Socjolożka religii: „Kościół to my. Wspólnota, nie instytucja”

IRENA BOROWIK: Spora część młodych zaangażowanych religijnie potrafi odróżnić wspólnotę, w której istnieją bezpośrednie więzi, od hierarchicznej instytucji.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Kraków, 30 października 2020 r. / JACEK TARAN
Protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Kraków, 30 października 2020 r. / JACEK TARAN

PIOTR SIKORA: Badania ilościowe pokazują, że wśród młodzieży radykalnie przyspiesza sekularyzacja. Co wiemy o tych, którzy zostają?

IRENA BOROWIK: Wolę nie określać ich jako zostających w Kościele, lecz jako osoby, które były i dalej są religijne. Ale socjologowie z nimi mają kłopot. Właściwie nie ma badań ilościowych na tak dużej próbie, by reprezentacja młodych mocniej związanych z religią i Kościołem była wystarczająco liczna do prowadzenia pogłębionych analiz. Natomiast badania jakościowe prowadzone są na próbach, które nie są reprezentatywne. Nie można wniosków z tych badań rozciągać na całość młodego pokolenia ani nawet na tę jego część, która jest religijna. Dają one tylko pewne sugestie, tropy do wysuwania ewentualnych hipotez, spekulacji – z wykorzystaniem wiedzy uzyskanej z szerszych badań socjologicznych oraz znajomości pewnych mechanizmów społecznych i psychologicznych.

Rozumiem zastrzeżenie, ale ciekawią mnie te hipotezy.

Zróżnicowanie wśród osób zaangażowanych religijnie odzwierciedla zróżnicowanie religijności ogółu Polaków i zróżnicowane reakcje na to, co nazywamy kryzysem w Kościele.

Prowadzone przeze mnie na początku lat 2000 badania biograficzne, podczas których młodzi opowiadali o swoim życiu i religijności, pozwoliły wyodrębnić grupę „core Catholics” – „rdzennych katolików”. Jej najbardziej charakterystyczną cechą było doświadczanie i przeżywanie wiary. Oddawały to takie zwroty w biograficznych narracjach, jak np. „Bóg poruszył moje serce”, „wierzę, że Bóg zawsze mnie wysłucha”, „Bóg jest najważniejszy w moim życiu”. Część z badanych współtworzyła małe nieformalne grupy, których celem było pogłębianie własnej religijności, dyskutowanie Pisma Świętego, zwiedzanie świętych miejsc i wspólna modlitwa. Z kolei na drugim krańcu byli młodzi, którzy już się oddalili od religii i zdystansowali od Kościoła. Osoby te traktowały Kościół jako przede wszystkim instytucję, krytykowały, często przez pryzmat własnych negatywnych doświadczeń, księży i katechetów. Padało w tych wywiadach wiele przykładów, czasem szokujących nawet dla badaczki.

Ale co z tymi, którzy są religijni?

No właśnie... Wyrobiłam sobie wówczas przekonanie, że znaczna część młodzieży, także ta trzecia, pośrednia ­kategoria („Jestem katolikiem – ale bez przesady”) czuje się w Kościele rzymskokatolickim w Polsce uprzedmiotowiona, pozbawiona sprawczości. Jeśli uznać moje ówczesne rozpoznanie za trafne, to dzisiaj tak jest tym bardziej. I dość prawdopodobne, że dotyczy to także przynajmniej części młodych katolików mocno w religię zaangażowanych.


"ZOSTAJĘ W KOŚCIELE". KIM SĄ MŁODZI KATOLICY

 

PIOTR SIKORA: Uwaga mediów koncentruje się na kryzysie Kościoła i przyspieszającej sekularyzacji. Ale wielu młodych ludzi nadal odnajduje w katolicyzmie swój duchowy dom.


Ale istnieje sporo przesłanek, by sądzić, że duża część ludzi, którzy pozostają związani z Kościołem, myśli i czuje: Kościół to my. Spora część z nich jest zaangażowana w nieduże wspólnoty, w których istnieją bezpośrednie więzi. Dlatego potrafią oddzielić od siebie rzeczywistość wspólnoty religijnej tworzonej przez ludzi wierzących od instytucji religijnej.

Taka perspektywa pozwala pogodzić ze sobą rzeczy, które z zewnątrz wydawałyby się trudne do pogodzenia. Mianowicie to, że można krytykować Kościół instytucjonalny, mieć za złe hierarchom to czy tamto, uznając, że czym innym jest wiara religijna, bezpośrednie odniesienie do transcendencji, i czym innym wspólnota ludzi wierzących – w sensie wartości i więzi, a czym innym „oni” – biskupi stanowiący hierarchiczny Kościół.

A jak jest z innymi parametrami religijności?

Z badań wynika, że najsłabiej powiązana z nimi jest moralność. Dotyczy to też jej źródeł: czy religia jest uznawana za istotne źródło wyborów moralnych. ­Okazuje się, że u większości – nie. Młodzież w bardzo małym stopniu akceptuje nauczanie Kościoła na temat nierozerwalności małżeństwa, współżycia przed ślubem, antykoncepcji.

To cecha nowoczesności. Ludzie uważają – a młodzi w tym przodują – że człowiek jest sam dla siebie źródłem decyzji. Sumienie, a nie autorytety zewnętrzne, wystarcza, by podejmować etycznie słuszne decyzje.

Czy zbadano związek między religijnością młodych a ich preferencjami politycznymi?

Tuż przed pandemią zdążyliśmy w zespole, którym kieruję, zrobić ogólnopolskie badania na temat związków między deklaracjami religijności a stosunkiem do trzech tematów biopolitycznych – in vitro, aborcji i homoseksualności. Jeszcze analizujemy te materiały. Na razie wyróżniliśmy kilka klas religijności – w całej próbie oraz, osobno, dla samych katolików, których – wedle deklaracji – było 82 proc. Wśród katolików udało się wyróżnić trzy klasy religijności. Klasa najbardziej zaangażowanych katolików to ci, którzy akceptowali całość doktryny teologicznej i odczuwali silną więź z Kościołem. Co jednak znamienne, nawet wśród nich tylko połowa zgadzała się w biopolitycznych kwestiach – wziętych łącznie – z oficjalnym nauczaniem Kościoła. Grupa środkowa i najmniej ­religijna były jeszcze bardziej zdystansowane. Co może zaskakujące, młodzież nie wyróżniała się szczególnie w stosunku do ogółu, choć różnice między najmłodszymi i najstarszymi były widoczne.

Nie wyróżniają się od nieco starszych pokoleń?

Poza tym, że sekularyzacja wśród nich najbardziej przyspiesza. Jedna trzecia młodych w ciągu ostatnich pięciu lat odeszła od Kościoła.

Trafiłem jednak na badania prof. Ewy Wysockiej dotyczące religijności śląskich studentów. ­Porównywała wyniki z końca lat 90. i z 2019 r. i okazało się, że w 2019 większy procent badanych deklarował, że wiara jest dla nich ważna. Różnica polegała na zmianie funkcji wiary: ćwierć wieku temu była to głównie funkcja autokreacyjna, tj. związana z kształtowaniem życia, podejmowaniem określonych wyborów, a teraz wiara ma funkcję zasadniczo autoterapeutyczną, służy radzeniu sobie z trudnościami. Jak Pani Profesor to skomentuje?

Jak sama prof. Wysocka zastrzegała, próbka badanych w 2019 r. była mała w porównaniu do tej z lat 90. Więc ja bym była ostrożna, zwłaszcza tam, gdzie mowa o wzroście znaczenia wiary wśród studentów. Przecież studenci wchodzą w skład grupy wiekowej, która – wedle szerzej zakrojonych badań – w znacznej mierze odchodzi od religii.

Bardziej wiarygodna jest konkluzja dotycząca aspektu autoterapeutycznego. Są badania, które pokazują, że więcej ludzi wierzy w anioły, które niosą pomoc, niż w diabły. Zgadza się to z tymi koncepcjami socjologicznymi, wedle których w kontekście globalizacji wyobrażenia religijne zmieniają się tak, że obraz Boga surowego, wymagającego, karzącego traci na znaczeniu na rzecz obrazu Boga jako przyjaciela, symbolu miłości, trochę takiego Boga-psychoterapeuty.

A w kościelnej wspólnocie zostają z podobnych powodów?

Jakaś część tak. Ale można zauważyć jeszcze jedną istotną i utrzymującą się tendencję.

Zarówno w moich badaniach biograficznych z początku lat 2000, jak i w dużo późniejszych Sławomira Mandesa i Marii Rogaczewskiej, którzy też przeprowadzali pogłębione wywiady z młodymi dorosłymi (ok. trzydziestki), ujawnia się podobny obraz religii, dominujący wśród osób uważających się za wierzące. Chodzi o wyraźny motyw indywidualizowania się form przeżywania wiary przez młodych. Nie zawsze są silnie przywiązani do Kościoła, ale w religii odnajdują pewne wartości, które są ważne w ich życiu – np. świętowanie. Dla części z nich istotne są wartości rodzinne, zaś nauczanie katolickie oferuje im ramy, w których interpretują doświadczenia relacji z odmienną płcią, układają stosunki w rodzinie, sposób wychowania dzieci. Część z nich, choć nie krytykuje Kościoła, nie odnajduje się w zbiorowym praktykowaniu religii. Są tacy, którzy wolą wejść do kościoła, gdy jest pusty, i samotnie – jak mówią – „obcować z Chrystusem”. Religia to dla nich przede wszystkim indywidualna więź z Bogiem.

Mówi Pani o badaniach sprzed 20 i 10 lat – że tu od strony „jakościowej” nie ma istotnych zmian. Czy można więc przypuszczać, że teraz jest podobnie?

Tak, mam sporo przesłanek, by sądzić, że ten motyw indywidualnej, osobistej ważności religii cały czas jest kluczowy w przypadku młodych religijnych osób. Natomiast jeśli chodzi o wspólnotę, to jej pozytywny wizerunek od dłuższego czasu kształtują nie instytucje, lecz znane, najczęściej osobiście, i cenione osoby – dobrzy katecheci, duszpasterze, którzy potrafią tworzyć wspólnotę cechującą się bliskimi, pozytywnymi więziami. Popularne są też nowe formy wydarzeń religijnych, w rodzaju rozmaitych festiwali. Przewija się motyw zaangażowania emocjonalnego i działań wspólnych z rówieśnikami, który ma spontaniczny charakter.

Można też zauważyć popularność specyficznych grup tworzonych przez ludzi Kościoła. Choćby męskich stowarzyszeń katolików, najczęściej młodych. Poszukiwanie i dawanie odpowiedzi na pytanie, co to znaczy być mężczyzną, jak budować swoją męskość z zastosowaniem zasad religijnych katolicyzmu. I to nie do końca jest tylko psychoterapeutyczne. Łatwo dziś znaleźć psychoterapeutę, ­coacha, a w tego typu aktywności chodzi też o odniesienie do transcendencji. Ważne są relacje rówieśnicze, emocje – ale właśnie w odniesieniu do sacrum. A poszukiwanie emocji, przeżycia, osobistego doświadczenia, jak argumentuje wielu socjologów religii, jest cechą współczesnej kultury, i ta tendencja ogarnia też religię.

W mediach społecznościowych można znaleźć aktywnych młodych, którzy prezentują rygorystyczne poglądy doktrynalne i moralne, np. potępiają tych, którzy by chcieli wierzyć, a jednocześnie współżyć przed ślubem.

Nie dziwi mnie to. Młodość to czas ekstremalnych postaw. Dlatego młode pokolenie jest bardzo zróżnicowane. Oprócz tych, którzy wierzą na swój własny sposób, istnieje też grupa ludzi mocno związanych z kościelną instytucją. Ci ludzie chcą jej bronić, nawet gdy na jaw wychodzą jej niezbyt szlachetne działania. Gdy pod tzw. oknem papieskim odbywał się protest – głównie młodych ludzi – przeciw wypowiedziom abp. Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”, zorganizowano kontrdemonstrację, na której również widać było osoby młode. Dla pewnej grupy młodych Kościół instytucjonalny jest niepodważalnym autorytetem.

Nie da się więc dać prostej odpowiedzi na pytanie, jacy są młodzi religijni Polacy. Są zróżnicowani, a nawet podzieleni. Odzwierciedla to podziały katolicyzmu w Polsce.©℗

PROF. IRENA BOROWIK jest religioznawczynią i socjolożką religii, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prowadzi Pracownię Społecznych Badań nad Religią w Instytucie Socjologii UJ.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2022