Spóźnieni

Obejrzałem w telewizji krótki felieton o Polakach spóźniających się do pracy.

27.02.2012

Czyta się kilka minut

Padła w nim m.in. informacja o ekonomicznych skutkach tego zjawiska: gdyby jednorazowe spóźnienia (spóźnienia z jednego dnia) przeliczyć na pieniądze, zebrałoby się 12 milionów zł. Za tę kwotę można by zbudować 12 nowoczesnych boisk dla młodzieży (tzw. orlików) – i w tym momencie na ekranie telewizora pojawiły się dzieci grające na takim nowym boisku w piłkę. Potem padła jeszcze informacja o przyczynach spóźnień, takich, jakie podają sami spóźnialscy. Jakoś gładko prześlizgnięto się nad pierwszym, najważniejszym powodem (problemy z dowożeniem dzieci do przedszkoli i szkół), wyeksponowano natomiast „klasyczne zaspanie” oraz kaca. Na ekranie pojawił się kolejny obrazek: mężczyzna spieszący do biura i pogryzający kupioną po drodze kanapkę. Nie zdążył zjeść śniadania, bo zaspał albo poprzedniego dnia zapił...

Żeby było jasne: jestem przeciwny spóźnieniom, nie tylko w pracy, ale w ogóle w jakichkolwiek innych dziedzinach życia (może poza twórczością, bo tam pewnych rzeczy nie da się i nawet lepiej nie planować precyzyjnie). W przychodzeniu na czas – jeśli ten czas został wyznaczony – wyraża się po prostu szacunek dla współpracowników. Ale kiedy oglądam taki felieton, od razu budzi się we mnie podejrzliwość, że czegoś istotnego mi się tu nie mówi. Polacy się spóźniają, owszem, ale czy wiemy, jak długo pracują? Może część tych spóźnień jest potem nadrabiana po godzinach, w czasie nierejestrowanym i nieopłaconym? Mówi się, że jesteśmy jednym z najciężej pracujących narodów w Europie, co znaczy, że spędzamy w pracy więcej godzin niż Niemcy, Czesi czy Austriacy. To trochę mit, czasu pracy nie da się dokładnie zmierzyć, opierać się możemy tylko na deklaracjach wyrażonych w ankietach przez samych pracujących. Niemniej na pewno pracujemy dużo: według GUS-u więcej niż co dziesiąty z nas pracuje ponad 50 godzin w tygodniu. Czy badania te obejmują również pracujących w „szarej strefie”, w zawodach wolnych, o nienormowanych godzinach itd. – tego nie wiem.

Wiem za to, że nie lubię, kiedy się mną manipuluje. Że irytuję się np., ilekroć i rząd, i opozycja (różnej maści) bez zająknięcia mówi o konieczności polityki prorodzinnej. Prawdziwa polityka prorodzinna dziś to są przejezdne miasta z licznymi miejscami do parkowania, szkoły, których nie nawiedza co chwilę tsunami źle przygotowanych reform, łatwo dostępni lekarze różnych specjalności i takie warunki pracy, żeby można było bez strachu przechodzić na ćwierć i pół etatu, jeśli jest to potrzebne dla dobra rodziny. Na tym np. polega zasadnicza różnica między Polską a krajami Zachodniej Europy, gdzie na niepełny etat pracuje często jedna czwarta zatrudnionych (jak w Niemczech), a bywa, że prawie połowa (jak w Holandii). W Polsce niepełny etat ma zaledwie 7 procent.

Więc oczywiście jestem przeciwny spóźnieniom, ale jeszcze bardziej jestem przeciwny temu, że nie widzimy i nie chcemy widzieć wyraźnie naszej sytuacji. Dotyczy to także tych, którzy chętnie mówią o „silnej rodzinie”. Rodzina nie będzie silna – to znaczy zintegrowana, kochająca się i wspierająca – tam, gdzie czas spędzony w pracy wydłuża się ponad miarę i gdzie za dużo energii trwoni się na załatwianie rzeczy podstawowych. Owszem, jesteśmy społeczeństwem, które stara się nadrobić stracone lata komunizmu; z tego powodu musimy pracować więcej i wykazać się większym hartem niż inni. Ale hart to tylko połowa sukcesu. Roztropność to druga połowa. Jak mówią dzieci w przedszkolu – ta większa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2012