów belgijskich, Francuzów (przez 30 lat od uzyskania niepodległości przez Rwandę popierali rząd Hutu), Amerykanów, którzy nie zdobyli się na interwencję w 1994 r., kiedy możliwe było jeszcze ograniczenie rozmiaru katastrofy i Kościoła katolickiego, który pozostał wobec niej obojętny.


JEAN HATZFELD, „SEZON MACZET”, przeł. Jacek Giszczak, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2012