Sprawa miłości

Ewangelia ostatniej niedzieli o bezradności Jezusa: „nie mógł tam zdziałać żadnego cudu...” (Mk 6, 1-6). „Tam” – czyli gdzie?

10.07.2012

Czyta się kilka minut

W swoim rodzinnym mieście. W Nazarecie. Wśród swoich krewnych, przyjaciół, ziomków.

Dlaczego „nie mógł”? Co stanęło Mu na przeszkodzie w dotarciu do nich ze swoją łaską i mocą (wszechmocą!)? Co ich tak kompletnie zablokowało na Jego działanie?

Blokadą okazała się ich wiedza na Jego temat. Ich długa znajomość. Wiedzą o Nim więcej niż wszyscy inni. Znają Go od przeszło trzydziestu lat – spędzonych razem: na tych samych ulicach, w tej samej synagodze, przy tej samej bramie (w końcu Nazaret to nie jakaś wielka metropolia...). Znają Jego Matkę; pamiętają Józefa, który wprowadził Go w uprawiane przez siebie rzemiosło („cieśla”). Potrafią na zawołanie wyliczyć po imieniu wszystkich Jego kuzynów. Paradoksalnie, to właśnie ta wiedza zamyka ich na Jezusa. Nie pozwala im dotrzeć do Jego tajemnicy.

A przecież – przypomniał o tym Benedykt XVI w swoim rozważaniu na „Anioł Pański” – człowieczeństwo Jezusa jest najdoskonalszym „narzędziem” objawienia Boga – najpełniej Go ukazuje. Czemuż więc mieszkańcy Nazaretu – mający daleko większą niż inni ludzie możliwość jego poznania – okazują się niewierzący? I to w stopniu „zdumiewającym” dla samego Jezusa?

Do tego pytania Papież dodał inne – kryjące już w sobie intuicję odpowiedzi: A dlaczego Maryja – Ta, która najpełniej ze wszystkich poznała człowieczeństwo swego Syna – nie zgorszyła się nim? Bo wiara – odpowiedział Benedykt XVI – nie jest sprawą mocy, lecz miłości. W mieszkańcach Nazaretu ich wiedza zaowocowała pewnością siebie, pychą i samozadowoleniem. Swoją wiedzę o Jezusie uznali za wystarczającą. Dla Maryi – poznającej swego Syna z miłością – żadna wiedza na Jego temat nie była dość wystarczająca; z każdym dniem była Go coraz bardziej ciekawa i spragniona Jego poznania – rozumiejąc, że to, co odkrywa (nawet w ludzkim porządku), to ciągle dopiero wierzchołek góry lodowej.

Nazaret przypomina bardzo Kościoły starej metryki – te, o których ostatni papieże z naciskiem powtarzają, że potrzebują nowej ewangelizacji. Kościoły, które łatwo wpadają w pokusę pewności siebie i fałszywego poczucia bezpieczeństwa. Wiedzą o Jezusie więcej niż ktokolwiek inny – szczycą się poziomem wykładanej na wydziałach swoich uniwersytetów teologii, podkreślają dawność swojej wiary (liczonej w stu- i tysiącleciach), przełożonej na procent ochrzczonych, na sprawnie działające struktury, kolorowe tradycje, organizacje i instytucje, na które można czynić odpisy podatkowe. Wszystko to – oglądane z pewnego dystansu – wydaje się równie sprawne (mocne), co... płaskie! Skąd się bierze w naszych Kościołach niewiara? I co znaczy zewangelizować je na nowo?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2012