Słuchaj i ucz się od biednych

Spełniło się marzenie ojca Wrzesińskiego, aby najbiedniejsze rodziny "mogły wejść na schody Watykanu, Pałacu Elizejskiego, ONZ".

17.03.2010

Czyta się kilka minut

Czyżby i tym razem miało się sprawdzić porzekadło, że prorok nie jest mile widziany we własnym kraju? Przynajmniej na początku tak to wyglądało. Kiedy w roku 1979 ks. Józef Wrzesiński (zwany ojcem Wrzesińskim) - urodzony i żyjący we Francji założyciel międzynarodowego ruchu ATD Czwarty Świat, stawiającego sobie za cel walkę z nędzą i wykluczeniem społecznym - po raz pierwszy przyjechał do ojczyzny swego ojca, był w niej postacią nieznaną. Nie urządzał konferencji ani nie składał wizyt znanym ludziom, lecz rozmawiał z pracownikami opieki społecznej, analizował dokumenty i świadectwa, słuchał opowieści, badając, jak w powojennej Polsce kształtował się los ubogich, pozbawionych wszelkich szans i praw. Książka, którą potem napisał - "Pologne, que deviennent tes Sous-Prolétaires?" ("Polsko, jak troszczysz się o swoich najuboższych?") - dedykowana "polskim przyjaciołom", przeszła u nas bez echa. Był rok 1982, stan wojenny.

W 1988 r. o. Wrzesiński umarł na serce. Ruch, założony przez niego 30 lat wcześniej w obozowisku dla bezdomnych rodzin w Noisy-le-Grand pod Paryżem, działał już w wielu krajach na kilku kontynentach. Skupiał rodziny żyjące w skrajnym ubóstwie i wolontariuszy, angażujących się bez reszty w pracę z ubogimi i żyjących wśród nich. Marzenie o. Wrzesińskiego, aby najbiedniejsze rodziny "mogły wejść na schody Watykanu, Pałacu Elizejskiego, ONZ", spełniło się: Ruch ATD Czwarty Świat zyskał z czasem status konsultacyjny przy ONZ, UNESCO, UNICEF i Radzie Europy.

Dzisiaj ATD działa też w Polsce.

Więcej niż sen

Pierwszym "przyczółkiem" były Kielce. W 1991 r. przyjechało tu z Francji dwoje wolontariuszy: Mascha i Louis Join-Lambert. Nie znali polskiego, potrzebowali tłumacza. - Spotkałam się z ATD przypadkiem, poproszona o pomoc w tłumaczeniu z francuskiego - opowiada Tereliza Braun, wyróżniona w 2009 r. honorowym tytułem Świętokrzyskiego Anioła Dobroci. - Najpierw przez trzy lata dyżurowałam w weekendy w noclegowni dla bezdomnych, z której, z powodu braku personelu, rankiem pensjonariuszy wyrzucano na ulicę. W okresie Bożego Narodzenia, w ostrą zimę, bezdomni prosili dyrektora, by mogli zostać w schronisku także w ciągu dnia, ale on nie chciał się zgodzić, chyba że ktoś będzie przy nich dyżurował. Nie było chętnych, więc się zgłosiłam. Na pierwsze spotkanie przyszłam z książką. Myślałam, że będę po prostu siedzieć w charakterze pilnowacza. Za pierwszym razem przeczytałam kilkanaście stron, za drugim może ze dwie, potem przestałam przynosić książkę, bo cały czas ktoś chciał ze mną rozmawiać - opowiada Braun. - To byli kieleccy bezdomni, którzy tam nocowali i dostawali śniadanie.

- Zaobserwowałam coś bardzo ciekawego - kontynuuje. - Najpierw ci ludzie po prostu byli głodni. W dzień żebrali po domach i pod sklepami, wieczorem się upijali. Z czasem dom został rozbudowany, warunki się poprawiły, z sal zbiorowych zrobiono pokoje 5-osobowe, wydawano trzy posiłki dziennie. I wtedy jeden z pensjonariuszy powiedział mi: "Pan dyrektor traktuje nas jak bydło". Zastanowiło mnie to. Wiem przecież, że na wsi bydła źle się nie traktuje. Przeciwnie, im gospodarz bogatszy, tym bydło ma lepiej. I to było właśnie to: od momentu, kiedy przestali być głodni i mogli się umyć, zaczęli odczuwać potrzebę, by nie tylko pozwalano im spać i dawano jeść, lecz także traktowano jak ludzi, czyli z uwagą i szacunkiem. Ludzi najuboższych określa się zazwyczaj negatywnie: alkoholicy, rodziny dysfunkcyjne, patologiczne. - U nas w ATD to są zawsze konkretne osoby, mające imiona. Oni są przede wszystkim ludźmi - opowiada Braun.

Szkoła poniżenia

Oprócz przyjaźni nawiązanych przez Maschę i Louisa, a potem Benoit Fabianiego, który do nich dołączył, oprócz kilkorga bezdomnych, którzy przestali pić, wrócili do rodzin i podjęli pracę - są w Kielcach trwałe ślady Ruchu w przestrzeni publicznej.

W pobliżu dworca PKP z inicjatywy bezdomnych stanął brzozowy krzyż upamiętniający tych, którzy zmarli na ulicy. Wciąż przybywają na nim nowe imiona. A na centralnej ulicy Sienkiewicza z funduszy miasta, z inicjatywy Anny Śleźnik, pierwszej prezes Stowarzyszenia Przyjaciół ATD w Polsce, wmurowano replikę Płyty Praw Człowieka z placu Trocadéro w Paryżu, ze słowami: "Tam, gdzie ludzie skazani są na życie w nędzy, prawa człowieka są łamane. Jednoczenie się dla ich poszanowania jest najświętszym obowiązkiem".

O. Wrzesiński pisał: "Biedni nie oczekują od nas słów ani nawet działań. Oczekują od nas obecności i zrozumienia". To wezwanie kierował do stałych wolontariuszy, których kochał i nazywał swoją rodziną. Obecnie jest ich ok. 400 - ze wszystkich krajów, w tym sześciu Polaków. Rezygnują z kariery zawodowej, oddając się całkowicie do dyspozycji Ruchowi. Otrzymują jednakowe wynagrodzenie. Realizują testament ks. Wrzesińskiego, wspomagani przez krajowe Stowarzyszenia Przyjaciół Ruchu ATD Czwarty Świat.

Z czasem Ruch zaczyna rozwijać się w Warszawie. W 2004 r. ATD przygotowało międzynarodową konferencję na Uniwersytecie Warszawskim. Rok później do stolicy przybył stały wolontariusz Pierre Klein z żoną Fabienne i dwoma synami. - 20 lat temu studiowałem w Paryżu. Miałem trochę czasu i jako wolontariusz pomagałem odrabiać lekcje dzieciom z ubogiej dzielnicy - opowiada. - Pochodzę z klasy średniej i szkoła była dla mnie zawsze drogą do sukcesu, tymczasem zorientowałem się, że dla moich podopiecznych, czyli dzieci w wieku 8-9 lat, szkoła jest raczej drogą poniżenia i upokorzenia, i że nie mają one żadnej nadziei na osiągnięcie sukcesu. Przeżyłem szok. Zacząłem szukać ludzi myślących podobnie jak ja i znalazłem ATD, z jego ideą współpracy z ludźmi ubogimi.

ATD Czwarty Świat przyciąga w Polsce przede wszystkim młodych, zniechęconych "wyścigiem szczurów", szukających sensu i radości życia w pracy dla innych i ramię w ramię z innymi. "W Ruchu ATD Czwarty Świat - czytamy w deklaracji z 2008 r. - odnajdujemy pewien szczególny sposób bycia, postawę szacunku dla drugiego człowieka, która wyraża się uznaniem jego wartości, godności, wolności oraz indywidualnego bogactwa. Naszym celem jest słuchanie i uczenie się od tych, którzy mają trudne życie i doświadczają biedy".

Biblioteki podwórkowe

Dwie wolontariuszki z Warszawy, Anka Wierzbicka (po polonistyce) i Agnieszka Kaszkur (kończy pedagogikę specjalną), pracują z dziećmi z najbiedniejszych zakątków warszawskiej Pragi. Prowadzą tzw. biblioteki podwórkowe. Pomysł jest prosty: ekipa z karimatą i kocami, walizą pełną książek, papierem i flamastrami instaluje się na podwórku albo na klatce schodowej, w każdym razie w otwartej przestrzeni, na oczach rodziców. Schodzą się zaciekawione dzieci: jest czytanie, rozmowa, potem malowanie.

- Dajemy im książki oraz naszą obecność. To wystarcza, by dzieci chciały z nami być - mówi Anka. - Im książka kojarzy się z trudnościami w szkole, tutaj okazuje się źródłem przyjemności i wiedzy. Wracamy regularnie, w ustalonym terminie, niezależnie od pogody. Powoli buduje się wzajemne zaufanie. Z początku dzieci poddają nas próbie, ale gdy wytrwamy, traktują nas, jakbyśmy byli z tej samej bandy. "Znamy się już na maksa" - usłyszałyśmy ostatnio. Przez dzieci docieramy do rodziców. Nie da się pomóc dziecku bez współpracy z rodzicami. Na to wszystko potrzeba czasu, działania muszą więc być długoterminowe. W ATD chodzi o bycie z drugim człowiekiem i o przyjaźń. A na przyjaźń trzeba sobie zapracować - mówi Anka.

- Dla mnie czymś bardzo istotnym jest poczucie wolności - wyjaśnia Agnieszka (przedtem pracowała w firmie reklamowej). - Tym chciałabym się dzielić z dziećmi: żeby odważyły się marzyć.

Asia Jankowska, od ośmiu lat stała wolontariuszka: - Przedtem pracowałam z chorymi psychicznie. Poznałam ATD we Francji. Dwa lata byłam w Alzacji, potem w Madrycie, w Genewie. W Ruchu szczególnie mi odpowiada to, że robi się tu coś "z ludźmi", a nie tylko "dla ludzi". Uczymy się jedni od drugich i w ten sposób wspólnie możemy coś stworzyć. Podoba mi się też, że chociaż założyciel Ruchu był księdzem, to należą do niego ludzie różnych wyznań oraz niewierzący, co jest słuszne, bo przecież ludzie biedni żyją we wszystkich kulturach. Ubóstwo nie ma granic. ATD walczy z nim, nie patrząc na to, jakiego ktoś jest wyznania - deklaruje Asia.

Nowym wolontariuszem jest Karol Sowa. - Dla mnie istotne jest to, że Józef Wrzesiński, ksiądz katolicki, nie zakłada nowego zakonu, lecz ruch ponadwyznaniowy, który nie stawia pytania, czy Bóg jest, czy Go nie ma, lecz działa na rzecz najbardziej wykluczonych. Po prostu: ze względu na ich godność - wyznaje Karol. - I co ciekawe: o. Wrzesiński tę koncepcję wypracował jeszcze przed Soborem Watykańskim II.

Proces beatyfikacyjny o. Wrzesińskiego, rozpoczęty w 1997 r. w Soissons, toczy się obecnie w Rzymie.

"Może ten Ruch, który nie jest ruchem kościelnym, jest właśnie autentycznym wyrazem Kościoła jutra?" - powiedział przed laty ówczesny arcybiskup Paryża, kardynał François Marty.

Dowiedz się, jak pomóc Ruchowi ATD Czwarty Świat, jak zostać wolontariuszem albo pomóc finansowo: www.atd.org.pl

Cezary Gawryś jest dziennikarzem i publicystą, redaktorem miesięcznika "Więź". Wydał m.in. zbiór reportaży "Ścieżki ocalenia".Cytat w ramce: O. Józef Wrzesiński, "Słowa na jutro", tłum. Tomasz Szymański.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Praktyka solidarności (12/2010)